Komunistyczne władze Chin już od lat starają się rozciągnąć możliwie największą kontrolę nad dostępem do internetu, a przede wszystkim kontrolować to, co chińscy internauci w sieci oglądają, czytają i co w niej przechowują. Stąd wzięły się problemy m.in. internetowego giganta Google, który wyniósł się ostatecznie z Państwa Środka.

Od kilku lat chcąc świadczyć usługi internetowe w Chinach przedsiębiorstwa muszą zgodzić się na stawiane przed nimi warunki, m.in. na trzymanie wszystkich danych chińskich użytkowników w tym kraju. Tak robi np. Apple. Dane chińskich użytkowników iCloud trzymane są właśnie w Chinach. Firma co prawda zastrzega, że władze tego kraju nie mają dostępu do zgromadzonych tam informacji, wydaje się jednak, że jest to jedynie robienie przez Apple dobrej miny do złej gry. Teraz - jak donosi Bejing News - Tim Cook miał zgodzić się na przeprowadzanie przez Chińskie Biuro Kontroli Internetu kontroli bezpieczeństwa sprzedawanych w tym kraju urządzeń Apple.

Urządzenia Apple, zwłaszcza iPhone'y, brane są na cel przez chińskie władze, a w szczególności przez media co jakiś czas i jest to związane przede wszystkim z rozgrywkami politycznymi pomiędzy komunistycznym rządem tego kraju a USA. W lipcu ubiegłego roku państwowa telewizja informowała o potencjalnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa Chin, jakim miała być funkcja rejestrowania położenia iPhone'a. Apple wyjaśniło, że dane te są zaszyfrowane i gromadzone jedynie na iPhonie.

Wspomniane kontrole mają na celu rozwianie wszelkich wątpliwości dotyczących możliwości szpiegowania Chin za pomocą urządzeń Apple. Nie wiadomo jednak, co dokładnie ma podlegać kontroli i czy w sprzedawanych w Chinach iPhone'ach nie znajdzie się jakieś dodatkowe oprogramowanie śledzące jego użytkowników.

Źródło: ITWorld