Podczas trwającego właśnie festiwalu SXSW w Austin w Teksasie swoją premierę miał nowy film dokumentalny o Stevie Jobsie pod tytułem "Steve Jobs: The Man in the Machine".

Jak przyznaje Alex Gibney - reżyser tego dokumentu - nie jest to prosty obraz biograficzny jednego z założycieli i wieloletniego prezesa Apple, a pewna jego impresjonistyczna wizja ułożona w podobny sposób jak film "Obywatel Kane". Jest to zdecydowanie bardziej złożona interpretacja jego charakteru i życia od wcześniejszych projektów mu poświęconych.

Kiedy zabrałem się za ten temat myślałem, że Jobs był wynalazcą...

Teraz nie sądzę by nim był. Myślę, że wiedział jak ustawiać ludzi, a sam opowiadał historie, był wieszczem ery komputerowej. Nie wszystkie jego opowieści były jednak prawdziwe

Przyznaje też, że jest to dokument kontrowersyjny i że zmienił zdanie o Jobsie podczas prac nad tym projektem: "Kiedy zabrałem się za ten temat myślałem, że Jobs był wynalazcą (...) Teraz nie sądzę by nim był. Myślę, że wiedział jak ustawiać ludzi, a sam opowiadał historie, był wieszczem ery komputerowej. Nie wszystkie jego opowieści były jednak prawdziwe". Gibney wspomina też, że Apple od początku było wrogo nastawione do tej produkcji.

W filmie pojawia się wiele ciekawych informacji. M.in. to, że pierwszy komputer, za którego projekt odpowiadał, miał się nazywać Claire - liczył na to, że takie imię nada Chrisann Brennan ich córce. Ostatecznie, kiedy ona zdecydowała się na Lisę tak właśnie nazwał ten komputer. W filmie poruszany jest też temat początkowego stosunku Jobsa do Chrisann i Lisy. Jobs m.in. kłamał zeznając pod przysięgą w sądzie, że Chrisann miała w okresie przed zajściem w ciążę wielu partnerów. Ostatecznie jednak uznał Lizę za swoją córkę po pozytywnym wyniku testów na ojcostwo. Kiedy jednak Apple weszło na giełdę, a Jobs stał się milionerem, zgodził się jedynie na alimenty w wysokości 500 dolarów.

Gibney zajął się też sprawą zagubionego iPhone'a 4, który został pokazany przez serwis Gizmodo, co spotkało się z ostrą reakcją Steve'a Jobsa, który domagał się by redaktorzy tego serwisu trafili do więzienia.

W filmie pojawia się także Bob Belleville, były kierownik inżynierów pracujących nad Macintoshem w latach 1982 - 1985, który uważa, że kultura panująca w Apple doprowadziła do zniszczenia jego małżeństwa. Ze łzami w oczach czyta on list, jaki napisał po śmierci Jobsa.

Źródła: Cult Of Mac, 9ToMac