Produkty Apple nigdy nie należały do tanich, nie były też dotąd - wbrew panującemu stereotypowi - najdroższymi. Firma robiła generalnie bardzo dobre i świetnie wyglądające urządzenia, które swoje kosztowały.

Od pierwszego Maka, przez cały styl we wzornictwie nazwany Snowy White, przez pierwszego iMaka, iPoda, iBooka, MacBooka, po współczesne już czasy, w których dominuje aluminium i szkło, a więc MacBooków Pro, aluminiowych iMaków, MacBooków Air produkty Apple uznawane są zupełnie zasłużenie za dzieła sztuki wzornictwa przemysłowego.

Także i dla mnie wzornictwo przemysłowe jest sztuką, a Jony Ive artystą, a nie rzemieślnikiem pracującym w wielkiej korporacji. Dzieła wychodzące spod jego rąk do niedawna charakteryzował minimalizm. Nie były przeładowane, wręcz surowe w formie, czasem wręcz zimne i zawsze w pewien sposób wyciszone.

Wiem, że zaraz hejterzy rzucą się za komentowanie, ale to właśnie ten styl produktów Apple opierał się przesadnemu przepychowi. Wybierali go ludzie, którzy albo mieli gust, albo chcieli za takich uchodzić.

Kilka lat temu zaczęło się to niestety zmieniać. Pamiętam jak nie byłem w stanie uwierzyć w to, że Apple wypuści na rynek złotego iPhone'a. Szokował mnie nie tylko kolor, ale polityka. Był to krok po publiczkę, odbiorców, którzy cenią sobie ten właśnie kolor. To, co jednak dzieje się obecnie z zegarkiem Apple Watch z serii Edition zaczyna mi przypominać festiwal kiczu, odpust niemalże w stylu Disco Polo.

Rozumiem oczywiście, że Apple chce ostro wejść na rynek zegarków, zarówno tych tańszych, dostępnych dla przeciętnego użytkownika, jak i konstrukcji bardzo drogich, które w dużym stopniu są już tylko i wyłącznie biżuterią. Problem w tym, że wiele z tych bardzo drogich konstrukcji nie jest tylko noszoną na nadgarstku sztabą złota, ale jest też w istocie mechanicznym dziełem sztuki.

Apple Watch jest z pewnością arcydziełem, jednak także w wersji Sport. Wersja Edition, to tak naprawdę tylko i wyłącznie sztaba złota, nic więcej. To taki złoty łańcuch. Ma być ze złota, ma się rzucać w oczy. Nie ważne czy działa

Długo nie trzeba szukać przykładów takiego jego zastosowania. W serwisie Instagram pojawiło się zdjęcie dłoni, a właściwie nadgarstka projektanta mody Karla Lagerfelda ze złotym zegarkiem Apple Watch wyposażonym w - a jakże! - złotą bransoletę. To nic, że zegarek nie został skonfigurowany, sparowany z iPhonem. W tym wypadku to w ogóle nie ma znaczenia. Ważne, że można potrząsać ręką obwieszoną złotem od Apple.

1st apple watch specially made for KarL !! Amazing !!! Thanks #apple !!!!!! @karllagerfeld

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Sebastien Jondeau (@bentoub)

Teraz czekam jeszcze tylko na firmową bransoletkę dla Apple Watcha z równie odpustowymi kryształkami Swarovskiego i specjalne złote wersje dla znanych projektantów Karela Gotta, Hansa Klossa, czy szwajcarskiego duetu Schlezwig - Holstein.