Toyota zaprezentowała na targach CES w Las Vegas swój autonomiczny samochód koncepcyjny o futurystycznym wyglądzie.

Pojazd ten przypomina mi skrzyżowanie samochodu z konsolą gier i cukierkiem. Nie mam nic do zarzucenia obłym kształtom, ale nie przekonuje mnie kierownica kojarząca się z kontrolerem podłączanym do konsoli, oświetlenie kabiny, zastosowane tworzywa sztuczne, zabudowane tylne koła czy otwierane do góry drzwi. Mam nadzieję, że samochody o takiej formie szybko nie pojawią się na ulicach.

Zdecydowanie bardziej interesujące od samego modelu jest podejście Toyoty do tematu autonomicznych samochodów. Auto wyposażone jest w sztuczną inteligencję zwaną Yui. Samochód prowadzi dalej kierowca, Yui kontroluje jego skupienie i pomaga w sytuacjach, w których jego uwaga zawodzi. Nie podoba mi się tylko próba uczłowieczenia sztucznej inteligencji samochodu w postaci animacji wyświetlanej na ekranie deski rozdzielczej. Może to skutecznie rozproszyć kierowcę. Nie spodziewam się, że tego typu wizualne wodotryski będące efektem wybujałej wyobraźni projektantów trafią do seryjnie produkowanych samochodów. Sama sztuczna inteligencja Toyoty, bez cukierkowego opakowania może się jednak sprawdzić.

Można oczywiście zadać pytanie, co to za autonomiczny samochód, którym dalej kieruje człowiek? Odpowiedź Toyoty jest prosta - do w pełni bezpiecznych autonomicznych samochodów, w których kierowca jest już tylko pasażerem jest jeszcze daleka droga. To, co pokazuje wielu innych producentów jest jeszcze dalece niedoskonałe i wymaga wciąż ciągłego nadzoru kierowcy. Sztuczna inteligencja nie jest w stanie przewidzieć jeszcze wszystkich sytuacji na drodze i nie jest w stanie odpowiednio zareagować na różne nieprzewidziane zachowania innych uczestników ruchu. Ciągły nadzór kierowcy nad tym, co robi maszyna jest jednym z najbardziej słabych punktów takiego systemu. Po jakimś czasie człowiek przestaje zwracać uwagę na różne zdarzenia odbiegające od normy. Toyota przytoczyła tutaj doświadczenie operatorów radarów z II Wojny Światowej, którym podczas długiej służby często zdarzało się nie zauważać wykrytych samolotów wroga pojawiających się na ekranie. Podobnie jest w przypadku ciągłej kontroli tego, jak prowadzi się w pełni autonomiczny samochód. Po godzinie jazdy człowiek jest już na tyle zmęczony monotonią obserwacji, że może nie zareagować na błędne zachowanie pojazdu. Z kolei podczas normalnej jazdy samochodem, w której kierowca sam prowadzi auto, znużenie pojawia się o wiele później.

Trudno mi nie zgodzić się z Toyotą. I choć inni producenci pokazują w pełni autonomiczne pojazdy, nawet takie pozbawione kierownicy, trudno mi sobie wyobrazić by wyjechały one masowo na ulice w najbliższych latach.