Brytyjska firma Bowers & Wilkins od ponad pół wieku znana była przede wszystkim ze świetnych kolumn głośnikowych. Mniej więcej dziesięć lat temu, gdy iPody a potem iPhony zmieniły sposób w jaki słuchamy muzyki, w ofercie firmy pojawiły się stylowe i świetnie brzmiące głośniki bezprzewodowe, przeznaczone dla urządzeń mobilnych, a zaraz po nich, także wysokiej jakości słuchawki. Bowers & Wilkins PX, to najnowszy model słuchawek bezprzewodowych i jednocześnie pierwszy w historii tej firmy wyposażony w system redukcji hałasu. Miałem go okazję testować przez ostatni tydzień.  

Wygląd i wygoda

Znakiem rozpoznawalnym marki Bowers & Wilkins są zarówno świetnie brzmienie jaki stylowe, charakterystyczne wzornictwo wraz z najwyższej jakości wykonaniem. Patrząc na jakiekolwiek urządzenie B&W trudno pomylić je z produktem innej firmy. Nie inaczej jest ze słuchawkami PX.  W ofercie dostępne są dwie wersje kolorystyczne, ciemno szare - które testowałem - oraz złote. Słuchawki wykonane są z aluminium, a górne obszycie pałąka i muszli z tzw. nylonu balistycznego, a więc tego o największej ilości splotów włókien (może być więc to nylon 840D o splocie 420 x 420 lub nylon 1680D o splocie 840 x 840 włókien). Same gąbki oraz dolna część pałąka - stykająca się z głową - obszyte są oczywiście wysokiej jakości skórą, a wypełnienie to to specjalna, pamiętająca kształt pianka.

PX to słuchawki o solidnej konstrukcji, które dobrze czuje się na swojej głowie. Są to słuchawki, które radzą sobie nawet z moimi dość sporych rozmiarów małżowinami. PX zapewniają komfort wystarczający nawet na kilka godzin słuchania muzyki. Uważam, że to bardzo dobry wynik. Nie spotkałem się jeszcze ze słuchawkami, w których mógłbym wytrzymać dłużej niż 2 - 3 godziny przy ciągłym słuchaniu muzyki. Bardzo dobrze sprawują się gąbki, które przeczepiane są do słuchawek na magnes. W razie potrzeby można więc je łatwo odczepić i wymienić. 

Warto też w tym miejscu wspomnieć, że słuchawki PX można złożyć na płasko, co pozwala bez problemu włożyć je do torby lub plecaka. W komplecie, razem ze słuchawkami otrzymujemy specjalną torbę-futerał, która jeszcze bardziej ułatwia podróżowanie ze słuchawkami.

Na prawej słuchawce znalazły się przyciski sterowania natężeniem dźwięku, odtwarzaniem i odbieraniem rozmów telefonicznych, przełącznik trybu pracy redukcji hałasu oraz włącznik. Jest też gniazdo ładowania USB-C oraz gniazdo mini jack - słuchawki można bowiem podłączyć do źródła dźwięku także tradycyjnie, za pomocą kabla.

Bateria i USB-C

Czas pracy na baterii według producenta to 22 godziny. Przy głośnym odtwarzaniu i włączonym systemie redukcji osiągnąłem podobny wynik, choć uczciwie przyznaję, że w trakcie tygodniowego testu tych słuchawek nie mierzyłem ze stoperem czasu ich pracy. To bardzo dobry rezultat, który pozwala na wiele dni korzystania za słuchawek bez potrzeby ładowania.

Bardzo podoba mi się też to, że słuchawki wyposażone są w złącze USB-C, a nie starego typu microUSB. Cieszę się, że USB-C staje się powoli standardem i mogłem te słuchawki naładować tą samą ładowarką i kablem, którą ładuję na codzień mój drugi smartfon (BlackBerry KEYone) czy kilka innych gadżetów elektronicznych. 

Brzmienie i redukcja szumów

Sprzęt B&W brzmi świetnie i basta, jest on także rozpoznawalny dla tej marki. Słuchawki Bowers & Wilkins PX brzmią jednak wyśmienicie. Są to chyba pierwsze słuchawki z systemem redukcji szumów, które brzmiały aż tak dobrze przy aktywnym tymże systemie. Nie słyszałem jeszcze tak dobrego, klarownego dźwięku w słuchawkach z aktywowanym systemem redukcji hałasu. Generalnie firmie Bowers & Wilkins udało się połączenie bardzo wygodnych słuchawek bezprzewodowych, świetnego systemu redukcji hałasu oraz - to, to najważniejsze - świetnego brzmienia. Za jakość dźwięku odpowiadają tutaj 40-milimetrowe głośniki, które ustawione są pod lekkim kątem tak, by dźwięk trafiał bezpośrednio do ucha. 

System redukcji, i bardzo dobra konstrukcja słuchawek wraz z dobrze tłumiącymi gąbkami, pozwalają na niemal całkowite odizolowanie się od otoczenia. Przetestowałem to zarówno w domu, z dziećmi hałasującymi za moimi plecami, w biurze, jak i podczas podróży po mieście. Do wyboru są trzy tryby redukcji hałasu: biuro, miasto oraz lot. Żałuję, że w okresie testów nie trafiła mi się żadna podróż samolotem, bo na pewno warto by przetestować je także w takich warunkach. 

Niezależnie od tego jak bardzo hałaśliwe było moje otoczenie (pracująca na podwórku maszyna do mielenia gałęzi), mogłem raczyć się świetnej jakości muzyką. Nie oznacza to oczywiście, że odcinają one użytkownika całkowicie od dźwięków otoczenia, ale przy włączonej muzyce naprawdę ich nie słychać, nie ważne czy będą to głosy znajdujących się w pobliżu ludzi, czy buczenie jakiejś maszyny. 

Słuchawki grają pełnym pasmem i mają wyraźnie ciepły charakter, choć nie ma tutaj mowy o przewalaniu jakichś częstotliwości. W dobrych produkcjach rockowych i metalowych czuć niemal wibracje od podwójnej stopy, tom tomów, werbel - pod warunkiem że jest dobrze zrobiony - jest mięsisty niczym ogromny, krwisty stek, podobnie mięsiste są gitary i to zarówno w starszych produkcjach z lat 80 i 90 ubiegłego wieku jak i obecnych, gdzie królują już gitary barytonowe, siedmiostrunowe lub generalnie niskie stroje do C, a przynamniej do D (czyli dźwięk najniższej pustej basowej struny). Równie dobrze brzmi na nich smooth jazz w stylu produkcji Pata Metheny'ego czy Aldiego Meoli. Podobnie rzecz się ma w przypadku produkcji bardziej akustycznych, np. folkowych, bluesowych. Są to zdecydowanie słuchawki uniwersalne, nadające się do chyba każdego rodzaju muzyki, biorąc pod uwagę fakt, że to sprzęt bezprzewodowy i ze wspomnianym już systemem redukcji hałasu. Największe wrażenie zrobiły na mnie odsłuchy muzyki elektronicznej, przede wszystkim filmowej, a zwłaszcza ścieżki dźwiękowej do Bladerunnera 2049. Owszem, nie miałem okazji słuchać tej płyty na wielu różnych modelach słuchawek, ale to co testowane PX-y dostarczyły do mojej głowy, zwłaszcza w niższych częstotliwościach, było naprawdę dużą przyjemnością. 

Słuchawki wyposażone są także w system czujników, które pauzują odtwarzanie muzyki zarówno po zdjęciu ich z głowy, jak też zsunięciu na szyję, czy odchyleniu kołpaka. Odtwarzanie zostaje automatycznie wznowione, gdy tylko wrócą na uszy. Słuchawki samoczynnie wyłączają się, po zdjęciu ich z głowy i odłożeniu, więc w ogóle nie trzeba pamiętać o ich wyłączaniu Stopień czułości sensorów można regulować za pomocą dedykowanej aplikacji dla iOS lub systemu Android.

Wrócę jeszcze na chwilę do systemu redukcji hałasu. Słuchawki Bowers & Wilkins PX posiadają także funkcję Voice Pass-trough, pozwalający na przepuszczanie dźwięków ludzkiego głosu, aby pozwolić na przykład na komunikację ze współpracownikami podczas korzystania z nich w biurze. Także i w tym wypadku regulacja czułości możliwa jest z poziomu aplikacji.

Podsumowanie 

Przez ostatnie dni zastanawiałem się czy mógłbym się do czegoś przyczepić w tych słuchawkach i lub ich brzmieniu. Do dzisiaj nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie. Słuchawki są bardzo ładne, świetnie wykonane, zapewniają przy tym świetne brzmienie i system redukcji hałasu. Może mógłbym próbować przyczepić się do ceny, bowiem PX kosztują 1799 zł, ale moim zdaniem to co oferują absolutnie warte jest tych pieniędzy (jeśli szukacie nieco mniejszych i tańszych słuchawek bezprzewodowych o świetnym brzmieniu to zainteresujcie się modelem Bowers & Wilkins P5 Wireless). 

Słuchawki Bowers & Wilkins PX dostępne są w salonach Top Hi-Fi & Video Design w cenie 1799 zł.

Zdjęcia: Bowers & Wilkins