Eddy Cue, absolwent Duke University, odwiedził kilka miesięcy temu swoją alma matter, gdzie spotkał się ze studentami i opowiedział o swoich 29 latach, które spędził dotąd w Apple.

Cue wspomniał, że swoją pracę w Apple rozpoczął zaraz po zakończeniu nauki na Duke University. Wspomniał, że, tylko pierwszy rok w Apple był pracą w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, przez kolejne 28 lat robił to co lubi. Początkowo jednak chciał zostać architektem. Był przekonany, że tak właśnie będzie. Zdanie zmienił kiedy na uniwersytecie pierwszy raz spotkał się z komputerem. Jak wspominał, czuje się w Apple wciąż jak ponad 20 lat temu i wciąż towarzyszy mu taka sama ekscytacja. Wspomniał też, że nienawidzi spać, gdyż sen spowalnia go w realizacji jego pasji, jaką jest praca w Apple.

Kiedy Cue zaczynał swoją pracę w Apple w 1988 roku, firma była źle zarządzana i wydawała ogromne ilości pieniędzy np. na sprzęt biurowy. Wspomniał też Gila Amelio, jako najgorszego CEO w historii tej firmy. Zwrócił uwagę na to, jak ważne jest przywództwo w korporacji - jeśli CEO jest kiepski, wszyscy managerowie przez niego zatrudnieni mogą być - jego zdaniem - tylko gorsi. To była dla niego jedna z najważniejszych lekcji. Obecnie, gdy ktoś go zapyta, co jest najważniejszym jego zdaniem, odpowiada, że zatrudnianie odpowiednich osób na odpowiednie stanowiska.

Cue wspominał też powrót Jobsa do firmy oraz o wszystkim czym zajmował się przez 29 lat. Wiele z tych rzeczy było dla niego zupełnie nowych, o których początkowo nie miał pojęcia. Jego pierwsze spotkanie z Jobsem, który chciał stworzyć sklep internetowy, wypadło źle. Cue był pewien, że zostanie wylany. Wspomniał też, że później Jobs zauważył u niego zdolności negocjacyjne, które przydały się przy pracach nad pierwszym iPhone'em.

To oczywiście tylko niektóre tematy, które Cue poruszył podczas swojego wykładu na Duke University. Pełen zapis wideo trwa trochę ponad godzinę.