Pisałem o nim, kiedy pojawiła się zapowiedź tego programu. Dzisiaj z mojego konta zniknęło 13,99 zł, a na moim iPhonie pojawił się Flitter, czyli nowy klient Twittera dla iOS, a właściwie dla iPhone'a, bo program ten niestety nie jest dostępny w wersji uniwersalnej.

Flitter na grafikach promocyjnych i filmie prezentował się naprawdę wspaniale. Faktycznie, program ma bardzo ładny interfejs, to zdecydowanie najładniejszy klient Twittera dla iOS w historii tego typu aplikacji. Niestety na razie ma więcej wad niż zalet, ale wszystko po kolei.

Naprawdę podoba mi się zarówno kolorystyka, sposób prezentacji obrazków czy cytatów. Program oferuje do tego trzy tematy kolorystyczne: standardowy - jasny, ciemny i taki z tłem czarnym, jak smoła. Niestety można je przełączać tylko w ustawieniach programu. Przyzwyczaiłem się już do zmiany kolorystyki przeciągnięciem dwóch palców po ekranie w górę lub w dół w Tweetbocie.

Świetnie prezentują się ikony, zarówno te w dolnym pasku (fachowo w nomenklaturze deweloperów zwanym tab barem), jak i te w widoku szczegółów danego tweetnięcia, pozwalające na jego podanie dalej, polubienie, odpowiedź czy podzielenie się nim. Właściwie od strony wizualnej interfejsu nie mam się do czego przyczepić.

Gorzej niestety jest z wyświetlaniem samych tweetów. Niekiedy jest to efekt zamierzony innym razem wyraźnie widać, że program ma po prostu błedy (bugi). Nie podoba mi się więc to, że linki umieszczone w tweecie są automatyczne wyciągane z tekstu i umieszczane w osobnej ramce. Wystarczy, że w tekście wspomnimy adres strony i zostanie on z niej po prostu wycięty. Nie podoba mi się to, że program zmienia treść tego co napisałem. Myślę, że twórca Flittera powinien to zmienić.

Z kolei wynikiem błędu jest to, że niektóre tweety wyświetlane są jako puste, lub tekst ucinany jest do jednej linijki, podczas gdy tekst liczy sobie ponad 40 znaków. Kiedy takiego tweeta otworzy się w osobnym oknie, wtedy jego treść jest już widoczna, ale przecież nie o to chodzi.

Twórca programu zadbał o łatwy i atrakcyjny wizualnie wygląd widoku tworzenia wiadomości, zarówno jeśli chodzi wybór obrazków z galerii czy nawet wybór osoby, o której chcemy wspomnieć. Wystarczy wprowadzić znak „@”, a obok niego pojawi się chmurka z listą wszystkich osób, które śledzimy. Gorzej niestety, że wprowadzenie kolejnego znaku nie zawęża listy wyszukiwania. W Flitterze zrobione jest to ładnie, ale mało praktycznie. Zamiast graficznego wodotrysku wolałbym jednak rozwiązanie znane np. z Tweetbota. W tamtym programie lista wyświetlana jest pod spodem, zawężona do osób lub kont, które mają w swojej nazwie wpisany już ciąg znaków.

Podoba mi się za to udostępnienie popularnych rozbudowanych emotikon w ASCII, które czasem mówią więcej niż tekst, a na pewno więcej niż kolorowe buźki emoji.

Zostając przy ekranie tworzenia tweetów wspomnieć muszę znowu o tym, co mi się nie podoba. Kiedy odpowiadamy na tekst innego użytkownika, to niestety nie jest on automatycznie wyświetlany ani nad, ani pod wiadomością. Aby zobaczyć treść wiadomości, na którą odpowiadamy, należy stuknąć w nazwę użytkownika, któremu odpowiadamy. Takie jest zamierzenie autora, ale mi się to nie specjalnie podoba.

Kolejna rzecz, w przypadku konwersacji, w których bierze udział kilku użytkowników Flitter nie pozwala na odpowiedzenie na ostatni tweet wszystkim użytkownikom. Możemy odpowiedzieć tylko jego autorowi. To bardzo niewygodne w sytuacji, w której w konwersacji bierze udział kilka użytkowników, którzy nie obserwują się wzajemnie. Tutaj wygrywa zdecydowanie Tweetbot, Twitterrific czy oficjalny klient Twittera.

Brakuje mi też bardzo widoku powiadomień, w którym widzę, kto zacytował lub odpowiedział na mojego tweeta, kto go polubił, podał dalej lub dodał mnie do obserwowanych. O statystykach, które oferuje oficjalna aplikacja i Tweetbot nie wspominając, choc Flitter oferuje ich bardzo ładną, ale niestety ograniczoną namiastkę. Możemy bowiem wyświetlić wykres pokazujący, jak często ktoś wspomniał o nas w swoi tweecie.

Możemy co prawda wybrać, czy system wewnętrznych powiadomień da nam znać o polubieniu lub podaniu dalej, albo o tym, że ktoś dodał nas do znajomych (nie możemy wybrać jednego i drugiego), ale to zdecydowanie za mało, przynajmniej dla mnie.

Ciekawą funkcją, którą oferuje Flitter, jest możliwość zabezpieczenia dostępu do programu za pomocą odcisku palca. Jeśli nasz iPhone trafia czasem w ręce innych osób i nie chcemy, by miały dostęp do naszego konta na Twitterze, możemy w ten sposób zablokować dostęp do tego programu. Rozwiązanie ciekawe, które chętnie zobaczyłbym w wielu innych programach.

Wspomnę jeszcze na koniec o tym, że Flitter nie odświeża wiadomości w czasie rzeczywistym - nie wspiera funkcji strumieniowania linii czasu, jak robią to Twitter czy Twitterrific. Muszę przyznać, że nie jest to aż taki problem i da się z tym żyć, choć wolę rozwiązanie z tamtych aplikacji.

Flitter to ciekawy program, ale moim zdaniem wymaga jeszcze dopracowania (poprawienia błędów i dodanie brakujących funkcji), by mógł mierzyć się z płatnym Tweetbotem. Jego największą zaletą jest to, że jest od niego znacznie tańszy. Za te 13,99 zł otrzymujemy ładny program, który wyświetla tweety w porządku chronologicznym, nieprzedzielane reklamami. Jeśli jednak nie przeszkadzają wam reklamy i sieczka, którą z linii czasu robi oficjalna aplikacja, to zostańcie przy niej.

Flitter dla iPhone'a w App Store w cenie 13,99 zł.