Klawiatury w nowych MacBookach Pro i 12-calowych MacBookach wzbudzają wiele kontrowersji nie tylko ze względu na swoją awaryjność, ale także ze względu na bardzo niski skok klawiszy. Po kilku miesiącach pracy mogę już podzielić się z Wami, Drodzy Czytelnicy, moimi wrażeniami.

Postanowiłem jednak pójść trochę dalej — dokonać swego rodzaju klawiaturowej podróży do przeszłości i sprawdzić, jak będzie mi szło pisanie na starszych konstrukcjach. Tak się bowiem składa, że mam w domu kilka starszych Maców. Niniejszy tekst powstał więc na wbudowanych w nie lub tylko dołączonych do nich klawiaturach.

Apple Pro Keyboard (M7803)

Pierwszy iMac ekscytował swoim wyglądem, zarówno kształtem, jak i półprzezroczystą obudową. Nic zatem dziwnego, że stylistykę tę przejęły nie tylko komputery PowerMac G3 i G4, ale także akcesoria, w tym i klawiatury. W 2000 roku Apple wprowadziło do sprzedaży model Apple Pro Keyboard o oznaczeniu kodowym M7803, wyposażony w wydzielony blok klawiszy do sterowania kursorem (oryginalna klawiatura do iMaca Bondi Blue była jego pozbawiona). Połączenie przezroczystej pleksi z czarnymi klawiszami do dzisiaj robi wrażenie. Podobnie jak klawiaturę dołączaną do iMaca Bondi Blue, można ją bez problemu podłączyć do nowszych i najnowszych komputerów Mac (w przypadku nowych MacBooków i MacBooków Pro potrzebna będzie oczywiście przejściówka). Jak jej poprzedniczka i wiele następnych, może służyć także za prosty hub USB. Posiada bowiem dwa porty tego typu. Klawiatura służy jednak do pisania, skupię się więc na klawiszach.

Ta mająca 18 lat klawiatura wciąż działa. Przyznać jednak muszę, że dawno już odzwyczaiłem się od pisania na tego typu urządzeniach. Klawisze są wysokie niczym drapacze chmur i trzeba się naprawdę wysilić, by przycisnąć je do końca. I choć 18 lat temu sam używałem klawiatur o podobnej konstrukcji, to jednak dzisiaj pisanie na niej nie należy do zbyt wygodnych i na dłuższą metę jest męczące. Niewątpliwym jej plusem jest to, że trudno na niej przypadkowo nacisnąć jakiś inny klawisz, co dość często zdarza mi się na klawiaturze mojego MacBooka Pro z połowy 2017 roku. Napisałem za jej pomocą kilka tekstów i nie zdarzyła mi się żadna przypadkowa literówka. Jestem także pod wrażeniem jej wytrzymałości. Niemal 20 lat i działa właściwie bez zarzutu.

Klawiatura w PowerBooku Pismo

PowerBook Pismo został wprowadzony na rynek w tym samym roku co klawiatura Apple Pro Keyboard. Był to pierwszy komputer przenośny Apple wyposażony w porty FireWire 400 oraz opcjonalnie AirPort, pozwalający mu na bezprzewodowe łączenie się z siecią. Tym razem jednak interesuje mnie przede wszystkim klawiatura, która znalazła się w tym laptopie. Była to ta sama konstrukcja, co montowana w poprzednim modelu PowerBooka G3 o nazwie Lombard.

Klawiatura wykonana jest z ciemnobrązowego przezroczystego plastiku. Widać więc ukryty pod klawiszami mechanizm. Dla mnie klawiatura w tym PowerBooku wygląda dzięki temu bardzo ciekawie. Same klawisze są jakby spłaszczoną wersją tych montowanych w klawiaturach dołączanych do komputerów stacjonarnych - co w owym czasie było powszechną praktyką u wszystkich producentów komputerów.

Także i w tym wypadku po 18 latach wszystko działa bez zarzutu (jak i sam komputer, choć uruchamiam go już tylko ze względów sentymentalnych). Żaden ze znaków nie wytarł się w trakcie używania. Rozmiar klawiszy pozwala na w miarę wygodne pisanie. Również i tutaj jednak skok klawiszy jest bardzo duży w porównaniu ze współczesnymi klawiaturami Apple, a z najnowszymi MacBookami i MacBookami Pro w szczególności. Pisząc na tej w PowerBooku Pismo, mam wrażenie, że moje palce zapadają się w tym komputerze. Pomimo tego pisze się mi na jego klawiaturze znacznie lepiej niż na opisanej wyżej klawiaturze Apple Pro Keyboard. Także i na niej przypadkowe naciśnięcie nie tego klawisza, co trzeba, zdarza się rzadko, a przy pisaniu tego tekstu zdarzało się sporadycznie, głównie za sprawą zamienionych miejscami w starych systemach liter ż i ź. Dopiero w Mac OS X Leopard litera „ż” znalazła się pod klawiszem „Z”, a litera „ź” trafiła pod klawisz „X”. Wcześniej ich położenie względem siebie było odwrócone. Pamiętam jeszcze, jak starzy macowi wyjadacze narzekali właśnie na ten krok Apple.

Wspomnę jeszcze, że przynajmniej do 2007 roku klawiatury w laptopach Apple pozbawione były prawego klawisza CMD (pojawił się on na pewno w pierwszych modelach MacBooków Pro Unibody). Zamiast niego obok spacji znajdował się klawisz ENTER. Ten duży, którym zatwierdzamy zmiany i rozpoczynamy nową linię w tekście, to w nomenklaturze Apple klawisz RETURN, stąd umieszczona na nim zarówno w starym Pismo, jak i najnowszych MacBookach Pro, ikona strzałki symbolizującej właśnie powrót do początku.

Klawiatura A1243.

Pierwszym moim komputerem Apple nie był jednak Pismo czy PowerMac G3 (oba komputery znajdują się w mojej prywatnej niewielkiej kolekcji), ale pierwszy aluminiowy iMac z połowy 2007 roku. Do komputera tego dołączano klawiaturę o konstrukcji wyspowej, wzorowaną na tej wprowadzonej rok wcześniej w białych i czarnych MacBookach. Klawisze były od siebie wyraźnie oddzielone i dla każdego z nich znalazło się osobne wycięcie w obudowie, nad którą nieznacznie wystawały. Muszę przyznać, że po przesiadce na wspomnianego iMaca potrzebowałem trochę czasu, by się do tej klawiatury przyzwyczaić. Później jednak pisałem na niej teksty w tempie wręcz ekspresowym. Ceniłem sobie bardzo blok numeryczny i zawsze wolałem ją od wersji bezprzewodowej, która była za lekka i trochę niestabilna. Przez ostatnie pół roku korzystałem z niej do pisania kodu w Xcode na firmowym iMacu.

Po latach przyznać jednak muszę, że nie jest to - przynajmniej dla mnie - do końca wygodny produkt. Oczywiście pisze się na niej znacznie szybciej i wygodniej niż na wspomnianych wyżej muzealnych już urządzeniach. Skok klawiszy, choć znacznie mniejszy, jest jednak wciąż dość wysoki, w związku z czym nie jestem w stanie pisać równie szybko, jak na współczesnych klawiaturach. Przesiadając się czy to z MacBooka Air, czy to z MacBooka Pro z połowy 2017 roku, miałem znowu wrażenie, że moje palce muszą pokonać znacznie dłuższą drogę niż powinny. A że z wyglądu nie różniła się ona specjalnie od tej w pierwszym ze wspomnianych wyżej laptopów, dość często zdarzało mi się gubić znaki - palce przyzwyczajone były do znacznie niższego skoku klawiszy. Co jednak ważne, moja klawiatura od iMaca z 2007 roku wciąż działa bez żadnych problemów. Jedynym widocznym znakiem czasu jest niestety lekka zmiana koloru. Klawisze przybrały bardziej kremowy odcień. Nie są już śnieżnobiałe, jak na początku.

Klawiatura w białym MacBooku (wzór z 2006 roku)

To był mój drugi komputer Apple i pierwszy laptop tej marki. Wykonany w całości z białego plastiku nawiązywał swoim designem do wcześniejszej serii iBooków. To właśnie w tym modelu, wprowadzonym na rynek w 2006 roku, Apple zastosowało pierwszy raz nową klawiaturę o konstrukcji wyspowej, w której klawisze są od siebie wyraźnie oddzielone i wystają z obudowy, w której znalazły się dla nich odpowiednie otwory. Do dzisiaj klawiatura w moim MacBooku z połowy 2007 roku działa bez zarzutu.

Mojego białego staruszka uruchomiłem przy okazji tego tekstu. O dziwo, klawisze w tej klawiaturze reagują trochę inaczej niż w opisanej wyżej przewodowej zewnętrznej klawiaturze A1243. Mają jakby nieznacznie niższy skok, więc pisanie wymaga mniej wysiłku, a z drugiej strony reagują szybciej na podniesienie palca, tak jakby były umieszczone na jakichś sprężynach (a to przecież mechanizm nożycowy). Efekt przypomina trochę trampolinę, palce jakby wyrzucane były w górę po naciśnięciu klawiszy. W porównaniu z obecnymi konstrukcjami wystają bardziej ponad obudowę, przez co łatwiej jest o przypadkowe zahaczenie któregoś z nich, zwłaszcza podczas szybkiego pisania.

Kiedy go kupiłem, moje palce były już przyzwyczajone do tego typu konstrukcji, dlatego pisałem na nim szybko bez specjalnych literówek. Nawet dzisiaj, po ponad 10 latach, pisze mi się na tym komputerze wygodnie, choć on sam jest dość gruby i ciężki w porównaniu z MacBookami Air, Pro czy nowymi 12-calowymi modelami tego właśnie komputera.

Klawiatura w białym MacBooku (wzór z 2006 roku) była też ostatnią wyposażoną w osobny przycisk ENTER i logo Apple na klawiszach COMMAND.

Klawiatura w MacBooku Pro z połowy 2009 roku

Na moim 13-calowym MacBooku Pro z połowy 2009 roku napisałem większość tekstów na moim starym i już nieistniejącym blogu (mackozer.pl) oraz sporo tekstów na MyApple. Klawiatura w tym modelu jest niemal identyczna z tą w białym MacBooku, z wyjątkiem braku klawisza Enter, który zastąpił prawy Alt/Option. Skok klawiszy jest prawie taki sam i klawisze reagują w podobny sposób. Występuje też opisany przeze mnie wyżej efekt trampoliny (klawisze jakby odpychają palce przy ich zwolnieniu), choć nie jest tak silny jak w przypadku białego MacBooka. Do dzisiaj pisze mi się na nim bardzo dobrze, choć moje palce przyzwyczaiły się już do trochę niższego skoku klawiszy.

Po ponad dziewięciu latach wszystkie klawisze działają bez zarzutu, żaden też nie uległ wytarciu, jak to miało miejsce w przypadku mojego MacBooka Air.

Klawiatura w MacBooku Air (model z 2013 roku)

MacBook Air, o którym kilkukrotnie pisałem już na łamach MyApple, był ze mną na dobre i na złe przez wiele lat. Jego klawiatura ma wyraźnie niższy skok niż te w opisanych wyżej MacBooku i MacBooku Pro. Nie ma też ciekawego, ale sprawiającego mieszane odczucia efektu trampoliny. Po ponad pięciu latach działa ona dalej bez zarzutu. Niestety, jej — jedyną dotąd zauważalną — wadą jest wycieranie się klawiszy. Po kilku latach pracy klawisze A, S, D, P, CMD, ALT i lewy SHIFT były wytarte do przezroczystego plastiku. Wyglądało to koszmarnie. Na szczęście klawisze w tej klawiaturze można bardzo łatwo wymienić, dzięki temu można szybko przywrócić jej dobry wygląd.

Klawiatura w MacBooku Pro z Touch Barem (model z połowy 2017 roku).

O tym, jak wadliwe są klawiatury w nowych MacBookach Pro i 12-calowych MacBookach, napisano już wiele. Ja sam pisałem o tym kilka razy na łamach MyApple, a prawy SHIFT musiałem już dwa razy reanimować, dlatego tutaj pominę ten temat. Każdy chyba wie, że pod tym względem nowa klawiatura jest konstrukcją nieudaną. Warto jednak pamiętać, że wzbudza ona kontrowersje nie tylko swoją awaryjnością, ale i całym swoim charakterem. Przede wszystkim jest to klawiatura o bardzo niskim skoku. Klawisze właściwie ruszają się tylko minimalnie. Zmiana przyzwyczajeń to jednak tylko kilka dni. Osobiście bardzo sobie cenię ten super niski skok. Dzięki temu klawisze naciskać można prawie bez wysiłku, pozostaje niemal tylko ruszać palcami, by wcelować w ten właściwy. Moje palce i dłonie męczą się przez to o wiele mniej niż w przypadku wszystkich wymienionych wyżej modeli klawiatur, nawet tej zamontowanej w MacBooku Air. Klawisze są też wyraźnie większe w porównaniu z tymi montowanymi w starszych modelach MacBooków, MacBooków Pro i Air. Dzięki temu łatwiej jest w nie trafić. Niestety jedno i drugie - super niski skok oraz większa powierzchnia klawiszy - powoduje to, że łatwiej też o przypadkowe naciśnięcie jakiegoś sąsiedniego klawisza. Problem nie jest może specjalnie duży, ale tego typu przypadki zdarzają mi się podczas pisania zdecydowanie częściej niż w opisanych wyżej klawiaturach.

Pasek Touch Bar stanowi integralną część klawiatury i zastępuje wcześniejszy rząd klawiszy funkcyjnych. Rozwiązanie to w codziennej pracy okazuje się niezwykle praktyczne. Zamiast bawić się w skróty klawiszowe, zwłaszcza jeśli ich nie znam, mam pod ręką zawsze wirtualne klawisze ze wszystkimi podstawowymi funkcjami edycji czy sterowania danym programem. Po pół roku używania nowego MacBooka Pro nie tęsknię za fizycznymi klawiszami funkcyjnymi.

Klawiatura idealna?

Pisząc na tych wszystkich klawiaturach, zastanawiałem się, czy istnieje — a jeśli nie, to jak mogłaby wyglądać — klawiatura idealna. Niestety wszystkie przeze mnie opisane mają swoje plusy i minusy, a niektóre także wyraźne wady. Jak zatem mogłaby wyglądać taka moja idealna klawiatura? Byłaby to hybryda klawiatur z MacBooka Air i najnowszych MacBooków Pro. Większe klawisze, takie jak w MacBooku Pro, ale z bardziej wytrzymałym mechanizmem nożycowym, takim jak w MacBooku Air, a co za tym idzie trochę wyższym skokiem (jestem w stanie oddać ten super niski skok za bezawaryjność). Do tego oczywiście Touch Bar. Gdyby Apple wypuściło komputer z taką klawiaturą, to chyba bym się nie zastanawiał nad zakupem.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 2/2018

Pobierz MyApple Magazyn nr 02/2018