W tym krótkim mini numerze naszego magazynu dzielimy się naszymi przemyśleniami na koniec mijającego roku. Zdecydowałem się na bardzo osobiste podsumowanie tego, co w ostatnich dwunastu miesiącach wydarzyło się w moim technologicznym życiu.

Zacznę jednak od tego, na co nie miałem większego wpływu, ale co miało wpływ na mnie. Chodzi oczywiście o Apple Pay i zegarek Apple Watch. W czerwcu, w kilku bankach w naszym kraju, ruszyła usługa Apple Pay. Od tego czasu tylko w sporadycznych przypadkach zdarza mi się płacić gotówką (tak, są jeszcze sklepy bez terminalu kart płatniczych), fizyczną kartą płatniczą lub kredytową, a także iPhone'em. Podstawowym sposobem płatności stał się dla mnie zegarek Apple Watch. Mój wysłużony Apple Watch pierwszej generacji (nazywany przez niektórych „Series 0”) służy mi teraz nie tylko do rejestracji mojej codziennej aktywności (staram się spalić każdego dnia aktywnie około 1000 kalorii), pokazywania aktualnego czasu, godziny wschodów i zachodów słońca czy powiadomień, ale także do płacenia niemal za wszystkie możliwe zakupy. Od wprowadzenia Apple Pay w Polsce zdarzyło mi się tylko dwa razy zapłacić iPhone'em. Z kolei ani razu nie zapłaciłem Apple Pay na komputerze Mac. Podejrzewam, że wynika to z braku wsparcia dla tej metody w usługach płatności online.

Mój wysłużony zegarek wciąż działa i spełnia swoje zadanie. Nawet bateria w nim daje jeszcze radę, choć wyrobiłem sobie nawyk odkładania go na stojący na biurku specjalny stojak z ładowarką, kiedy siadam do pracy przy komputerze. Bardzo rzadko więc zdarza się, by wyładował się podczas noszenia, np. spaceru w parku czy lesie. Coraz bardziej jednak kuszą mnie nowe modele Apple Watcha, głównie za sprawą dokładniejszych funkcji mierzenia tętna, wykrywania w nim anomalii i alarmowania o tym użytkownika. Czekam też na udostępnienie funkcji EKG w naszym kraju. Wtedy nie będę się wahał nad zmianą.

Dodam, że będzie to prawdopodobnie jedyne urządzenie Apple, które kupię w przyszłym roku. iPhone XS Max ma już właściwie wszystko, czego potrzebowałbym w smartfonie, a jego cena zdecydowanie tym bardziej skutecznie zniechęca mnie przed porzuceniem go w przyszłym roku na rzecz kolejnego modelu. Co takiego może mieć jego następca? Pewnie lepszy procesor, lepszą kamerę i może nieznacznie ulepszony ekran. Być może Apple porzuci w nim gniazdo Lightning na rzecz USB-C. Nie ma co się oszukiwać. iPhone, a także i inne smartfony, to urządzenia, które już okrzepły, a rewolucja dobiegła końca. Można już właściwie liczyć tylko na niewielkie usprawnienia. Ciekawy jestem, czy – a jeśli tak, to kiedy – zakończy się ten bezsensowny już moim zdaniem „wyścig zbrojeń” producentów smartfonów, polegający na wypuszczaniu nowych modeli co roku.

O nowym iPadzie nawet nie myślę. Mój iPad Air 2 wciąż daje radę, a używam go głównie do oglądania filmów w podróży pociągiem czy samolotem i uczenia dzieci programowania w aplikacji Swift Playgrounds. Podstawowym moim narzędziem pracy zawsze był, jest i raczej będzie w przyszłości komputer Mac. Tutaj także nie przewiduję żadnych zmian.

Minionych dwanaście miesięcy, a właściwie trzynaście, upłynęło mi przede wszystkim pod znakiem programowania. Po 2,5 roku samodzielnej nauki Swifta rozpocząłem pracę w firmie tworzącej oprogramowanie mobilne, na stanowisku juniora. Było to bardzo ciekawe i pouczające doświadczenie. Okazało się bowiem, że po tych 2,5 roku wciąż wiedziałem niewiele. Wyzwania, które przede mną postawiono, wymagały ode mnie uczenia się zaawansowanych technologii w czasie wręcz ekspresowym. Z własnego doświadczenia i rozmów z wieloma znajomymi deweloperami z różnych stron Polski wiem, że praca w tzw. software house'ach, robiących aplikacje na zamówienie, bywa bardzo stresująca. Wciąż nie ma bowiem wielkiej konkurencji na rynku, a zamówień jest tyle, że nikt nie jest w stanie tego przerobić, w związku z czym każdy zawalony jest robotą na tyle, że nikt nie ma czasu na naukę juniorów. O pracę jest stosunkowo łatwo, ale ostrzegam, jeśli nauczyliście się programowania i zamierzacie rozpocząć pracę jako Swift czy Android junior deweloper, przygotujcie się na to, że zostaniecie rzuceni na głęboką wodę i to właściwie bez koła ratunkowego. Te pierwsze miesiące mogą być dla Was bardzo stresujące i możecie szybko wypalić się w nowym miejscu pracy. Nie poddawajcie się jednak. Jeśli tylko chcecie się dalej rozwijać, to nowy pracodawca szybko Was znajdzie. Jeśli nauka programowania będzie jednym z Waszych postanowień noworocznych, to nie wahajcie się. Na to nigdy nie jest za późno.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 5/2018

Pobierz MyApple Magazyn nr 5/2018