Od chwili zaprezentowania Apple Arcade w minionych miesiącach przeczytałem wiele sceptycznych czy wręcz krytycznych komentarzy na temat tej nowej usługi, oferującej gry na żądanie w ramach stałego abonamentu. Pretensje dotyczyły przede wszystkim tytułów i jakości gier, jakie mają się tam znaleźć. Moim zdaniem są one niesłuszne. Uważam, że Apple Arcade to jedna z lepszych usług w portfolio firmy z Cupertino. Dość wspomnieć o tym, że strzał jest celny, świadczy choćby reakcja Google, które zapowiedziało właśnie podobną usługę (na razie jednak ograniczoną tylko do USA). Dlaczego jednak uważam, że Apple Arcade to strzał w dziesiątkę, postaram się odpowiedzieć poniżej.

Stali czytelnicy MyApple z pewnością pamiętają moje oczekiwania wobec przystawki Apple TV czwartej generacji (obecnie nazywa się ona Apple TV HD). Liczyłem, że będzie to konsola Apple, a ostatecznie doczekałem się tam gier z iPhone'a i iPada, a nie tytułów z dużych konsol. Wyjątkiem było chyba tylko Star Wars od Disneya, ale gra ta, wraz z zamknięciem serwisu z grami Disneya, została szybko usunięta z App Store. Ostatecznie kupiłem więc PlayStation 4 i nie żałuję. Nie oczekuję już od Apple konsoli na miarę tej od Sony, co nie znaczy, że na platformę iOS nie powstają i nie powstawały fajne gry. Nie są to jedynie pozycje typu casual. W App Store pojawiają się dobre wyścigi samochodów,  gry przygodowe czy strzelanki, także te klasyczne  – arcade. Potrafię w nie grać czasami dłużej niż w niejedną grę na PS4. Jeśli nie będziemy mierzyli gier na platformę iOS tą samą miarą co gier na PS4 czy Xboksa, to okaże się, że jest tam naprawdę dużo dobrych tytułów. Za większość trzeba płacić nieraz po kilkadziesiąt złotych, a inne są dostępne w znienawidzonym przeze mnie modelu freemium. Większość dotąd nie wychodziła w wersji na Apple TV, nie wspominając już o Macu. Apple Arcade rozwiązuje wszystkie te bolączki i problemy.

Jedna platforma do grania na właściwie każdym urządzeniu Apple, od iPhone'a przez iPada, najnowszego iPoda touch, Apple TV HD i 4K po komputery Mac – i wszystko to w abonamencie w cenie porównywalnej z ceną jednej dobrej gry dla iOS. Dla przykładu popularne i piękne, choć nie oszukujmy się, bardzo proste gry jak Alto's Adventure z 2015 roku czy jej kontynuacja Alto's Odyssey kosztują 23,99 zł, a więc niemal tyle, ile miesięczny abonament w Apple Arcade. Na starcie usługi w Apple Arcade znalazło się ponad 70 gier. Ja sam odszukałem już kilka, w które gram z przyjemnością i których przejście zajmie mi przynajmniej kilka miesięcy. Są w śród nich gry przygodowe, jak choćby „Oceanhorn 2” (na tę grę czekaliśmy z synami przez kilka lat), „Spaceland” czy „Overland”, strategiczno-logiczne jak „Operator 41”, platformówki jak choćby „Projection” oraz casualowe jak „Assemble” czy „Mini Motorways”. To tylko kilka z tytułów, za które musiałbym zapłacić normalnie tyle, ile za przynajmniej pół roku abonamentu Apple Arcade, a to jedynie kilka z gier, w które miałem okazję zagrać. Przy stałym abonamencie możemy zapomnieć o grach freemium, żądających od nas dodatkowej opłaty czy wyświetlających reklamy. Jestem zdania, że Apple Arcade przywróci grom mobilnym dawny czar, który prysł wraz z mikropłatnościami i reklamami.

Oczywiście pomysł na usługę z grami czy szerzej z aplikacjami w abonamencie nie jest niczym nowym. Wspomnieć tutaj muszę choćby o usłudze Setapp, z której korzystam od kilku lat, a w ramach której oferowanych jest już grubo ponad sto aplikacji dla Maca. Apple oczywiście ma zdecydowanie większy zasięg, biorąc pod uwagę, ile iPhone'ów i iPadów jest na rynku (nie licząc komputerów Mac czy przystawek Apple TV), a to dla twórców gier jest obietnicą naprawdę dużych zysków. Obecność gry w Apple Arcade to nie tylko profity, ale także bardzo dobra promocja gry. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to brak w ofercie tytułów już dostępnych w sklepie oraz ekskluzywność, która może być dla popularności tej usługi zwłaszcza wśród deweloperów pewnym ograniczeniem. Gry, które pojawiają się w Apple Arcade, nie mogą być dostępne na konkurencyjnych platformach mobilnych, czyli na Androidzie. To z tym prawdopodobnie związany jest brak starszych, ale jakże popularnych tytułów, jak choćby Monument Valley czy wspomniane już Alto's Adventure i Alto's Odyssey. Z drugiej jednak strony to wciąż użytkownicy iPhone'ów i iPadów chętniej kupują gry w sklepie niż użytkownicy urządzeń z systemem Android, a konkurencyjna usługa od Google wystartuje na razie jedynie w USA.

Apple Arcade może być też dla Apple zdecydowanie bardziej dochodowym biznesem niż usługa Apple TV+. Przede wszystkim produkcje telewizyjne kosztują krocie, wiadomo, że Apple wydaje na nie majątek, a cena za miesięczny dostęp będzie taka sama jak w przypadku Apple Arcade. Co więcej wszyscy, którzy kupią sobie nowe urządzenie Apple, np. iPhone'a, iPada, Maca czy Apple TV, dostęp na rok do Apple TV+ otrzymają za darmo. Tymczasem wszystkie seriale dostępne na starcie w tej usłudze będzie można obejrzeć w tydzień, a przynajmniej w miesiąc, a przejście nawet połowy z tych obecnie dostępnych ponad 70 gier, jak już wspomniałem, może zająć wiele miesięcy, a nowe atrakcyjne tytuły mają pojawiać się w Apple Arcade co tydzień.

Sądzę, że Apple Arcade zaskarbi sobie serce wielu użytkowników iPhone'ów i iPadów – przede wszystkim tych urządzeń, granie na Macu czy Apple TV będzie, moim zdaniem, niejako dodatkiem, choć już teraz są tytuły (wspomniane Oceanhorn), w które lepiej gra mi się za pomocą pada na Apple TV (podejrzewam, że ta gra prędzej czy później pojawi się także w wersji dla Playstation 4). Uważam, że po Apple Music, Apple Arcade będzie drugą najbardziej popularną usługą w portfolio firmy z Cupertino. Tak naprawdę nie ma ona obecnie realnej konkurencji.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 7/2019

Pobierz MyApple Magazyn nr 7/2019