O „Oceanhorn: Monster of Uncharted Seas” pisałem na MyApple wielokrotnie. To jedna z najlepszych – moim zdaniem  – gier przygodowych, jakie powstały. Inspirowana klasyką (Legend of Zelda) gra powstała w wersji dla iOS, macOS, tvOS, Android, PS4, Xbox One, Windows i Nintendo Switch. Gracz wcielał się tam w postać chłopca, który starając się rozwiązać zagadkę zaginięcia swojego ojca, musi pokonać żyjące w oceanie bestie, w tym tytułowego potwora - Oceanhorn. Akcja gry rozgrywała się na wyspach archipelagu powstałego po upadku i pochłonięciu przez wody oceanu królestwa Arkadii. „Oceanhorn 2: Knights of the Old Realm” to prequel tej historii, bo przestawia wydarzenia o tysiąc lat wcześniejsze.

Królestwo Arkadii najeżdża armia złego czarodzieja Mesmerotha. Bohater rusza do walki w towarzystwie Trin, córki Archimedesa, wodza Arkadii, oraz humanoidalnego robota o imieniu Gen, który kojarzyć się może trochę z C3P0 z sagi „Gwiezdne Wojny”. Musi on nie tylko walczyć z siłami Mesmerotha, w tym z supersilnymi bossami, ale i zjednoczyć różne nacje i rasy – ludzi, Owrusów (ludzi-ptaków) i wodnych Gillfolków. Podczas gry będzie on więc zarówno walczył, jak i zbierał różne przedmioty, przeszukiwał osady, lasy czy jaskinie. Tak jak w pierwszej części, znajdzie na swojej drodze gliniane naczynia, w których kryć się będą m.in. paczki z energią, oraz monety,  amunicję do tej czy innej broni, a także skrzynie. W tych ostatnich ukryte są większe skarby (zwykle przeliczane od razu na momenty) i klucze otwierające przejścia do kolejnych miejsc w grze. Wspomnieć wypada o pojawieniu się nowej broni, pistoletu miotającego magiczne pociski.

Gra ma wyraźnie lepszą grafikę od swojej poprzedniczki. Nie jest to rzut izometryczny, jak w pierwszej części, a widok 3D – kamera znajduje się obok gracza i można nią niemal dowolnie sterować. Na iPadzie bądź iPhonie robi się to, przesuwając lewym kciukiem po ekranie. Prawym obsługuje się sterowanie samym bohaterem. Świat widziany z tej perspektywy wygląda bajecznie, choć oczywiście nie ma tutaj mowy o jakimś super realizmie jak z najnowszych dużych konsol. Ważne jest jednak to, że produkcja ta narysowana jest z takim wdziękiem, że pobudza wyobraźnię i gra się w nią naprawdę przyjemnie.

Według mnie gra zdecydowanie bardziej nadaje się do sterowania za pomocą kontrolera i nie ukrywam, że przyjemniej mi się w nią gra na Apple TV, choć na iPadzie czy iPhonie wygląda równie wspaniale i daje dużo radości. Na tych urządzeniach zresztą gram w nią częściej - iPhone'a mam zawsze przy sobie, a Apple TV podłączone jest do telewizora, z którego korzystać chce także reszta rodziny (zwłaszcza moi synowie).

Jak na razie to dla mnie najlepsza pozycja dostępna w Apple Arcade. Nie jest to na pewno gra typu casual, a klasyczna gra przygodowa z elementami zręcznościowymi (walka z siłami Mesmerotha i potężnymi bossami). Już dla niej samej  choćby warto skusić się na testowy, bezpłatny miesiąc subskrypcji w Apple Arcade.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 7/2019

Pobierz MyApple Magazyn nr 7/2019