Apple od ubiegłego roku dość mocno stawia na gry dostępne na niemal wszystkie urządzenia, a więc iPhone'y, iPady, komputery Mac i Apple TV. Świadczy o tym usługa Apple Arcade, w której w ramach miesięcznego abonamentu użytkownicy mają dostęp do stale poszerzanej listy gier. Obecnie jest to już 128 tytułów. Jest w śród nich sporo gier, które wciągają na dłużej i w które zdecydowanie lepiej się gra za pomocą kontrolera. Tych do wyboru jest całkiem sporo, a jedną z marek, która powinna być dobrze znana graczom grającym na urządzeniach Apple jest Steelseries. Kilka tygodni temu do sprzedaży trafił Nimbus+ następca popularnego kontrolera tej marki - Nimbus. Miałem okazję go intensywnie testować grając w gry nie tylko z Apple Arcade na iPhonie, iPadzie, Macu i Apple TV.

Steelseries Nimbus+ posiada obudowę z matowo wykończonego tworzywa o bardzo dobrym profilu. Świetnie leży w dłoni, a wszystkie klawisze znajdują się wygodnie pod palcami. Pod tym względem to właściwie klasyczna konstrukcja: dwa analogowe klikalne joysticki (działają jak przyciski L3 i R3), i umieszczone nad nim po skosie d-pad (przyciski góra, dół lewo, prawo) oraz przyciski akcji (X, Y, A, B), do tego zestaw dwóch par triggerów obsługiwanych palcami wskazującymi (przyciski L1, L2 oraz R1 i R2). Pod względem układu przycisków i joysticków jest to jakby miks tego co znamy z kontrolerów do Playstation i Xboksa. Także wizualnie Nimbus+ znajduje się gdzieś pomiędzy nimi.

Pomiędzy d-padem oraz przyciskami akcji umieszczono klawisze funkcyjne pozwalające na powrót do ekranu startowego czy wywołanie menu. Nad nim znalazł się wskaźnik statusu urządzenia i naładowania jego baterii.

Ciekawy rozwiązaniem jest specjalny, znajdujący się w zestawie uchwyt na iPhone'a, który można przymocować za pomocą specjalnych prętów wsuwanych w dwa otwory z przodu kontrolera. Taka konstrukcja jest stabilna ale i o wiele cięższa, co szybciej męczy dłonie. Faktycznie po godzinie gry w ten sposób musiałem odpocząć. Z drugiej strony, jest to rozwiązanie bardzo wygodne, jeśli gramy właśnie na iPhonie. Nie musimy martwić się tym, gdzie i jak ustawić smartfona, ten umieszczony jest bezpośrednio na kontrolerze. Razem z kontrolerem tworzy z iPhone'em coś na kształt przenośnej konsoli. Co ważne, jeśli za pomocą kontrolera gramy na iPadzie, Apple TV czy Macu, wspomniany uchwyt możemy odłączyć i schować do pudełka.

Nimbus+ posiada wbudowany akumulator, a ładowany jest za pomocą kabla Lightning, a więc tego, którym zwykle ładujemy iPhone'a lub iPada. Dla jednych będzie to zaleta, dla innych wada. Warto jednak pamiętać, że jest to kontroler stworzony z myślą o użytkownikach urządzeń Apple, a już zwłaszcza iPhone'ów lub iPadów, więc jakiś kabel Lightning w domu powinien się znaleźć. Z drugiej strony iPaday Pro posiadają już złącze USB-C i osobiście wolałbym by właśnie takie uniwersalne gniazdo służyło do ładowania tego kontrolera. Co ważne, Nimbus+ na jednym ładowaniu może działać do 50 godzin i faktycznie ten czas jest osiągalny. W domu, grając średnio godzinę dziennie, ładować będziemy go nie częściej niż raz na miesiąc, a jeśli zabierzemy go w podróż, to jedno ładowanie wystarczy nam na zabawę przez całą, nawet bardzo daleką podróż.

Jakość wykonania, niezawodność (mój stary kontroler Steelseries Stratus wciąż działa bez zarzutu), bogactwo przycisków, a także bardzo długi czas pracy na baterii i uchwyt na iPhone'a to bez wątpienia same zalety nowego kontrolera. Za to wszystko trzeba jednak zapłacić dość dużo, bo 365 złotych. To o ponad 100 złotych więcej niż kontroler do Playstation 4, który przecież także działa z iPhone'em, iPadem, komputerem Mac czy Apple TV. Steelseries Nimbus+ oferuje jednak uchwyt na iPhone'a i znacznie lepszy czas pracy na baterii (do 50 godzin w porównaniu z 4 - 8 godzinami oferowanymi przez kontroler do PS4).