Marka Sonos to od lat synonim świetnego brzmienia, równie dobrego designu i wygody korzystania z bezprzewodowych głośników w ramach systemu multi-room. Sonos w swojej ofercie ma nie tylko wolnostojące głośniki, ale i subwoofer Sonos Sub oraz dwa soundbary, większy Sonos Arc oraz mniejszy (i tańszy) Sonos Beam. Ten drugi został właśnie odświeżony, zyskując m.in. wsparcie dla Dolby Atmos. I to właśnie drugą generację tego głośnika miałem okazję testować w ostatnich tygodniach.

Wizualnie druga generacja tylko nieznacznie różni się od pierwszej. Dalej jest to niewielki soundbar, o wymiarach 69 x 651 x 100 mm i wadze 2,8 kg z obudową wykonaną z metalicznie wykończonego plastiku. Widoczną różnicą jest maskownica, stanowiąca w Sonos Beam drugiej generacji część obudowy. Zamiast tkaniny, którą przykryte były głośniki w modelu pierwszej generacji, mamy tutaj perforowany plastik – rozwiązanie znane m.in. z większego i droższego modelu Sonos Arc. Na górnej powierzchni znalazły się te same przyciski sterowania odtwarzaniem, dioda pokazująca tryb pracy urządzenia oraz dioda sygnalizująca pracę wbudowanego mikrofonu – tak samo, jak w starszym modelu.

Z tyłu znalazły się niemal takie same porty, jak w modelu pierwszej generacji. Poza gniazdem zasilania i portem Ethernet jest gniazdo HDMI, teraz jednak wspierające eARC.

Niektórzy z czytelników z pewnością zwrócili uwagę, że pisząc o górnej powierzchni, nic nie wspomniałem o maskownicy czy otworach górnych głośników systemu Dolby Atmos. Tych w Sonos Beam drugiej generacji nie ma. Sonos Beam drugiej generacji posiada bowiem taki sam układ głośników jak starszy model. Mamy więc umieszczony centralnie gwizdek wysokotonowy, cztery głośniki średniotonowe (dwa skierowane do przodu i dwa na boki) oraz trzy pasywne głośniki niskotonowe (dwa skierowane do przodu i jeden do tyłu).

Nie znajdziemy tutaj, charakterystycznych dla soundbarów z Dolby Atmos, głośników skierowanych do góry, których zadaniem jest wysyłanie dźwięku w taki sposób, by odbił się o sufit i ściany, i by ostatecznie dobiegał do słuchacza z góry czy z tyłu. W Sonos Beam drugiej generacji efekt Dolby Atmos jest generowany cyfrowo. Dzięki odpowiednio szybkiemu nowemu procesorowi (według firmy Sonos jest on o 40% szybszy od tego, który znajdował się w poprzednim modelu), stanowiącemu mózg tego urządzenia, dodatkowe kanały surround są symulowane. Efekt uzyskiwany jest m.in. dzięki odpowiedniemu opóźnianiu i modulowaniu tychże kanałów, tak by użytkownik miał wrażenie, że dźwięki dobiegają z góry czy z tyłu.

Przyznaję, że inżynierom Sonosa sztuka ta udała się bardzo dobrze. Korzystając z Sonos Beam drugiej generacji, faktycznie możemy cieszyć się efektem Dolby Atmos, choć może nie jest on aż tak wyrazisty, jak choćby w modelu Sonos Arc. W poszczególnych filmach i serialach dźwięki dolatują z różnych stron, tworząc zdecydowanie bardziej przestrzenną scenę muzyczną. Żałuję, że nie miałem okazji porównać drugiej generacji z pierwszą (Sonos Beam testowałem już grubo ponad rok temu), ale mogę porównać go z większymi soundbarami z Dolby Atmos wyposażonymi w górne głośniki. W wielu przypadkach pod względem efektów przestrzennych Beam dotrzymywał im pola. Muszę jednak zwrócić uwagę, że mowa tutaj o urządzeniach w cenie poniżej 2000 złotych, a Beam drugiej generacji kosztuje 2199 zł. Z drugiej jednak strony Sonos Beam to przecież soundbar wybitnie kompaktowy. W tym rozmiarze nie spotkałem jeszcze żadnego urządzenia, które wspierałoby Dolby Atmos i oferowało dźwięk tej jakości. Jeśli chcemy soundbar z pełnym wsparciem dla Dolby Atmos, który będzie generował zdecydowanie bardziej przestrzenne efekty, to trzeba moim zdaniem przygotować się na sumę znacznie wyższą ( i nie chodzi mi tutaj tylko o soundbar Sonos Arc).

Zostając przy dźwięku, to właśnie marka Sonos jest dla mnie synonimem świetnego brzmienia oraz bardzo dobrze działającego systemu multiroom, i Beam drugiej generacji pod każdym względem trzyma ten wysoki poziom. Sprawdzi się więc także świetnie jako głośnik systemu multiroom do odtwarzania muzyki. Pod względem brzmieniowym jest właściwie tak samo dobrze, jak w przypadku modelu poprzedniej generacji. Mógłbym tutaj powtórzyć to, co napisałem ponad rok temu. Sonos Beam drugiej generacji generuje szeroką scenę o ciepłym dźwięku w całej szerokości pasma (generalnie głośniki Sonosa brzmią ciepło). Oczywiście cały czas do soundbaru Sonos Beam drugiej generacji możemy dołożyć subwoofer Sonos Sub, a nawet dwa głośniki tylne Sonos One. I taką konfigurację też miałem okazję testować. W tym wypadku otrzymujemy pełny system dźwięku przestrzennego z odpowiednio rozłożonymi proporcjami. Tylne głośniki mają generować dźwięki zgodnie z tym, co dzieje się na scenie, i dopełniać ją. Faktycznie to robią. Dźwięk staje się jeszcze bardziej plastyczny i mocniejszy m.in. za sprawą subwoofera Sonos Sub.

O podłączeniu i konfiguracji różnych głośników marki Sonos w ramach systemu multi-room pisałem już wielokrotnie. To jedno z najbardziej wygodnych rozwiązań dostępnych na rynku. Aplikacja dla iPhone'a od razu wykrywa nowe głośniki i przeprowadza nas szybko przez proces ich podłączania do sieci WiFi (w ramach którego należy m.in. przyłożyć iPhone'a do powierzchni soundbaru), a następnie pozwala na skonfigurowanie całych zestawów. I tak po podłączeniu do systemu subwoofera Sonos Sub i dwóch głośników Sonos One mogłem kilkoma kliknięciami skonfigurować sobie je do pracy z soundbarem Sonos Beam. Do dyspozycji użytkowników iPhone'ów jest też świetny system TruePlay dostosowania parametrów dźwięku do konkretnego pomieszczenia.

Soundbar Sonos Beam drugiej generacji to ciekawa propozycja przede wszystkim dla tych osób, które poszukują małego kompaktowego soundbaru z Dolby Atmos, który sprawdzi się nie tylko przy filmach, serialach i grach, ale także jako głośnik do słuchania muzyki, i który będzie także stanowił część istniejącego lub początek większego systemu multi room marki Sonos. Jego niewielkie rozmiary czynią go idealnym zwłaszcza w mniejszych salonach, gdzie nie ma miejsca na ogromny telewizor z ekranem o przekątnej przekraczającej 65 cali.