Technologiczny wyścig wsród producentów smart zegarków nabiera tempa. Firma Pebble, której pierwszy zegarek stał się właściwie wzorem dla wszystkich współczesnych urządzeń tego typu, w tym i Apple Watcha, ma dziś silną konkurencję w postaci gigantów takich jak Apple, Samsung czy LG i Huawei. Zamiast jednak ścigać się na moc procesora czy ilość pikseli w ekranie, poszła własną, sprawdzoną, bo wytyczoną kilka lat temu drogą.

Jak wiecie, przez około 1,5 roku byłem zadowolonym użytkownikiem zegarków Pebble poprzedniej generacji. Najpierw był to pierwszy, plastikowy model, później przesiadłem się na Pebble Steel (to samo urządzenie, tylko umieszczone w stalowej kopercie). Mimo 3-letniej konstrukcji i wynikających także z jej specyfiki ograniczeń, zegarek ten wiosną 2015 roku wciąż był jednym z najlepszych na rynku, zdecydowanie godnym polecenia.

Pebble Time

W tym czasie trwała już produkcja ufundowanych na Kickstarterze jego następców, nowych urządzeń - zegarków Pebble Time. Pierwsze egzemplarze zaczęły trafiać do fundatorów minionego lata. Jeden z egzemplarzy, dzięki uprzejmości firmy Alstor, trafił także na mój nadgarstek. Przez ostatnie miesiące zajmował go na zmianę z Apple Watchem. Poniżej możecie zapoznać się z moimi wrażeniami z jego użytkowania w tym czasie.

Pebble Time na zewnątrz

Pebble Time wygląda zdecydowanie lepiej od pierwszego plastikowego modelu i równie dobrze co Pebble Steel i Apple Watch. Powiedziałbym nawet, że jego forma jest ładniejsza od produktu Apple. Czerwony kolor nie należy do moich ulubionych, ale jego odcień dobrano na tyle dobrze, że pasuje może nie do wszystkiego, na pewno jednak do czarnego.

Obudowa niemal w całości wykonana jest z plastiku wykończonego matowo. Zarówno jego jakość, jak i wygląd jest zdecydowanie lepszy od pierwszego modelu. Dodatkowo ekran otoczony jest wykonaną ze stali czarną ramką, co zdecydowanie ten wygląd poprawia.

Pod pewnymi względami forma pozostała jednak niezmieniona względem starszych modeli. Dalej mamy przycisk powrotu z lewej strony i trzy przyciski nawigacyjne z prawej: do poruszania się po menu w górę lub w dół oraz przycisk potwierdzenia wyboru. Nie miałem problemów z ich używaniem. Nawigacja za ich pomocą nie jest może aż tak wygodna, jak ta z wykorzystaniem ekranu dotykowego i koronki w Apple Watchu, ale sprawdza się tak samo, jak w poprzednich modelach.

Nowością względem starszych konstrukcji jest znajdujący się z prawej strony, tuż obok przycisków, otwór mikrofonu, za pomocą którego można wydawać zegarkowi komendy głosowe lub dyktować odpowiedzi. Niestety, skorzystają z tego tylko użytkownicy smartfonów z Androidem. Apple nie pozwala na tego typu interakcję innym smart zegarkom poza swoim własnym.

Złącze ładowania, które w starszych modelach znajdowało się z boku, zostało przeniesione na spodnią powierzchnię urządzenia, czyli tą, która styka się z nadgarstkiem. Zmiana ta związana jest nie tylko z poprawą wyglądu urządzenia - podczas noszenia złącze jest po prostu ukryte - ma także znaczenie praktyczne. W Pebble Time służy ono nie tylko do ładowania, ale i wymiany danych pomiędzy zegarkiem a stworzonymi specjalnie dla niego specjalnym bransoletkami czy opaskami, wyposażonymi w dodatkowe funkcje sprzętowe.

Pół roku temu, kiedy Pebble Time pojawił się na Kickstarterze, mówiło się o paskach z GPS-em (zegarek nie jest wyposażony w taki moduł), czujnikiem tętna lub dodatkową baterią. Poszukiwałem takich konstrukcji, niestety jak na razie żadna nie pojawiła się jeszcze na rynku, a szkoda. Mam nadzieję, że mimo wszystko w końcu będą one dostępne. Dziwię się jednak trochę, że sama firma Pebble nie zdecydowała się na stworzenie tego typu opasek, np. takiej ze wspomnianym już GPS-em. Na pewno zwiększyłoby to funkcjonalność zegarka i jego atrakcyjność względem konkurencyjnych urządzeń.

Tak, jak w poprzednich modelach, urządzenie nie jest wyposażone w ekran dotykowy. Tym razem jest to wykonany w technologii elektronicznego papieru ekran wyświetlający do 64 kolorów. Porównanie go z ekranem Apple Watcha czy smartfonów z Android Wear nie ma sensu. Ekran w Pebble Time pod względem liczby kolorów przypomina raczej te montowane w tradycyjnych telefonach komórkowych, a prezentowana grafika przypomina bardziej czasy Amigi. Ekran ma dalej niską rozdzielczość i te same rozmiary co w poprzednich modelach - jest więc stosunkowo mały, co mi osobiście nie przeszkadza. Nie muszę oglądać na nim zdjęć. A to, co wyświetlane jest na ekranie Pebble Time, wygląda wyśmienicie: animowane ikony menu, wybrane tarcze zegarków. Jeśli potrzebujecie ekranu Retina, to pewnie Pebble Time zrobi na Was złe wrażenie. Dla mnie ważne jest to, że informacje wyświetlane są w czytelny, ładny sposób i, co ważne, stale - potrząśniecie nadgarstkiem aktywuje jedynie podświetlenie. Tak naprawdę niczego więcej mi nie potrzeba.

Pebble Time, podobnie jak poprzednie konstrukcje, jest wodoszczelny. Nie chodzi tylko o możliwość umycia w nim rąk. Można w nim pływać do głębokości 30 metrów. Nie musimy go zdejmować, idąc na basen (choć ja swojego Apple Watcha także nie zdejmuję).

Wspomnieć wypada, że Pebble Steel wyposażony jest w pasek o standardowej szerokości, który łatwo można wymienić. Ten założony fabrycznie wyposażony jest w wygodny system demontażu. On sam jest bardzo miękki, i giętki - zdecydowanie bardziej niż silikonowy sportowy pasek zegarka Appel Watch. Osobiście wolę jednak ten od Apple. Sprawia na mnie lepsze wrażenie.

Pebble Time w środku

Pebble Time wyposażony został w nowe oprogramowanie. Zegarek działa wyraźnie szybciej, ma też bardzo ładny interfejs użytkownika. Proste, niezbyt wyrafinowane, ale funkcjonalne menu w postaci listy - znane z poprzednich modeli - zostało zastąpione kartami z ikonami. Dalej jednak jest to lista funkcji czy aplikacji, po której poruszamy się w górę lub w dół za pomocą bocznych przycisków.

Podstawą, tak jak w poprzednich modelach, są tarcze zegarków. Pebble Time pozwala na zainstalowanie więcej niż tylko ośmiu (dotyczy to także aplikacji). Dzięki czemu możemy mieć tarczę na każdą okazję i nastrój. Moją ulubioną - poza tymi domyślnymi, które po prostu są bardzo ładne - jest tarcza stylizowana na ekran 8-bitowego komputera Commodore 64.

Podobnie jak w przypadku starszych modeli Pebble znaleźć można tarcze, które wyświetlą niemal tyle informacji co Apple Watch, a więc aktualną godzinę, datę, poziom energii w baterii, pogodę czy wschód i zachód słońca. Co ważne, na Pebble Time działają tarcze stworzone dla starszych wersji zegarków, a więc także te pokazujące dzienną aktywność, jak Misfit czy Jawbone Up. Pamiętać jednak należy, że urządzenie wyposażone jest jedynie w prosty licznik kroków. Nie ma bardziej zaawansowanych czujników fitnessowych. Współpracuje jednak z aplikacjami dla iPhone'a, wyświetlając np. przydatne dane podczas treningu z RunKeeperem.

Podobnie jest z aplikacjami. Wiele z tych dostępnych w Pebble Store programów zostało zaktualizowanych do nowej wersji, zyskując kolorowy interfejs. Mam jednak wrażenie, że system i aplikacje dla Pebble Time zyskały względem starszych wersji jedynie wsparcie dla kolorowego ekranu i dla linii czasu, o której wspominam poniżej.

Oczywiście nie oznacza to, że dostępne programy są złe. Korzystam na Pebble Time raptem z kilku, które w większości wypadków mi wystarczają, jak wspomniany już RunKeeper, a także Swarm. Można oczywiście narzekać, że na Pebble Time nie powstały aplikacje takie jak Instagram, 1Password, Messenger (ten od Facebooka), Slack, Twitter, Google Maps (choć w sklepie znaleźć można aplikacje z mapami oraz te pokazujące naszą drogę w postaci listy kolejnych kroków) itp. Warto jednak zadać sobie pytanie, z jak wielu z nich korzystamy na Apple Watchu i jak często to robimy? Ja korzystam tak naprawdę z niewielu. Niektórych zainstalowanych na zegarku Apple programów jeszcze w ogóle nie otworzyłem.

Tymczasem Pebble, podobnie jak Apple Watch, wyświetli powiadomienia ze wszystkich programów zainstalowanych na iPhonie, a to jest przecież w większości wypadków najważniejsze. Zegarek ma mi pozwolić ocenić, czy potrzebuję wyciągać smartfona z kieszeni, czy też może powinien on tam zostać, bo przychodząca wiadomość czy inna aktywność w którejś z aplikacji nie jest na tyle ważna, by się nią zająć w danej chwili. Jak pewnie wiecie, będąc internetowym zwierzęciem karmię się tego typu powiadomieniami z Twittera, Facebooka czy Instagrama.

Ważnym elementem nowego systemu jest wspomniana już wyżej linia czasu, dostępna wprost z tarczy zegarka po naciśnięciu prawego górnego lub dolnego przycisku.

Wyświetla ona wszelkie informacje o aktywności w aplikacjach w danym dniu oraz nadchodzące i przeszłe wydarzenia z kalendarza. Moim zdaniem linia czasu w zegarku Pebble Time nie tylko wygląda bardzo ładnie, ale daje też zdecydowanie lepszy wgląd w to, co w danym dniu muszę jeszcze zrobić lub co ciekawego mnie jeszcze czeka, niż pozwala na to kalendarz. Taką właśnie linię czasu chętnie zobaczyłbym w Apple Watchu.

Ważną nowością, z której skorzystają niestety tylko użytkownicy Androida, to wspomniana już możliwość większej interakcji z powiadomieniami. Tak jak na Apple Watchu będą mogli oni odpowiedzieć na wiadomości za pomocą szablonów, emotikonek czy podyktować wiadomość przez wbudowany mikrofon. W przypadku korzystania z Pebble Time sparowanego z iPhonem powiadomienia działają tak samo, jak na starszych urządzeniach, można je więc tylko zamknąć po odczytaniu.

Oczywiście tak jak w przypadku Pebble i Pebble Steel czy Apple Watcha, tak i teraz odczytanie powiadomienia na zegarku powoduje usunięcie go z ekranu blokady w iPhonie.

To, co wyróżnia wszystkie zegarki Pebble na tle konkurencji, poza ekranem w technologii e-papieru, jest także czas pracy na baterii (który bezpośrednio wynika ze stosunkowo niskiego poboru mocy przez wspomniany już element). Pebble Time według zapewnień producenta ma pracować do 7 dni na jednym ładowaniu. W moim przypadku czas ten waha się od 4 do 5 - to i tak o wiele dłużej niż w przypadku czasu pracy na baterii zegarka Apple Watch.

Ewolucja w dobie rewolucji

Pebble Time to bez wątpienia urządzenie będące naturalną ewolucją liczącej już dobrze ponad 3 lata konstrukcji. Przesiadając się z Pebble czy Pebble Steel na model Time, użytkownik poczuje się jak w domu. Dalej będzie korzystał ze swojego ulubionego urządzenia, w którym wszystko, co znał, jest na swoim miejscu, a nowe funkcje są tam, gdzie być powinny, dzięki czemu będzie mógł z nich korzystać bez większego wysiłku.

Oczywistym jest, że - będąc naturalnym następcą poprzednich modeli - Pebble Time jest lepszy od Pebble i Pebble Steel. Czy jednak jest w stanie wygrać z nowoczesnymi smart zegarkami, a przede wszystkim z Apple Watchem?

Wszystko zależy od punktu widzenia.

Z jednej strony można uznać, że Pebble Time nie ma szans w starciu z Apple Watchem. Urządzenie pozbawione jest czujników biometrycznych, poza liczeniem kroków nie posiada właściwie żadnych funkcji fitness. Gdy korzystałem z niego, bardzo brakowało mi aplikacji Ćwiczenia (Workout) dostępnej w Apple Watchu właśnie. Brak też różnych aplikacji czy w przypadku połączenia z iPhonem funkcji dyktowania tekstu (na Apple Watchu mogę podyktować wiadomość po polsku). Wreszcie mały, wyświetlający jedynie 64 kolory ekran z elektronicznego papieru nijak się może mieć do ekranu Retina w zegarku Apple Watch, który pozwoli na wyświetlenie zdjęć.

Tylko czy tego naprawdę potrzebujemy? Czy przeglądam Instagram na Apple Watchu? Nie. Czy w zegarku od Apple mam zdjęcia swoich bliskich? Nie. Czy w ogóle potrzebuję oglądania zdjęć na tym urządzeniu? Tutaj moja odpowiedź jest także negatywna.

To, co potrzebuję od smart zegarka, to wyświetlanie powiadomień i możliwość korzystania z prostych aplikacji, które w pewnych sytuacjach pozwolą mi nie sięgać po telefon. Zaznaczam - w pewnych, czyli w przypadku powiadomień czy prostych aplikacji. Zdjęcia i tak będę przeglądał na iPhonie i tym urządzeniem będę je też robił. Podobnie rzecz się ma z przeglądaniem sieci, czytaniem tekstów w kanałach RSS, pisaniem wiadomości na Twitterze itp. Tych rzeczy nie muszę robić na zegarku i raczej robić ich nie będę na Apple Watchu, choć na niektóre on pozwala.

Dlatego pod tym względem Pebble Time jest urządzeniem, które w zupełności powinno wystarczyć użytkownikowi. Z jednym jednakże wyjątkiem, którym są funkcje fitness. Pod tym względem Apple Watch moim zdaniem nie ma sobie równych, a wspomniana aplikacja Ćwiczenia (Workout) oraz kręgi postępu dziennej aktywności są w moim przypadku niezastąpione.

Jeśli jednak nie potrzebujecie tego typu zaawansowanej funkcjonalności związanej z aktywnością fizyczną, a do mierzenia treningów wystarczy wam np. RunKeeper na smartfonie wyświetlający statystyki na ekranie urządzenia naręcznego, to zegarek Pebble Time jest na pewno produktem wartym rozważenia. To cały czas jeden z - moim zdaniem - najlepszych smart watchy na rynku, choć ze względu na swoją trochę "oldskulową" formę znajdzie on zarówno zwolenników, jak i przeciwników.

Pebble Time dostępny jest m.in. w salonach polskich Apple Premium Reseller (Cortland, iSpot). Można go kupić w cenie od 1129 do 1199 zł. Dystrybutorem produktów Pebble jest firma Alstor.