iPhone z iOS 10 w sklepie spożywczym
Z iOS 10 korzystam od pojawienia się drugiej bety przeznaczonej dla deweloperów. Przez ten czas zdążyłem się już dobrze zapoznać z różnymi funkcjami tego systemu. Wiele z nich poprawia wygodę korzystania z samego urządzenia, i tak np. wreszcie korzystam z widgetów. Jest jednak w iOS 10 funkcja, która przyda się nie tylko geekowi, a ludziom w każdym wieku, choć szczególnie tym z wadą wzroku.
Mowa oczywiście o lupie. Funkcja ta przydać się może nie tylko osobom z wadą wzroku. Stosunkowo często jestem świadkiem sytuacji, w których osoby, nie mające poważnych problemów ze wzrokiem, wytrzeszczają oczy, by przeczytać informacje napisane tzw. drobnym drukiem. Mogą to być różnego rodzaju umowy, ale najczęściej ten drobny druk spotykany jest na etykietach produktów spożywczych.
Druk na tego typu etykietach jest na tyle mały, a one same często pozaginane lub pomarszczone, że przeczytanie tekstu okiem nieuzbrojonym jest zwyczajnie nie możliwe. Mam wrażenie, że krój i wielkość liter dobrana jest głównie po to, by zniechęcić klienta od zapoznania się z informacją o produkcie. Co więcej nie pomogą tutaj zwykłe okulary. Potrzebna jest lupa, a mało kto poza starszymi osobami, nosi ze sobą to narzędzie. Mamy je jednak w iPhonie z systemem 10 i to właśnie w sklepach spożywczych czy przemysłowych sprawdza się ono znakomicie.
Aby skorzystać z tej funkcji, należy aktywować ją w aplikacji Ustawienia w dziale Ogólne, w zakładce Dostępność. Później pozostaje tylko przycisnąć szybko trzy razy przycisk Home, a funkcja lupy zostanie włączona.
Do dyspozycji użytkownika jest suwak regulacji powiększenia. Może on także włączyć lampę flash, zwiększyć kontrast, jasność, tonację barwną obrazu czy włączyć podgląd w negatywie. Dzięki nim niemal każdy tekst, napisany drobnym maczkiem można odczytać bez problemu.
Warto zauważyć, że lupa to po prostu nieznacznie zmodyfikowana aplikacja aparatu. Po wyjściu z niej w tle pozostaje właśnie ten program.
Używam, potwierdzam
Szczególnie jak producent nie chce nam czegoś powiedzieć i zadrukowuje tył opakowania pierdołami małym druczkiem, pomiędzy którymi dopiero znajdziemy dziesięć języków, pomiędzy nimi polski, a tam jak wół, że ta oto ekologiczna pasztetowa z pierwszego tłoczenia krów na wolnym wybiegu tak naprawdę ma datę ważności do sądu ostatecznego... co już powinno wzbudzić nasze podejrzenia, bo świeża pasztetowa na szali może znacząco poprawić nasze notowania w drodze do upragnionego piekła :)