Nowy iPad to atrakcyjna oferta dla nauczycieli pasjonatów, nawet tych amatorów bez dyplomu, a więc takich jak ja.

Jak pewnie część czytelników wie, od 1,5 roku uczę raz w tygodniu dzieci programowania w Swift w klasie mojego starszego syna w szkole podstawowej. Korzystam właśnie ze Swift Playgrounds, choć ostatnio także i z Playgrounds w Xcode.

Z własnego doświadczenia wiem, jak ważne jest urozmaicanie dzieciom tego typu lekcji za pomocą różnych akcesoriów, które pozwalają łatwiej zrozumieć kod, a czasem po prostu czynią lekcję bardziej atrakcyjną. Czymś takim jest też rzeczywistość rozszerzona, o której przy okazji Swift Playgrounds wspomniało wczoraj Apple.

Dzięki ARKit dzieci mogą niemal przenieść zaprogramowaną przez nie akcję z ekranu np. na szkolną ławkę lub podłogę w klasie. Oczywiście wszystko dalej odbywa się na iPadzie. Jeśli jednak w takiej scenie wykorzystać będzie można także te fizyczne elementy, jak krzesła i ławki, zabawa będzie na pewno przednia.

Korzystam z iPada Air 2, który nie wspiera rzeczywistości rozszerzonej opartej o ARKit. Dotąd więc tego typu pomoc naukowa była dla mnie i dzieci w klasie mojego syna niedostępna. Poważnie więc rozważam kupno nowego iPada na potrzeby prowadzonych przeze mnie lekcji.

Nowy iPad w cenie niewiele ponad 1500 złotych, to moim zdaniem atrakcyjna oferta dla nauczycieli, zarówno profesjonalistów, jak i amatorów, którzy uczą dzieci tego, na co zabrakło miejsca w szkolnych programach. Cena jest oczywiście wciąż wyższa od tabletów z Androidem, ale to już także kwestia świadomego wyboru. Dla mnie iPad to przede wszystkim świetne aplikacje edukacyjne. Z własnej obserwacji widzę jednak, że szkoły kupują tablety najtańsze, na których nic się nie da zrobić.