Relacje Apple z Chińską Republiką Ludową to ostatnio temat gorący, m.in. za sprawą usunięcia z App Store w Hong Kongu na żądanie władz tego kraju aplikacji pozwalającej na omijanie zgrupowań policyjnych, podczas odbywających się tam od wielu tygodni protestów. Wcześniej, na życzenie władz firma usuwała też inne aplikacje, przeniosła też na znajdujące się w CHRL serwery dane obywateli tego kraju zgromadzone w iCloud. Okazuje się, że dane generowane przez innych użytkowników Apple, korzystających z mobilnej przeglądarki Safari także mogą tam trafiać.

W iOS 13 w informacjach dotyczących ochrony prywatności w Safari znaleźć można, zapis mówiący o tym, że funkcja ostrzegająca o fałszywych czy wyłudzających dane i pieniądze stronach internetowych komunikuje się m.in. z usługami Google Safe Browsing oraz Tencent Safe Browsing. Wysyła ona do nich adres strony internetowej, którą użytkownik właśnie zamierza odwiedzić, a także jego adres IP. Ta druga usługa to produkt chińskiej firmy, której serwery znajdują się właśnie w tym kraju.

W opisie funkcji prywatności w Safari przeczytać można:

Przed otwarciem witryny Safari może wysyłać informacje uzyskane na podstawie jej adresu do usługi Google Safe Browsing i Tencent Safe Browsing w celu ustalenia, czy witryna ta jest fałszywa. Ci dostawcy usług bezpiecznego przeglądania mogą także zarejestrować Twój adres IP.

Funkcja ostrzegania przed szkodliwymi i fałszywymi stronami jest domyślnie włączona. Można ją jednak w każdej chwili wyłączyć.

Nie wiadomo, czy dane wysyłane do usługi Tencent Safe Browsing pochodzą tylko od chińskich użytkowników. W Chinach usługi Google nie są dostępne, więc wydaje się to logiczne. Apple nie precyzuje tego jednak, możliwe więc że chińska firma, która ściśle współpracuje z władzami, zbiera IP i dane o odwiedzanych stronach od wszystkich użytkowników iPhone'ów czy iPadów.

Źródło: MacRumors