Dokładnie 10 lat temu, 27 stycznia 2010 roku w teatrze Yerba Buena Center for the Arts w San Francisco Steve Jobs pokazał światu iPada. Urządzenie miało wypełnić lukę pomiędzy komputerami a smartfonami. I choć nie było pierwszym tabletem na rynku - urządzenia te istniały już od połowy lat 90, było jednak pierwszym, które całkowicie zrewolucjonizowało tę kategorię wyprowadzając urządzenia tego typu z głębokiej niszy wprost pod strzechy.

W zamyśle Steve'a Jobsa iPad miał być urządzeniem do konsumpcji treści, a więc czytania e-booków, e-magazynów (wkrótce potem nastąpiła wręcz eksplozja tego typu publikacji), przeglądania stron web, zdjęć, oglądania wideo, słuchania muzyki, grania w gry. Pozwalać miało także na wygodne odpowiadanie na wiadomości e-mail z użyciem większej klawiatury ekranowej.

Pierwszy iPad - który w moim domu wciąż jest w użyciu (choć w ograniczonym zakresie) - posiadał ekran o przekątnej liczącej 9,7 cala, jednordzeniowy procesor A4, 256 MB pamięci RAM i do 64 GB pamięci masowej. Jak iPhone'y i iPady w tym czasie do komunikacji i ładowania służyło specjalne 30-pinowe złącze. Urządzenie trafiło na rynek na początku kwietnia 2010 roku w USA i kilku innych wybranych krajach, a już kilka dni później cieszyłem się swoim egzemplarzem sprowadzonym właśnie zza oceanu. W Polsce iPad pierwszej generacji pojawił się dopiero pół roku później.

Zdaniem części komentatorów (także i tych w Polsce) pojawienie się iPada miało oznaczać zmierzch komputerów PC. Pojawiły się nawet odważne twierdzenia o początku ery „Post PC”. Jak widać iPad i późniejsze tablety z Androidem nie zagroziły komputerom PC. Ważne jednak, że Apple wciąż rozwija to urządzenie w stronę jego większej wszechstronności, dzięki czemu to wciąż najlepiej sprzedający się tablet na rynku.