Ci z Was, którzy mnie znają, choćby z internetu wiedzą, że mam raczej umiarkowany stosunek do wszelkiej maści publikacji, produktów nawiązujących do Steve'a Jobsa. Biografia autorstwa Waltera Isaacsona to bestseller, który pewnie przyniósł już krocie i nie burzy to mojej krwi. Daleki jestem też od mieszania z błotem Chrisann Brennan (dziewczyny Jobsa i matki jego pierwszej córki - Lisy), która spisała swojej wspomnienia w książce "Bite on Apple, My years with Steve Jobs", zaznaczając przy tym, że zrobiła to trochę dla pieniędzy (przy okazji wiszę Wam recenzję tej książki). Są jednak rzeczy, które faktycznie burzą moją krew, np. takie koszmarki:



Już nawet nie chodzi o to, że mam uczulenie na mangę, że jak widzę tego typu obrazki to skóra mi cierpnie i odpada. Ale o ten koszmarek. Dla jasności - to kobieta. Podobno w Japonii nazwiska żeńskie kończą się na "ko" (trochę jak u nas niektóre na "ka"). Co gorsza, nie chodzi tylko o koszulki, ale japoński komiks (czyli mangę) pod tytułem "Chocolate Apple", której bohaterką jest właśnie Steve Jobko.



Tak, mam świadomość, że niektórym to się może podobać i szanuję to.

Znalezione na Cult Of Mac