Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.
Proste i wydawać by się mogło głupie gry wciągają najbardziej - wielokrotnie już przekonałem się o tej regule. Tak właśnie jest z prostą strzelanką w starym stylu o nazwie ZType, dostępną w wersji webowej oraz w formie aplikacji dla iPhone'a.
W jednym z wrześniowych numerów MyApple Magazynu ukazał się mój tekst, będący właściwie recenzją wprowadzonej w czerwcu usługi Apple Music. Po pierwszych trzech miesiącach serwis ten miał jeszcze tyle wad, że nie był w stanie odciągnąć mnie od Spotify - usługi, w której od lat opłacam konto premium. Z drugiej strony oferował i nadal oferuje nowatorskie funkcje, jak przygotowywane przez redakcję składanki oraz wewnętrzny serwis społecznościowy Connect, dla których zdecydowany byłem płacić za abonament także w tej usłudze. Jak wygląda sytuacja obecnie? Z mojej perspektywy wybór jest jednocześnie łatwiejszy i trudniejszy zarazem.
Apple udostępniło dzisiaj w App Store kolejną swoją aplikację dla iOS. Jest to Music Memos - program skierowany do muzyków, który pozwala na szybkie rejestrowanie pomysłów na nowe utwory.
Niedzielny gracz - tak pewnie można by mnie określić, bo przecież gram głównie na iPhonie, iPadzie, a od listopada niemal wyłącznie na Apple TV. Czy zatem taki niedzielny gracz może wyrazić opinię o czymś takim jak kontroler gier? Moja narcystyczna natura podpowiada mi, że jak najbardziej.
Smart zegarki i elektroniczne opaski fitness w moim przypadku dość znacznie wpłynęły na zmianę trybu życia, o czym kilkukrotnie już pisałem także na łamach MyApple Magazynu. Dostępne na rynku urządzenia tego typu pozwalają na niemal stałe rejestrowanie naszej aktywności i ćwiczeń, mierzenie podstawowych funkcji życiowych, przede wszystkim pulsu, oraz wyznaczanie sobie celów. Są oczywiście osoby, które nie potrzebują elektronicznych gadżetów, by motywować się do ćwiczeń czy szerzej - do zdrowego trybu życia. Jeśli jednak takie gadżety mogą komuś pomóc utrzymać się przy swoich założeniach, wyjść choćby na spacer, by spalić odpowiednią liczbę kalorii i darować sobie pizzę, to dlaczego miałby ich nie nosić. Ja właśnie jestem taką osobą. Pisałem o tym m.in. w tekście „Apple Watch i Brzuch MacKozera” w szóstym numerze MyApple Magazynu. Świat nie kończy się jednak na Cupertino. Od kilku lat jednym z wiodących producentów wszelkiej maści gadżetów dla aktywnych jest firma Fitbit, która ma w swojej ofercie kilka smart opasek i urządzenie, które sama określa fitnessowym super smart zegarkiem. Mowa o Fitbit Surge.
Thule, choć kojarzone przede wszystkim z kuframi bagażowymi montowanymi na dachach samochodów, od kilku lat produkuje również akcesoria dla urządzeń mobilnych, także tych od Apple. Na łamach mojego bloga miałem już okazję recenzować zarówno plecaki, jak i różnego rodzaju ochronne obudowy dla iPhone'ów, w tym te z serii Atmos.
Przeżywałem już to nie raz. Na scenie, czyli w App Store czy Mac App Store pojawia się świetna aplikacja niezależnego dewelopera, przewyższająca pod wieloma względami wszystkie inne podobne, z których dotąd korzystałem. Niekiedy taki program jest darmowy, innym razem jest płatny - nieważne i tak go kupuję. Po jakimś czasie pojawia się informacja o tym, że został sprzedany większemu graczowi.
Zaprezentowany niedawno mechaniczny zegarek Swiss Alp Watch nie wzbudziłby pewnie większego zainteresowania, gdyby nie promujący go film będący parodią reklamy zegarka Apple Watch. Twórcy wymieniają jego zalety - brak połączenia z telefonem, brak wiadomości, wysyłania bicia serca czy rysunków - zwracając przy tym uwagę, że pozwoli on na prowadzenie normalnego życia w gronie najbliższych (bez ciągłych powiadomień z Twittera, Facebooka czy Instagrama, które atakują co chwila piszącego te słowa). Nie jest to pierwsza tego typu parodia urządzenia Apple w reklamie innego produkty. W historii było ich wiele.
W artykule opublikowanym w jednym z poprzednich numerów Steve Sande wspominał o tym, jak w latach 60. i 70. ubiegłego wieku dorastał z komputerami, o których ja czytałem tylko w książkach. Nic dziwnego, kiedy on w 1974 roku kończył koledż, ja dopiero się rodziłem. Nie tylko z tego powodu moje dorastanie z komputerami wyglądało inaczej, dzielił nas czas, odległość niemal 10 tysięcy kilometrów i zupełnie inne realia - wolny świat Steve'a i komunistyczna Polska pogrążona w kryzysie ekonomicznym, funkcjonująca w cieniu Wielkiego Brata.
Urządzenia mobilne ze względu na swój charakter poddawane są działaniu różnego rodzaju czynników zewnętrznych. Ich obudowa czy ekran może zostać porysowana przez klucze w kieszeni czy torbie, a czasem i przez samą torbę, wykonaną ze zbyt twardego materiału, skóry lub tworzywa, nie wspominając już o zarysowaniach powstałych podczas użytkowania. Nic zatem dziwnego, że rynek akcesoriów zabezpieczających je jest spory. Podczas zakończonych niedawno targów CES mieliśmy okazję przyjrzeć się z bliska drewnianym osłonom marki Toast przeznaczonym dla urządzeń mobilnych, od tego czasu testuję też tego typu drewnianą skórę naklejoną na mojego MacBooka Air.
Użytkownicy iPhone'ów i iPadów zwykle mogą cieszyć się premierami nowych gier i programów szybciej niż ich znajomi korzystający z urządzeń z Androidem. Są jednak gry, które na obu tych platformach pojawiają się miesiące albo lata po swoich premierach w wersji dla PC lub na konsole. Wśród nich są na szczęście takie, które starzeją się powoli, a ich mocno opóźniona premiera w App Store nie ma wpływu na samą przyjemność z zabawy. Taką grą niewątpliwie jest Brothers: A tale of two sons, która pojawiła się w App Store kilka tygodni temu, a więc ponad dwa lata po swojej premierze w wersji dla Xboksa 360, PlayStation 3 i Windows.