Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.
Halftone to jeden z kilku programów do obróbki zdjęć, który nie serwował efektów postarzających, pozwalał za to stworzyć prawdziwy komiks. Wielokrotnie wykorzystywałem ten program do tworzenia różnych grafik na potrzeby publikacji blogowych. Stworzyłem też za jego pomocą kilka komiksów na użytek prywatny. O programie pisałem przynajmniej kilka razy na mackozer.pl (np. TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ) Halftone nie tylko pozwalał na wklejenie i dopasowanie zdjęć do komiksowych boksów, ale także opatrzenie ich odpowiednimi dymkami, grafikami typowymi dla komiksów, a także stylizację zdjęć na druk (z charakterystycznym rastrem). Niedawno pojawiła się nowa, druga wersja tego programu, pod nazwą Halftone 2. Nowa wersja aplikacji oferuje teoretycznie więcej. Przede wszystkim możemy za jej pomocą stworzyć cały komiks, a nie tylko poszczególne strony. mamy także do wyboru większą liczbę krojów pisma (a więc i te, poprawnie obsługujące polskie znaki), układów boksów na stronie czy grafiki podkładu, imitującej papier. Wszystkiego jest więcej, ale... jest to chyba pierwszy program oferowany w modelu freemium, w którym mi to po prostu przeszkadza. Sam program dostępny jest za darmo (starsza wersja Halftone wciąż znajduje się w App Store w cenie 0,89 €), ale dostajemy tylko kilka podstawowych stempli, trzy układy boksów i trzy wzory papieru. W każdym przypadku, kiedy wchodzimy w opcje wyboru np. układu boksów czy wyboru stempli lub papieru pojawia się możliwość dokupienia paczki, wreszcie możemy kupić wszystkie rozszerzenia (w paczce o nazwie Esentials) za 5,99 €. Wolałbym chyba zapłacić na starcie to 5,99 €. Muszę także wspomnieć, ze Halftone 2 to program dostępny tylko dla iPada, podczas gdy starsza wersja jest aplikacją uniwersalną. Zgoda, na iPhone tworzenie komiksów nie było nigdy wygodne, ale od biedy zawsze można było coś fajnego wyczarować. Kolejną zmianą w Halftone 2 względem starszej wersji jest zupełnie nowy interfejs, opierający się na swego rodzaju menu kontekstowym. Stukamy w dany element, pojawia się kółko z którego wybieramy daną opcję. Niby jest bardziej atrakcyjny wizualnie, ale to kolejna rzecz, która nie specjalnie mnie przekonuje. Zdecydowanie bardziej wolę interfejs w starszej wersji tego programu. Oczywiście Halftone 2 to dalej bardzo dobry program, dzięki któremu przygotujecie komiks z prawdziwego zdarzenia z dymkami dialogów, grafikami wybuchów i wystrzałów a także stylizacją na druk na starym papierze. Program wyposażony jest dodatkowo w edytor zdjęć Aviary, z bogatym zestawem filtrów kolorystycznych, efektem przesuniętej głębi ostrości itp. Jeśli już zdecydujemy się na zakup wszystkich efektów i nie będzie nam przeszkadzał moim zdaniem niezbyt wygodny interfejs, to będziemy cieszyć się świetnym narzędziem, a reszta zależeć będzie tylko od naszej inwencji. Program Halftone 2 dla iPada dostępny jest w App Store za darmo. Halftone 2 w App Store
Tuż przed konferencją WWDC Apple wprowadziło kilka drobnych zmian w interfejsie swojego sklepu z programami App Store. Najbardziej ucieszą się użytkownicy iPadów. Widok listy kupionych aplikacji (Purchased) w programie App Store zyskał alfabetyczny, pionowy pasek nawigacji, pozwalający łatwiej odnaleźć konkretny tytuł pośród setek czy tysięcy kupionych programów. Wyszukiwanie w tym dziale nigdy zbyt dobrze nie działo, więc w praktyce niemal w ogóle z niego nie korzystałem. Zdecydowanie wygodniej i szybciej mogłem wyszukać dany program w samym sklepie. Teraz szukając np. programy Deezer wystarczyło, że stuknąłem w literę D na wspomnianym pasku, by wyświetlić wszystkie tytuły na nią się zaczynające. Kto wie, może znowu zacznę korzystać z zakładki Purchased? Zdecydowanie bardziej drobną zmianą jest umieszczenie ikony "+" oznaczającej uniwersalną wersję program na przycisku zakupu lub pobrania danego programu. Jeśli zauważycie inne zmiany dajcie proszę znać w komentarzu. Podpatrzone na Twitterze u Federico Viticciego z MacStories.
Do zamknięcia popularnej usługi czytnika kanałów RSS Google Reader pozostał niecały miesiąc. Od chwili ogłoszenia przez Google swych zamiarów odradzałem pochopne działania, przeskakiwanie do serwisów, które może i agregowały newsy, ale robiły to w zupełnie inny sposób niż właśnie Google Reader. Przyznam, że jak dotąd żaden z tych serwisów mnie do siebie nie przekonał i choć pozostało już tylko 26 dni do jego zamknięcia, to ja wciąż jestem użytkownikiem Readera. Problem w tym, że ja od dawna nie korzystałem z czytnika RSS w wersji web. Jestem zadowolonym użytkownikiem Reedera na iPhone, iPadzie i Maku i zamierzam nim pozostać. Pójdę zatem tam gdzie zdecyduje Silvio Rizzi, twórca tego programu. Reeder dla iPhone'a, który jako pierwszy otrzymuje wszystkie aktualizacje, zyskał niedawno funkcję samodzielnego czytnika RSS. Gdzieś po cichu liczyłem i liczę na to, że dodana zostanie funkcja synchronizacji przez iCloud. Wszystko jednak wskazuje na to, że rzesze użytkowników Google Readera, korzystających z aplikacji dla OS X, iOS i Androida przejmie inny agregator wiadomości z kanałów RSS - serwis Feedly. O Feedly zrobiło się głośno zaraz po tym, jak Google oznajmiło o rychłym zamknięciu Readera. Serwis nie przekonał mnie do siebie i w sumie do dzisiaj nie przekonuje - ja potrzebuję klasycznego czytnika RSS, takiego właśnie jak Reeder. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie by Feedly było bazą do synchronizacji tego popularnego czytnika RSS dla iPhone'a, iPada i Maka i tak właśnie będzie. Na blogu Feedly pojawiło się oświadczenie o udostępnieniu API dla twórców czytników RSS i trwających już pracach nad przystosowaniem do tego serwisu popularnych aplikacji dla iOS i innych platform. Mowa tutaj o moim ulubionym Reederze, Newsify (ciekawy czytnik RSS dla iOS), Press i GReader dla Androida i Nextgen Reader dla Windows 8. Te programy będą synchronizować się z Feedly jeszcze przed końcem czerwca. Mam tylko nadzieję, że Silvio Rizzi doda tę funkcję także do wersji swojego programu dla Mac i iPada. O dostęp do API Feedly wystąpiło ponad 100 deweloperów, możemy więc spodziewać się, że już wkrótce synchronizować się z tym serwisem będzie więcej programów. Zapowiedź zamknięcia Google Reader była dla niektórych, w tym i dla mnie kubłem zimnej wody wylanym na głowę. Google wprowadzając darmową usługę Reader praktycznie zdominowało ten rynek, by po kilku latach pozostawić jej użytkowników na łasce losu. Źródło: Feedly
Mam świadomość, że Real Racing 3 to gra przez którą Electronic Arts zrobiło sobie wielu wrogów, głównie za sprawą modelu freemium w jakim jest dystrybuowana. Mi on jednak nie przeszkadza, a pewna kolekcja aut, jaką zebrałem pozwala mi brać udział w jednym wyścigu, kiedy inny samochód jest właśnie w warsztacie. Real Racing 3 podoba mi się m.in. ze względu na grafikę i realistyczne przedstawienie torów. Jak wiele innych gier i programów, jej recenzja pojawiła się na mackozer.pl. Wracam do niej tutaj za sprawą aktualizacji, która pojawiała się kilka dni temu. W grze pojawił się nowy tor, Dubai Autodrome, oraz nowe samochody, m.in. Lexus IS-F i Lexus LFA.
ReadKit to jeden z programów, z których korzystam na moich Makach dość często. Doczekał się już opisu na mackozer.pl w styczniu bieżącego roku. Ostatnia aktualizacja na tyle zwiększyła jego możliwości, że warto poświęcić mu jeszcze jeden tekst, tym razem tutaj, na MyApple.
Ekipa Apparent Software wraca z popularną paczką promocyjną ProductiveMacs, w której jak zwykle znalazło się kilka przydatnych programów. Najnowsza paczka dostępna w cenie 29,99 dolarów zawiera przynajmniej kilka programów, które zwyczajnie warto mieć. Pozwólcie że wymienię je w kolejności, zgodnej z moją oceną wartości każdego z nich:Crossover: to świetny program, dzięki któremu odpalicie na Maku aplikacje dla Windows w środowisku OS X. Nie potrzebujecie zainstalowanego systemu Windows działającego w tle. Crossover zawiera wszystkie potrzebne biblioteki. Oczywiście nie każdy program w ten sposób da się odpalić, wydawca chwali się jednak ponad 11 tysiącami aplikacji dla Windows, które działają.Gemini: aplikacja do wyszukiwania i kasowania duplikatów plików. W roku ubiegłym opisałem ją na MacKozer.pl. Odsyłam Was zatem do recenzji. Dropzone: bardzo użyteczny program dzięki któremu w banalnie prosty sposób wyślecie pliki na serwer czy do wybranego programu. A Better Finder Rename: kombajn do masowej zmiany nazw plików.Espionage: szyfrowanie i bezpieczeństwo danych.Paperless: podręczna biblioteka zeskanowanych dokumentów.ArtText: proste tworzenie tekstu z nałożonymi efektami.Chronicle: archiwum rachunków.Cashculator: zarządzenie finansami. Już sam Crossover kosztuje dwa razy więcej niż cała paczka ProductiveMacs, a za Gemini jak i Dropzone zapłacicie w Mac App Store po 8,99 €. Więcej o paczce i zawartych w niej aplikacjach znajdziecie pod adresem ProductiveMacs.com
Nie jestem jakimś fanatykiem gier typu RPG, zwłaszcza nie tych, w które gra się na żywo, wykorzystując kości, w których trzeba przeliczać otrzymane uderzenia na własną siłę i odporność pancerza. Lubię jednak pograć sobie w dobrą i klimatyczną grę tego typu na komputerze, czy iPhone lub iPadzie. Na tych dwóch ostatnich były to głównie gry nawiązujące do Diablo czy Baldur's Gate, włącznie z wersją tej ostatniej dla iOS. Teraz zafundowałem sobie grę pod tytułem Warhammer Quest. Warhammer Quest to RPG grany w turach, czyli najpierw ruchy swoimi bohaterami, ataki, rzucanie czarów lub leczenie, wykonuje gracz, a następnie sztuczna inteligencja gry, która steruje wszystkimi postaciami niezależnymi, przede wszystkim wrogami, których spotkamy na swojej drodze. Sterowanie w grze jest proste. Wystarczy stuknąć w wybranego bohatera, co podświetli pola, znajdujące się w jego zasięgu, albo przeciwników, których może zaatakować. Podwójne stuknięcie na którymś z pól lub przeciwników przesuwa go lub analogicznie rozpoczyna atak. Po wykonaniu wszystkich ruchów sterowanymi przez gracza postaciami, pozostaje zakończyć turę i czekać na ruchy przeciwników. Ciekawie rozwiązano dostęp do ekwipunku. Gra niemal w całości posiada układ horyzontalny i tak należy trzymać iPada lub iPhone'a. Jeśli jednak ustawimy go pionowo, wtedy wejdziemy właśnie w podgląd tego, co zebrali i co niosą ze sobą członkowie drużyny. Każdy z nich posiada charakterystyczne cechy, zdolności ale też ograniczenia wynikające z danej razy. Jak to w tego typu grach bywa postacie zdobywają punkty doświadczenia i awansują na kolejne, wyższe poziomy. Jak w każdej tego typu grze w trakcie różnego rodzaju misji, jakie przyjdzie nam wypełnić zbieramy złoto i inne przedmioty. Część z nich przyda nam się od razu, inne możemy sprzedać na bazarze w jednym z miast, do których udajemy się zwykle po wypełnieniu jakiegoś zadania. Te nie są wcale łatwe. Zwykle na drodze czai się całkiem sporo orków, trolli, pająków lub innych krwiożerczych stworzeń. Wypełnienie zadania nie jest bułką z masłem. Zdarzyło mi się już zawalić jedną misję. Podróż do punktu, w którym mamy wykonać zadanie, a miastem odbywa się automatycznie (nie musimy tam dojść na piechotę), może jednak obfitować w różne, niekoniecznie miłe niespodzianki. Po drodze możemy bowiem zostać zaatakowani, a członkowie naszej drużyny zranieni. W miastach, poza wspomnianym już bazarem znajdziemy także nowe zadania do wykonania oraz gildię, w której możemy wynająć najemników na kolejną naszą wyprawę (co oczywiście kosztuje prawdziwe pieniądze). Warhammer Quest ma bardzo ładną grafikę. Gracz spogląda na wszystko z góry. Całość dopełnia klimatyczna muzyka i bardzo ładne animacje (zwłaszcza miast rozkładających się na kartach księgi). Muszę jeszcze wspomnieć o tym, że gra synchronizuje się przez iCloud Jeśli zaczęliście w nią grać na jednym urządzeniu, to bez problemu będziecie mogli kontynuować przygodę na drugim. Szczerze polecam, przede wszystkim miłośnikom gier fabularnych. Gra Warhammer Quest dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store w cenie 4,49 €. Warhammer Quest w App Store
Wśród klientów poczty dla Mac od czasów pojawienia się Sparrow nie wiele się działo. Systemowa aplikacja ma chyba tylu zwolenników co przeciwników. Dla mnie jest zbyt skomplikowana, pozostawiając po sobie jedynie wrażenie chaosu. Jest też Thunderbird i zbudowana na jego bazie płatna aplikacja Postbox. Sparrow był w tym towarzystwie zupełnie nową jakością. Niestety, prace nad nim zostały zakończone po tym, jak został kupiony przez Google ponad rok temu. Później w tym temacie nastała cisza. Kilka miesięcy temu pojawiło się jednak światełko w tunelu. Pojawiła się publiczna beta programu Airmail, która doczekała się opisu jeszcze na mackozer.pl. Teraz ostatecznie program pojawił się w Mac App Store w cenie 1,79 €. Airmail już na pierwszy rzut oka podobny jest do Sparrow. W jednym i drugim znajdziemy ciemno szary pasek folderów dla danego konta. W Airmail wydzielono jedynie osobny pasek do nawigacji pomiędzy poszczególnymi kontami pocztowymi. Niewątpliwą zaletą takiego rozwiązania jest to, że mając otwartą skrzynkę zbiorczą (All Accounts) cały czas mamy dostęp do folderów poszczególnych kont pocztowych. Poszczególne kolumny można oczywiście ukrywać, jeśli nie są nam potrzebne. Użytkownicy tylko jednego konta pocztowego będę więc mogli ukryć pasek nawigacji pomiędzy poszczególnymi skrzynkami. Ukrywając kolumnę z podglądem folderów w danej skrzynce dostajemy wygląd właściwie identyczny ze Sparrow. Na pasku nawigacji pomiędzy poszczególnymi kontami pocztowymi pojawiają się dodatkowo ikony poszczególnych folderów w danej skrzynce. To jednak nie koniec możliwości dostosowania jego wyglądu. Możemy zmieniać także wygląd listy wiadomości w danej skrzynce. Do wyboru mamy kilka różnych tematów, dla mnie najbardziej optymalnym wyglądem jest ten wybrany domyślnie. Przy widocznej kolumnie folderów w skrzynkach pocztowych mamy możliwość filtrowania wiadomości. Na górnej belce tej kolumny znajdziemy ikony pozwalające na przefiltrowanie wybranej skrzynki. Możemy ustawić program tak, by pokazywał tylko wiadomości nieprzeczytane, oznaczone gwiazdką, tylko te, które posiadają załączniki lub te, które są konwersacjami. Mamy możliwość także wybrania tylko wiadomości od jednego konkretnego nadawcy. Bardzo przydatna rzecz, jeśli zaczynamy gubić się w zawartość naszej skrzynki. Airmail, tak jak Sparrow pozwala na powiązanie go z naszym kontem na Dropboksie. Dzięki czemu nie musimy zaśmiecać naszej i czyjejś skrzynki załącznikami, które będą ładowane na nasze konto w chmurze i stamtąd ładowane do wiadomości lub pojawią się jako link, do ich pobrania. Podobnie jak w Sparrow mamy możliwość napisania szybkiej odpowiedzi tuż nad odczytaną wiadomością, lub w osobnym oknie kreatora wiadomości. Z tą pierwszą funkcją mam problem. Każdorazowa próba skorzystania z szybkiej odpowiedzi wywala Airmail. Podejrzewam, że to choroba wieku dziecięcego i pierwsza aktualizacja rozwiąże ten problem. Interfejs kreatora wiadomości w osobnym oknie jest trochę bardziej ociężały od białego i minimalistycznego Sparrow, spełnia jednak swoje zadanie i korzysta z podobnych rozwiązań. W preferencjach programu poza wyborem skórek, możliwością dodawania kolejnych kont pocztowych, zdefiniowania podpisów, ustawienia powiadomień, czy połączenia programu z Dropboksem znajdziemy także możliwość określenia ile zasobów systemowych wykorzystywać ma ten program. Mała ilość zasobów to teoretycznie dość wolne jego działanie. W praktyce jednak program działa nie gorzej niż Sparrow, do którego jest porównywany. Czy Airmail wyprze Sparrow, z którego korzystam codziennie? Tego nie wiem. Na pewno czekam na aktualizację naprawiającą szybkie odpowiedzi. Zauważyłem też, że program wymaga trochę więcej ustawień niż Sparrow w przypadku korzystania z poczty we własnych domenach, w ramach usług hostingowych (musiałem np. ustawić dla tych kont folder poczty niechcianej, archiwum czy kosza). Airmail dostępny jest w Mac App Store w cenie 1,79 €. Airmail w Mac App Store
W App Store znaleźć można pewną ilość aplikacji, które mogą urzec użytkownika swoim pięknem, prostotą, choć same w sobie wydają się niespecjalnie użyteczne, albo ich funkcjonalność jest drastycznie ograniczona w porównaniu do innych programów. Mimo wszystko pobieramy je i korzystamy z nich. Trudno przy ocenie tych programów silić się na jakikolwiek obiektywizm. Do jednego użytkownika trafi jeden, a do innego drugi program. Dla mnie jedną z tego typu aplikacji jest Rainingfm dla iPhone'a i iPada. Rainingfm to prosty program, który odtwarza - jak łatwo się domyślić - dźwięki deszczu. Możemy do nich dodać także odgłosy lekkiej i silnej burzy. Poziom dźwięku każdego z tych kanałów możemy regulować odpowiednio dla naszego nastroju. Właściwie to wszystko, pozostaje włożyć słuchawki i odprężyć się przy dźwiękach deszczu. Dodam tylko, że dla urozmaicenia, aplikacja wyświetla także zdjęcia przedstawiające deszcz właśnie, a które pojawiają się w serwisie internetowym raining.fm, którego niniejsza aplikacja jest niejako wersją mobilną. Dodatkowo w programie znajdziemy prosty alarm, pozwalający na ustawienie przerwy w pracy lub timer, który wyłączy aplikację, jeśli słuchamy deszczu i burzy do poduszki. Właściwie jedynie do czego mogę się przyczepić w przypadku tego programu to jego cena. Rainingfm dla iPhone'a i iPada kosztuje aż 1,79 €. To moim zdaniem zdecydowanie za dużo, jak na jego możliwości. Rainingfm w App Store
Ostatnio znowu robi się ciekawie na rynku aplikacji do upiększania fotografii. Ledwo co opisywałem Analog Camera dla iPhone'a, a w App Store pojawił się kolejny program warty uwagi. Mowa o Mextures dla iPhone'a.
Tapbots zaktualizowało właśnie Tweetbota, jedenego z najlepszych klientów Twittera dla Mac. Aplikacja zyskała kilka przydatnych funkcji, głównie w obszarze interfejsu użytkownika. Przede wszystkim jest to tzw. media timeline, przefiltrowany strumień tylko tych tweetnięć, które zawierają obrazki lub filmy. Aby dostać się do tego strumienia, należy wyświetlić najpierw pasek wyszukiwarki (CMD+F), a następnie kliknąć w ikonę z prostokątem. Poprawiono także nieznacznie szczegółowy widok wybranego tweetnięcia. Teraz znajdziemy tam informację o liczbie jego retweetnięć i polubień. Kolejną nowością jest wyświetlanie obrazów w profilach użytkowników. Poprawiono także nawigację w obrębie tychże profili. Przewinięcie ich w dół odsłania większą liczbę ich tweetnięć. Wcześniej były jednak problemy z powrotem do informacji o danym użytkowniku. Teraz wystarczy kliknąć dwa razy w belkę tytułową by wrócić do podstawowego widoku profilu danego użytkownika. Aktualizację znajdziecie oczywiście w Mac App Store, a jeśli dotąd nie przesiedliście się jeszcze na Tweetbota, to szczerze polecam, choć program nie należy do tanich. Tweetbot dla Mac dostępny jest w Mac App Store w cenie 17,99 €. Tweetbot for Twitter w Mac App Store Zawsze możecie odezwać się do mnie na Twitterze. Znajdziecie mnie pod nickiem mackozer.