Krystian Kozerawski mackozer

Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.

Blog News Nowy wpis

Wydawać by się mogło, że 32GB w iPhone i iPadzie to dużo. Nic bardziej mylnego, to bardzo mało. Średnio co dwa tygodnie muszę przeprowadzać porządki, kasować niepotrzebne już zrzuty ekranu oraz aplikacje, z których nie korzystam na co dzień. Zwykle zyskuję w ten sposób kilka gigabajtów. Zdaniem twórców aplikacji iClean urządzenia te z biegiem czasu zaśmiecane są różnymi niepotrzebnymi plikami, których usunięcie da nam jeszcze trochę wolnego miejsca. Program analizuje pliki znajdujące się w pamięci flash iPhone'a i iPada i sprawdza czy można je bezpiecznie usunąć bez szkody dla działających programów no i samego użytkownika. Proces analizy i usuwania trwa stosunkowo długo bo w zależności od wybranego trybu pracy (fast lub safe) od kilku do kilkunastu minut. iClean wykorzystuje całą dostępną jeszcze wolną przestrzeń, więc na wstępie ostrzega, że podczas pracy iOS wyświetli komunikat o braku wolnego miejsca. Nie ma co się tym jednak przejmować, choć może lepiej zrobić najpierw kopię ważnych dla nas dokumentów czy zdjęć i filmów. W moim przypadku efekty działania programu nie były specjalnie oszałamiające. Aplikacja odzyskała 74 MB. Inni użytkownicy, jeśli wierzyć im komentarzom w App Store, zyskali jednak znacznie więcej. Pytanie czy to kwestia pewnej higieny, że na moim iPhonie było zdecydowanie mniej śmieci? O iClean dowiedziałem się ostatnio przy okazji jednodniowej promocji, podczas której program dostępny był za darmo. Niestety sam na tę promocję się nie załapałem. Jeśli faktycznie za pomocą tej aplikacji można odzyskać nawet kilkaset megabajtów, to moim zdaniem warta jest swojej ceny. A właśnie, program kosztuje 0,99 €, a nie 0,89, jak dotąd kosztowały najtańsze aplikacje w App Store. iClean w App Store

Czym bliżej terminu premiery nowych modeli iPhone'ów i nowego sytemu operacyjnego iOS 7, tym w App Store pojawia się więcej programów, które wizualnie świetnie pasują do nowego interfejsu, który wyszedł spod rak Jonathana Ive i jego zespołu. Tak właśnie jest z Sumhold, prostym kalkulatorem dla iPhone'a z bardzo ciekawą funkcją pamięci podręcznej wyników. Sumhold posiada płaski, właściwie trójkolorowy interfejs, z białym tłem, szarym panelem klawiszy ciemnoszarymi cyframi i czerwonym przyciskiem podstawowych działań matematycznych. Dokonując obliczeń w każdej chwili możemy aktualny wynik przeciągnąć w dół. Zapisane w ten sposób wyniki ułożone są nad klawiaturą, co przypomina trochę tagi w jakimś edytorze blogowym. Sumhold wyróżnia tylko właśnie ta funkcja zapisywania wyników no i interfejs. To jednak dalej tylko zwykły i prosty kalkulator. Tak czy inaczej polecam. Sumhold dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. Sumhold w App Store

Jeden z ciekawszych programów pocztowych dla iOS - Mailbox , który zamienia skrzynkę odbiorczą w swego rodzaju listę rzeczy do zrobienia, w którym każdy mail jest niejako zadaniem do wykonania (przeczytania, odłożenia na później, przeniesienia do folderu lub skasowania), został właśnie zaktualizowany o możliwość wyszukiwania we wszystkich wiadomościach znajdujących się na koncie Gmail, a nie tylko tych pobranych do aplikacji.

Nigdy nie byłem wielkim fanem tej gry, stąd też jej recenzja nigdy nie zagościła na moim blogu. Wiem jednak, że ma ona rzesze fanów i odniosła w App Store duży sukces, warto więc wspomnieć o niej choćby dlatego, że w ramach App Of The Week jest obecnie dostępna za darmo. Zasady w Cut The Rope są proste należy dostarczyć cukierek małemu zielonemu stworzeniu. Cukierek zawieszony jest na tytułowej linie i zaczepia się o kolejne, które musimy w odpowiedniej kolejności czy chwili przecinać. Nie wiem jak Was, ale mnie muzyka w tej grze przyprawia o ból głowy. Tak czy inaczej miłej zabawy. Cut The Rope w App Store Cut The Rope HD w App Store

Pod koniec ubiegłego roku kierownictwo serwisu Flickr obudziło się i postanowiło powalczyć o użytkowników z Instagramem. W App Store pojawiła się zupełnie nowa oficjalna aplikacja tego serwisu, pozwalająca na wygodne przeglądanie i publikowanie zdjęć, a przede wszystkim ich upiększanie za pomocą zestawu filtrów. Dzisiaj ten program doczekał się się kolejnej aktualizacji, której warto poświęcić kilka zdań. Przynosi ona bowiem zestaw nowych filtrów ale przede wszystkim ich podgląd na żywo jeszcze przed zrobieniem zdjęcia. Wspomniane filtry to właściwie zestawy różnych efektów, z których każdy możemy w jakimś stopniu regulować, np. natężenie winiety czy efektów postarzania czy przesunięcie głębi ostrości. Mamy teraz także możliwość korekcji pewnych parametrów zdjęcia, jak ostrość, jasność czy kolory. Trudno mi się porównaniu Flickr dla iPhone'a z Instagramem, choć ten pierwszy na pewno nie jest tym drugim. Obydwiema aplikacjami można robić świetne zdjęcia, wszystko zależy tylko od naszej własnej kreatywności i smaku. Flickr dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo. Flickr w App Store

Miałem kilka podejść do gier strategicznych na iPhone i iPadzie i nigdy specjalnie nie były one udane. Zawsze - mniej lub bardziej - były to klasyczne strategie przeniesione po prostu z dużych komputerów czy tekturowych plansz. Mimo wszystko mały ekran iPada czy jeszcze mniejszy iPhone'a nie nadają się do prezentacji skomplikowanych i pełnych szczegółów postaci, pojazdów czy terenu. Może wyglądają i ładnie, ale z grywalnością bywa różnie. Zupełnie nową jakością jest wydana kilka tygodni temu gra Rymdkapsel dla iPhone'a i iPada. W Rymdkapsel rozbudowujemy zawieszoną w przestrzeni stację kosmiczną. Musimy zatroszczyć się zarówno o specjalne minerały, których skupiska eksplorujemy i - jak to bywa w strategiach czasu rzeczywistego - zatroszczyć się o energię, żywność i nowych członków załogi. W tym celu stawiamy nowe korytarze, elektrownie, budujemy ogrody, kuchnie i kwatery, a także stanowiska bojowe - nie jesteśmy bowiem w tej przestrzeni sami. Co pewien określony czas nasza baza atakowana jest przez statki obcych, którzy celują nie w elementy naszej stacji, ale w jej załogę. Rozbudowa naszej stacji ma w sobie wyraźne odniesienie do gry Tetris. Każdy jej element wygląda jak klocek z tamtej układanki. Podobnie jak w Tetrisie, także w Rymdkapsel znajdziemy podgląd kształtu kolejnego elementu. Członkowie załogi mogą wykonywać różne czynności. Musimy ich jednak do nich przydzielić, do wyboru mamy budowanie, obronę, produkcję żywności, naprawy oraz badania naukowe. W okolicach naszej stacji znajdują się cztery monolity (monolit w kosmosie to od czasów Odysei Kosmicznej 2001 temat dość popularny), do których musimy doprowadzić korytarze i które musimy przebadać, zdobywając zawartą w nich wiedzę. Oczywiście budowa każdego z elementów naszej stacji wymaga użycia środków, a więc energii, budulca, a czasami także żywności. Ta ostatnia potrzebna jest też do tworzenia nowych członków załogi. Musimy więc planować rozwój bazy odpowiednio zarządzając jej zasobami oraz członkami załogi, zerkając przy tym na pasek postępu, wskazujący czas jaki pozostał do następnego ataku. Gra wciąga jak mało która, a przy tym ma świetną, prostą, złożoną z pikseli grafikę. Nie ma tutaj szczegółów, realistycznego przedstawienia jednostek. Wszystko pokazane jest w sposób do bólu umowny, co na ekranach urządzeń mobilnych sprawdza się doskonale. Wspomnę tylko, że gra dostępna jest nie tylko dla iPhone'a i iPada, ale także na urządzeniach z Androidem. Gra Rymdkapsel dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store w cenie 3,59 €. Rymdkapsel w App Store

Pisałem już wielokrotnie, że od dawna prawie nie słucham płyt. Wystarcza mi Spotify i stacje radiowe, nadające przez internet. W tym ostatnim przypadku zwykle szukam stacji tematycznych, a więc tych nadających muzykę metalową czy rockową, klasyczną i tematy muzyczne z filmów. Czasami przełączę się też na publicystykę. Tutaj także wystarcza mi internet. Stacji, które nadają w FM (słuchanych przeze mnie w samochodzie) mogę bez problemu słuchać także przez internet, na iPhone czy Maku, dzięki aplikacji Radium. O Radium dla Maka pisałem trzy lata temu jeszcze na MacKozer.pl. Od tego czasu program trochę się zmienił i jest dostępny w Mac App Store. Myślę, że jemu także poświęcę osobny wpis. Tymczasem dzisiaj w App Store pojawiła się aplikacja Radium dla iPhone'a (informację o tym podejrzałem na Twitterze u netragnezora, którego warto śledzić). Radium to ponad osiem tysięcy stacji radiowych dostępnych za pośrednictwem tego serwisu i dedykowanych aplikacji. Program dla iPhone'a ma bardzo prosty interfejs, złożony właściwie z trzech elementów. Podglądu stacji i okładki odgrywanego utworu, listy stacji dodanych do ulubionych oraz paska wyszukiwarki, o której program co jakiś czas nam przypomina. Wystarczy wpisać słowo kluczowe, czy nazwę stacji, a program wyświetli nam wyniki. Pozostaje dodać stację do ulubionych lub od razu rozpocząć jej odbiór. Każda ze stacji posiada też ikonę symbolizującą jej gatunek. Możemy jednak w każdej chwili ją zmienić (wystarczy w nią stuknąć). Jeśli jakaś piosenka nam się podoba, możemy dodać ją do listy życzeń, celem jej późniejszego zakupu w iTunes. Program Radium dla iPhone'a (podobnie jak aktualna wersja dla Mac) wyposażony jest w equalizer z zestawem gotowych ustawień (tzw. presetów). Możemy jednak ręcznie regulować poziom tonów niskich, średnich i wysokich. Informacją o tym czego słuchamy możemy oczywiście dzielić się na Twitterze oraz na Last.FM (nie pamiętam kiedy ostatnio zaglądałem do tego serwisu). Możemy także podzielić się linkiem do danej stacji z innym użytkownikiem Radium. Wspomnieć też wypada, że Radium dla iPhone'a synchronizuje się z wersją dla Maka za pośrednictwem iCloud. Pozwala też na odtwarzanie muzyki na innych urządzeniach, np. na Apple TV za pośrednictwem AirPlay. Program Radium dla iPhone'a dostępny jest w App Store w cenie 1,79 €. Radium w App Store

Pamiętam jak podczas Generation Mobile 2012 (konferencji współorganizowanej przez AntyWeb i Grzegorza Marczaka) stałem na papierosie z grupą deweloperów aplikacji bankowych na urządzenia mobilne. Byliśmy świeżo po prezentacji aplikacji jednego z banków, który zgarnął za nią jakieś wyróżnienie podczas tej imprezy, podczas gdy dla mnie jej interfejs stylizowany na koło rodem z Windows 95 był koszmarny, a projektanta delikatnie mówiąc należało by przenieść do sekcji sportowej. Ja wyżalałem się im, pytając jak można robić takie koszmarki. Panowie znudzonym niskim głosem opowiadali mi wtedy, że to, że tamto, że wytyczne Apple co do interfejsu, że bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo to rzecz, którą jako końcowy użytkownik muszę dostać w pakiecie razem z prostą w obsłudze i miłą dla oka aplikacją, a nie stworzonym na siłę koszmarkiem, w którym tzw. kreatywność była wynikiem wiszącego nad twórcą, ukręconego z krawatów korporacyjnego bicza. Aplikacją dla iPhone'a, która zrobiła pod tym względem na mnie największe wrażenie był program ING Banku Śląskiego. Dwa tygodnie temu zobaczyłem wersję na iPada, która wczoraj pojawiła się w App Store. Muszę przyznać, że ING nie osiadło na laurach i stworzyło jeszcze lepszą aplikację dla iPada. INGMobileHD to program bardzo ładny. Powtórzę już to, co pisałem w relacji z imprezy organizowanej przez ING. To program, który przypomina menu ustawień jakiejś ładnej gry komputerowej. Nie powinno to nikogo dziwić, został stworzony w specjalnym wieloplatformowym SDK do tworzenia gier. Miałem co do tego pewne obawy, choć oczywiście w Nowym Mieście nad Pilicą miałem okazję pobawić się tym programem zarówno na iPadze jak i iPadzie mini. Wewnętrzny sceptycyzm kazał mi brać poprawkę, że aplikacja na firmowym tablecie może działać perfekcyjnie. Czekałem, aż będę miał okazję sprawdzić ją na swoim iPadzie. Wyniki są bardzo pozytywne. Na moim iPadzie trzeciej generacji wszystko działa płynnie, tak jakby aplikacja była napisana natywnie na iOS. INGMobileHD podobnie jak aplikacja dla iPhone'a pozwala na wykonywanie wielu operacji od przelewów własnych czy wzorcowych (w moim banku określa się je przelewami zdefiniowanymi - nie jestem klientem ING), podgląd rachunków, środków, kart, oszczędności, doładowywanie telefonów, spłaty kart itp. Choć to aplikacja dla iPada to w większości przypadków, np. przeglądając zawartość naszego konta bankowego możemy z powodzeniem obsługiwać ją dwoma kciukami. Więcej palców przyda się nam tylko przy przelewach czy doładowywaniu telefonu. Sam interfejs jest bardzo ładny. Oczywiście w dużym stopniu determinują go kolory, jakie dominują w logo banku, stąd przeważa pomarańcz i odcienie szarości. Twórcy postarali się by użytkownikom chciało się do tego programu zaglądać. Dane przedstawione są w sposób jasny ale też z dodatkowymi bajerami, np. ruchomy diagram 3D z procentowym podsumowaniem wydatków. W stosunku do wersji testowej, którą miałem okazję bawić się jakiś czas temu poprawiono pewne elementy, np. reaktywność interfejsu w przypadku wywoływania ustawień kalendarza. Teraz wystarczy stuknąć w nazwę miesiąca by wejść w ustawienia. Czekam jednak cały czas na możliwość zmiany miesiąca poprzez przeciągniecie palcem po kalendarzu. Przypomnicie mi o Ferrari, Lamborghini Porsche, którym ING chciało mnie przekonać do swojego dzieła. Żaden z tych samochodów nie pomoże przy stworzeniu dobrego programu. Tutaj najważniejszy jest zespół, którego kreatywność nie jest duszona krawatem. Zespół złożony z ludzi, którzy tworzą aplikację nie za karę, a z pasji. Może to co piszę o tym zespole to moje pobożne życzenia, może jestem głupcem, ale wydaje mi się po samym programie i tym, jak ten zespół pocił się prezentując swoje dzieło blogerom, wydaje mi się, że tak właśnie jest. Kawał dobrej roboty! Chciałbym by mój bank też było stać na coś takiego - i nie chodzi mi w tym momencie o środki. Aplikacja INGMobileHd dla iPada dostępna jest w App Store za darmo. INGMobileHD w App Store

Systemowa aplikacja Zdjęcia dla iPhone'a nie jest specjalnie wygodna, na szczęście w iOS 7 ma się to zmienić. Do czasu jednak premiery nowego systemu zawsze można sprawdzić alternatywne rozwiązania. Jednym z nich jest Eventiles - aplikacja, która układa zdjęcia w zbiory, podzielone na określony pory każdego z dni oraz lokalizacje. Program sam nadaje tytuły odnoszące się właśnie do pory dnia (poranek, popołudnie, wieczór itp.) oraz miejscowości w której dane zdjęcie zostało zrobione. Szkoda, że program nie rozpoznaje zrzutów ekranu, które chętnie zobaczyłbym w osobnym zbiorze, o ile oczywiście chciałbym je zachować (zwykle kasuję je co jakiśczas). Zbiory można łączyć i dzielić, można je też opisywać własnym komentarzem, dzielić się nimi z innymi użytkownikami Eventiles (wymaga to założenia konta w serwisie o tym samej nazwie). Będą oni mogli zobaczyć Wasze zbiory w zakładce Friends. Eventiles posiada też prostą funkcję upiększania na raz wszystkich zdjęć w zbiorze za pomocą jednego z kilku dostępnych filtrów. Wystarczy stukać w ikonę kropli, by wybrać ten najbardziej odpowiedni lub wrócić do wersji oryginalnej. Poza brakiem rozpoznawania zrzutów ekranu przyczepię się właściwie tylko do jednego. Z tego co zauważyłem to aby móc dzielić się zdjęciami na Twitterze czy Facebooku musimy być zalogowani do dedykowanego serwisu. Evenitles to kolejne ciekawe podejście do aplikacji serwisujących galerie zdjęć. Kwestią dyskusyjną jest oczywiście to, czy takie programy są potrzebne i jak wielu użytkowników wybiera alternatywy dla systemowych aplikacji, zwłaszcza galerii zdjęć. Eventiles dla iPhone'a dostępny jest za darmo w App Store. Eventiles w App Store

Pamiętam, kiedy w dzieciństwie dostałem świetną książkę - album, pod tytułem "Cudowna Maszyna" przedstawiającą dzieciom za pomocą bardzo ładnych dużych ilustracji budowę ludzkiego ciała. Książka gdzieś jeszcze leży w szafie i pewnie niedługo ją wyciągnę by pokazać ją moim dzieciom. Równolegle mogę im pokazać aplikację dla iPhone'a i iPada o nazwie The Human Body.

Obróbka i edycja zdjęć na iPhone czy iPadzie kojarzy się pewnie wielu przede wszystkim z masą filtrów postarzających. To bez wątpienia prawda, na szczęście nie cała. Poza aplikacjami do upiększania są także bardzo dobre aplikacje do retuszu i korekcji oraz te, które wykorzystują zdjęcia, typografię i znaki graficzne do tworzenia kolaży czy mówiąc wprost plakatów. Dawno temu opisywałem jeszcze na mackozer.pl świetny program Poster (recenzję znajdziecie TUTAJ). Ostatnio, przy okazji obniżenia ceny do zera odkryłem kolejny program warty choćby chwilowej uwagi - Retromatic, w dwóch osobnych wersjach, dla iPhone'a i iPada. Wystarczy zrobić lub wybrać zdjęcie z biblioteki iPhone'a lub iPada, obrysować część, którą chcemy wykorzystać później w naszym kolażu. Tutaj bardzo wygodnie rozwiązano edycję maski. Nie musimy uciekać się do specjalnych gestów poza tradycyjnym powiększaniem i pomniejszaniem. Dotknięcie ekranu i przesuniecie po nim palca przesuwa też zdjęcie. Aby rozpocząć rysowanie maski musimy przytrzymać przez chwilę palce, aż odpowiedni wskaźnik wypełni się w całości kolorem żółtym. Później pozostaje już tylko wybrać odpowiednie tło oraz efekt jakim potraktowany zostanie wycięty fragment zdjęcia. Później pozostaje dodać odpowiednie znaki graficzne. Do dyspozycji mamy proste, jak i bardziej skomplikowane symbole. W przypadku pieczęci możemy edytować napis. Zbiór tego typu znaków możemy rozszerzyć o kolejne zestawy dostępne poprzez mikropłatności w cenie 0,89 € każdy. Możemy dodać jeszcze własny tekst do zdjęcia, wybierając przy tym krój liter ich wielkość i kolor. Gotowy kolaż możemy zapisać lub wrzucić do jednego z popularnych serwisów czy aplikacji. Oto efekt zabawy wersją dla iPhone'a: Retromatic dla iPhone'a i Retromatic HD dla iPada dostępne są za darmo w App Store Retromatic w App Store Retromatic HD w App Store