Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.
Kiedy pobrałem Arcade Balls na mojego iPhone'a pomyślałem na początku: "rety, kolejna głupia gra jakich wiele". Okazuje się jednak, że gra wcale nie musi być głupia, jest po prostu do bólu prosta w swoich zasadach, co przy odpowiedniej oprawie wciąga, a przynajmniej mnie. Aracade Balls to gra w kolorowe piłeczki, które musimy odpowiednio przesuwać na planszy, tak by utworzyły jednokolorowe linii. Co zrozumiałe, kiedy uzyskamy taką linię złożoną z pięciu piłeczek w tym samym kolorze znikają one z planszy, a my uzyskujemy dodatkową przestrzeń i pole manewru. Z każdym naszym ruchem na planszy pojawiają się bowiem kolejne piłki. Jak łatwo się domyślić, gra kończy się z chwilą kiedy cała plansza zostanie zapełniona. Do dyspozycji mamy dwa tryby gry: zwykły, w którym po prostu przestawiamy piłeczki i arcade - w którym gramy na czas, a niektóre z piłeczek dają nam dodatkowe sekundy. Całość opakowana jest w grafikę i muzykę stylizowaną na ster komputery 8-bitowe. Od dobrych kilku dni wracam do tej gry co kilka godzin i za nic nie chce mi się ona odinstalować.... głupie piłeczki. Arcade Balls dla iPhone'a w App Store w cenie 0,89 €. Arcade Balls w App Store
O świetnej aplikacji Documents by Readdle, będącej połączeniem managera plików i przeglądarki wielu popularnych plików pisałem w kwietniu tutaj na blogu MyApple. Aplikacja świetnie spina także w jednym miejscu zarówno pliki trzymane lokalnie jak i kilka popularnych usług w chmurze, m.in. Dropbox, Google Drive, SkyDrive, SugarSync, CloudMe czy serwery FTP i SFTP. Jego szczegółową recenzję przeczytacie TUTAJ. Przypominam o tym programie przy okazji jego aktualizacji, która przyniosła bardzo przydatną funkcję przeciągania i upuszczania plików. Mamy teraz także możliwość oznaczania wybranych plików gwiazdką. Ich lista dostępna jest w szarym pasku zakładek, zamiennie z listą ostatnio otwartych plików. Ostatnią nowością o której trzeba wspomnieć, to integracja programu z biblioteką zdjęć iPhone'a i iPada. Documents by Readdle daje nam teraz dostęp nie tylko do rolki aparatu ale także do strumieni zdjęć i albumów. Documents by Readdle nie jest może programem z którego korzystam codziennie, są jednak momenty, kiedy jest po prostu niezastąpiony, a do tego dostępny jest za darmo.Recenzja Documents by Readdle na blogu MyApple Documents by Readdle w App Store
Czasy w których tworzenie stron internetowych bezpośrednio na telefonie było czymś nieosiągalnym już dawno minęły, odkąd mamy iPhone'a i inne smartfony. Podobnie jest z iPadem. Można to zrobić bez większych problemów. Nie mówię tutaj o tym, że na każdym z tych urządzeń można bez problemu napisać kod strony, a i pewnie klient FTP jakiś się znajdzie. Chodzi mi o aplikacje, które pozwalają na stworzenie takich stron na bazie gotowych szablonów. Kilka takich aplikacji opisałem jeszcze na mackozer.pl. Dzisiaj w App Store debiutuje kolejna, o nazwie Jimdo. Jak każdy tego typu program, także i Jimdo to tak naprawdę rozszerzenie usługi dostępnej standardowo przez web, umożliwiającej stworzenie strony internetowej lub serwisu (włącznie z własnym sklepem) i utrzymanie jej na serwerze usługodawcy. Wydana własnie aplikacja pozwala na obecną chwilę na tworzenie prostej strony złożonej z podstron, zawierających tekst, nagłówki, zdjęcie lub galerie zdjęć. Jeśli potrzebujemy szybko odpalić tego typu stronę to dzięki Jimdo możemy to zrobić właściwie kciukiem. Wystarczy wybrać jeden z szablonów, dodać elementy do strony, odpowiednio je ustawić i ewentualnie dodać dodatkowe podstrony. Każdy z tych elementów możęmy układać względem siebie. Z tego co zdążyłem się zorientować elementy możemy przesuwać tylko w pionie. Zdjęcia możemy dodawać zarówno z rolki aparatu lub robiąc zdjęcia bezpośrednio iPhonem lub iPadem. Jimdo oferuje też proste narzędzia formatowania, jak pogrubienie, pochylenie tekstu. możliwość dodawania odnośników, oraz wyrówniania do prawej, lewej i do środka. Brakuje mi tylko wuyjustowania tekstu do obydwu krawędzi. Jimdo offertje nam ciągły podgląd tego jak strona wyglądać będzie na tablecie czy dużym komputerze i na smartfonie. Pod tym względem wszystko się zgadzało. Nie ukrywam, że chętnie zobaczyłbym też funkcję bloga. Można oczywiście prowadzić bloga mobilnego dzięki aplikacji Wordpress, ale blog to przecież obecnie jeszcze podstawowa forma komunikacji. Jeśli już możemy stworzyć stronę na iPhone i iPadzie, to przydałaby się także taka możliwość. Tak jak pisałem wczesniej aplikacja Jimdo jest niejako rozszerzeniem oferty usługi o tej samej nazwie. Kreator stron w wersji web jest oczywiście o wiele bardziej rozbudowany. Jimdo nie jest może aplikacją wybitną, jednak mnie osobiście cieszy, że mam kolejną usługę i aplikację do wyboru, która pozwoli mi na szybkie odpalenie strony internetowej, bez potrzeby uruchamiania komputera czy uciekania się do korzystania z iPhoto dla iOS i iCloud. Co ważne, Jimdo oferuje swoje usługi nie tylko odpłatnie. Możemy odpalić darmową stronę w domenie jimdo.com. Aplikacja Jimdo dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store za darmo. Jimdo w App Store
Mało gier przeżywa próbę czasu i po kilku miesiącach ostaje się na moim iPhone czy iPadzie. Mam kilka uniwersalnych pozycji, w tym np. Tiny Wings czy Real Racing 3. Jedną z gier tego typu, która także ostała się na moim iPadzie jest Sky Gamblers: Storm Riders, połączenie gry zręcznościowej z symulatorem, osadzonej w realiach II Wojny Światowej. Swego czasu opisałem ją dokładnie jeszcze na mackozer.pl. Warto przypomnieć ją m.in. z tego powodu, że właśnie została udostępniona za darmo. Nazywanie tej gry symultorem to oczywiście przesada, gdyby tak było, to za sterami prawdziwych Spitfire'ów, Hurricane'ów, Mustangów, Messerschmidtów, Focke Wulfów, Zer i innych maszyn mogłyby siadać już dzieci. Fakt, zdarzało się, że podczas wojny siadali za ich sterami nastolatkowie. Podobno niektórzy piloci prędzej potrafili latać myśliwcem czy bombowcem niż prowadzić samochody. Sky Gamlbers: Storm Riders czyni sterowanie tamtymi maszynami jeszcze prostrzym. Sama gra dostarcza jednak wielu wrażeń. Ma bardzo ładną grafikę. Wszystkie maszyny przedstawione są w drobnych szczegółach. Całkiem nieźle też rozpadają się po trafieniach. Nie mogę się przyczepić też do tego, jak przedstawiona jest ziemia, której w tego typu grach zwykle poświęca się zdecydowanie mniej uwagi. Przelećcie się jednak Curtisem podczas ataku na Pearl Harbor, a nie będziecie wiedzieli czy wypatrywać atakujących myśliwców i bombowców japońskich czy podziwiać majestatyczne pancerniki i krążowniki. Same zabudowania portu wojennego robią wrażenie. Znajdzeicie tam m.in. wieżę kontrolną, która jest jednym z punktów charakterystycznych tego obszaru i została uwieczniona także w filmie o tym samym tytule. Gra oferuje tryb rozgrywki jedno i wieloosobowej. W tym pierwszym do wykonania mamy różnego rodzaju misje. Sterowanie samolotem odbywa się albo za pomocą akcelerometru albo wirtualnego drązka sterowaniczego (joysticka) i klawiszy regulacji przepustnicy. Pobierać! Sky Gamblers: Storm Riders dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo. Sky Gamblers: Storm Riders w App Store
Wczoraj wieczorem Google zaktualizowało aplikację YouTube'a dla iOS. Zmieniła się ikona i wygląd programu tak, by pasował do interfejsu nadchodzącego systemu iOS7. To, co jednak robi największe wrażenie to funkcja obrazu w obrazie czyli PIP (skrót od angielskiego zwrotu "picture in picture"). Dzięki niej można przeglądać zawartość serwisu nie przerywając odtwarzania wybranego filmu. Aby zminimalizować go do miniatury wystarczy przeciągnąć go w prawy dolny róg ekranu. Później można przywrócić go na cały ekran, przeciągając w górę lub zamknąć, wykonując podobny gest w kierunku lewej krawędzi ekranu. Rozczarują się tyko ci z Was, którzy liczą na możliwość wyświetlania dwóch filmów jednocześnie (jednego w miniaturze). Funkcja PIP w aplikacji YouTube działa tylko przy wyszukiwaniu. Stuknięcie w jakiś inny film automatycznie rozpoczyna jego odtwarzanie i zamyka ten zminimalizowany. Aplikacja YouTube dla iPhone'a i iPada dostępna jest w App Store za darmo. YouTube w App Store
Gry logiczne z jednej strony nie potrzebują specjalnej oprawy. Za taką można uznać np. Angry Brids - moglibyśmy strzelać okręgami w kwadraty i zasady byłyby identyczne. To jednak opakowanie czyni tę serię wyjątkową. Podobnie jest w przypadku prostej gry logicznej pod tytułem About Love, Hate and other ones wydanej w dwóch osobnych wersjach dla iPhone'a i iPada. Sterujemy w niej dwoma istotami ucieleśniającymi dwa sprzeczne uczucia: miłość i nienawiść. Jak łatwo się domyślić, miłość to czarny duszek z kwiatkiem wyrastającym z głowy, podczas gdy nienawiść to istota rogata. Naszym zadaniem jest dostanie się po różnych platformach do specjalnego włącznika teleportera, który przeniesie nas do kolejnej planszy. Obydwie istoty muszą w tej drodze współpracować. Jednym razem wystarczy wskoczyć jedną istotą na drugą by pokonać jakąś przeszkodę. W większości jednak przypadków trzeba będzie wykorzystać zawarte w nich uczucia, sterując innymi napotkanymi istotami. Jak łatwo się domyślić, miłość będzie je przyciągać, a nienawiść odpychać. Trzeba tak umiejętnie je pokierować by inne istoty znalazły się w odpowiednich miejscach, umożliwiając nam dostanie się do wspomnianego już włącznika. Sterowanie w grze jest proste. W lewym dolnym rogu znajdziemy przełącznik pomiędzy istotami. Później wystarczy stuknąć w miejsce, w którym aktualnie wybrana istota ma się udać - jeśli oczywiście może. Gra ma bardzo ładną, ręcznie rysowaną grafikę no i wciąga. Nie mniej ważny jest fakt, że obecnie zarówno wersja dla iPhone'a jak i iPada dostępna jest za darmo. About Love, Hate and other ones w App Store About Love, Hate and other ones HD w App Store
Korzystacie z aplikacji Mailbox dla iPhone'a i iPada i macie konto w serwisie Dropbox? Jeśli tak to świetnie się składa. Możecie zyskać dodatkowy darmowy gigabajt łącząc wspomniany program ze swoim kontem w tej chmurze. Wystarczy wejść w ustawienia aplikacji Mailbox, przejść do zakładki Dropbox i dodać swoje konto w tej usłudze. Gigabajt na waszym koncie pojawi się po dłuższej chwili (u mnie było to kilka godzin). Przypomnę tylko, że Mailbox to darmowy program pocztowy dla iPhone'a i iPada, który traktuje wiadomości jak swego rodzaju zadania do zrobienia, dzięki czemu jesteśmy w stanie uporać się z nadchodzącą pocztą, choćby odkładając ją na później bez strachu, że o niej zapomnimy (Mailbox przypomni nam o niej w odpowiedniej chwili). Mailbox dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Mailbox w App Store Jeśli nie macie jeszcze konta w chmurze Dropboksa (w co wątpię), to wystarczy, że klikniecie TUTAJ, a ja zyskam dzięki wam kilkaset megabajtów dodatkowej przestrzeni.
Istnieje pewna grupa programów dla Mac, bez których moim zdaniem obejść się nie można. Wśród nich znalazły się rozbudowane managery plików z funkcją klienta FTP. Jednym z takich programów jest Fokrlift, który ze swoimi dwoma panelami podglądu zawartości folderów nawiązuje wyglądem jeszcze do Norton Commandera. Z pewnością większość starszych użytkowników MyApple zna ten program bardzo dobrze. Myślę jednak, że warto wspomnieć o nim w kilku zdaniach choćby dla świeżo upieczonych "MacUserów". Okazja ku temu jest dobra. Forklift obecnie dostępny jest w cenie 1,79 €. Jak już wspomniałem interfejs programu podzielony jest przede wszystkim na dwa panele, w których możemy podglądać różne lokalizacje, czy to na dyskach naszego Maka, czy na serwerze FTP czy SFTP. Dodatkowo w każdym z paneli możemy otworzyć dowolną ilość kart, jak w przeglądarce web czy w Finderze w OS X Mavericks. W każdej chwili możemy ukryć jeden z paneli, wtedy program będzie przypominał Findera. Ciekawą funkcją są stosy - rodzaj wirtualnych pojemników, w których możemy umieszczać pliki, które fizycznie znajdują się np. na różnych dyskach i w różnych folderach. Forklift pozwala także na masową zmianę nazw plików i automatyczną synchronizację dwóch wybranych folderów. To jeden z moich ulubionych programów użytkownych, co prawda poważnego konkurenta w postaci aplikacji Pathfinder. Był także pierwszym programem dla Mac, który kupiłem dobrze ponad pięć lat temu. Forklift dla Mac dostępny jest w Mac App Store w cenie 1,79 €. Forklift w App Store
Ile razy można wykorzystywać ten sam pomysł? To w dużej mierze zależy od samego pomysłu, idei. Jeśli jest wielokrotnego użytku to owszem, można. Do nich zaliczają się strzelanki - gry w których widzimy naszego bohatera z pewnej wysokości, a naszym zadaniem jest anihilacja właściwie wszystkiego co się rusza. Na iPhone'a i iPada powstało ich bardzo wiele. W App Store można z pewnością znaleźć ich dziesiątki. Zacznijmy od kolejnych części Minigore, Minigore 2, Call of Mini, Zombiewood, Return Of The Bots, Solomon's Boneyard no i Monster Shooter. To te które przychodzą mi szybko do głowy. Ta ostatnia doczekała się właśnie drugiej części, czyli Monster Shooter 2: Back To Earth. Fabuła w takich grach ma drugorzędne, zupełnie nieistotne zdarzenie. Równie dobrze może być, ale może w ogóle jej nie być. To element, w którym twórcy gier mogą niejako dodatkowo zabłysnąć swoim poczuciem humoru, tworząc niejako opakowanie, w postaci krótkich filmików wprowadzających nas do właściwiej strzelanki. W Monster Shooter główny bohater wyrusza na ratunek swojego kotka porwanego przez kosmitów. Sieje śmierć i zniszczenie tylko po to by odzyskać swojego pupila. W drugiej części kosmiczne potwory atakują ziemię - oryginalne, prawda? Tak, wiem - mój tekst podlany jest w pewnym stopniu żółcią (czy jak kto woli, trochę hejtuję ten tytuł), ale na moje oko Monster Shooter 2 nie wprowadza naprawdę nic specjalnie nowego, co czyniło by tę grę wyjątkową. Nihil novi sub sole czyli nic nowego pod słońcem. Gra naprawdę jakich wiele. Zapytacie zatem czemu w ogóle marnuję swój czas na tę recenzję? Powód jest prosty - gra jest dobra. Jest odgrzanym setny raz kotletem, ale jest bez wątpienia ładna i przyjemnie wysyła się na tamten świat setki potworów. Taka pozycja nie musi być wybitna czy specjalnie się wyróżniać by odnieść sukces. Mam wrażenie, że jej twórcy dobrze o tym wiedzieli. Utrzymali konwencję zachowując wszystko co dobre w takich pozycjach. Mamy więc szybką rozgrywkę, super bronie (duży plus w porównaniu z pierwszą częścią), które możemy kupować i rozbudowywać, jest ładna, rysunkowa grafika utrzymana w rzucie izometrycznym, jest stosunkowo dobra muzyka (choć nie robi na mnie wrażenia fakt, że jej autorem jest ten sam człowiek, który zrobił muzykę do Wiedźmina) no i sporo poziomów do przejścia (około 100). Gra Monster Shooter 2: Back To Earth dostępna jest za darmo, choć oczywiście jej twórcy liczą, że zostawicie trochę kasy poprzez mikropłatności. Ten system to chyba zdecydowanie najlepszy sposób zarobku na programach, co wcale mnie nie dziwi. Jeśli lubicie pierwszą część to dwójka z pewnością też Wam się spodoba. Ja tymczasem leczę traumę w Real Racing 3. Monster Shooter 2: Back To Earth w App Store
Współtworzenie dokumentów przez wiele osób to żadna nowość. Funkcje te od dawna posiadała webowa aplikacja Google Docs, obecnie stanowiąca część większej usługi Google Drive. W dzisiejszych czasach praca nad dokumentami trzymanymi nie tylko na dysku komputera, ale przede wszystkim w chmurze oraz na urządzeniach mobilnych wydaje mi się być już standardem. Na arenie usług umożliwiających edycję dokumentów pojawił się ostatnio nowy gracz - usługa Quip, wyposażona dodatkowo w aplikację dla iPhone'a i iPada. Quip nie jest jednak pakietem biurowym, a jedynie edytorem tekstu. Można w niego wstawiać zdjęcia, tabele czy listy (także zadań), jednak nie znajdziemy w tej usłudze i towarzyszącym im aplikacjach funkcji arkusza kalkulacyjnego czy narzędzia do tworzenia prezentacji. Wszystkie zmiany w edytowanym dokumencie są od razu widoczne na wszystkich urządzeniach i u wszystkich użytkowników, biorących udział w edycji dokumentu. Dodatkowo, w lewym, który służy za rodzaj komunikatora, pomiędzy osobami edytującymi dany dokument, widoczna jest też historia wszelkich zmian w nim wprowadzonych, włącznie z potwierdzeniem ich odczytania.  Quip pozwala nie tylko nad wspólną pracę nad wybranym dokumentem, do którego ręcznie dodamy innych użytkowników. Możemy także stworzyć wspólny folder, w którym automatycznie wszystkie utworzone dokumenty będą dostępne do edycji całej grupy. Co nie mniej ważne Quip w przeglądarce na dużym komputerze czy na iPadzie wygląda niemal identycznie. Aplikacja uruchomiona na iPhone wygląda oczywiście trochę inaczej, ale zmiany wynikają głównie z ograniczeń związanych z wielkością ekranu. Gotowy dokument możemy zapisać na dysku jako plik PDF. Quip może nie spełni wymagań osób, które szukają pełnej usługi pakietu biurowego do kolektywnej pracy w chmurze, ale jeśli tworzycie wspólnie większe lub mniejsze dokumenty w sieci i korzystacie przy tym z iPhone'a, iPada i komputera, to jest to z pewnością usługa godna uwagi i warta wypróbowania. Zwłaszcza, że zarówno sama usługa, jak i aplikacja dla iPhone'a i iPada dostępna jest za darmo. Quip w App Store
Kilka miesięcy temu, jeszcze na mackozer.pl opisałem oryginalną aplikację typu manager zadań, o nazwie CARROT To-Do. To, co w tym programie było wyjątkowe to swego rodzaju inteligentny asystent o dość specyficznym poczuciu humoru i podejściu do rodzaju ludzkiego. Tamten tekst zatytułowałem "Gdyby Hal 9000 był listą rzeczy do zrobienia". Teraz w App Store pojawiała się druga tego typu aplikacja dla iPhone'a i iPada o nazwie CARROT Alarm. Analogiczny tytuł nasunął mi się automatycznie. CARROT Alarm to oczywiście prosty budzik. Aplikacja pod pewnym względami przypomina niedawno opisywany przeze mnie Rise Alarm. W podobny sposób ustawia się bowiem godzinę budzenia. Wystarczy przeciągnąć ją w gorę lub w dół, a następnie stuknąć nad lub pod nią by ustawić godzinę z dokładnością co do pięciu minut. Aktywacja alarmu następuje poprzez przeciągnięcie w prawo oka sztucznej inteligencji, która ma nas później obudzić. Tak jak w managerze aplikacji, tak i tutaj CARROT częstuje użytkownika różnymi komentarzami na temat tego, jak bardzo jest niedoskonały, dając do zrozumienia, że tak naprawdę współpraca z nami, ludźmi jest dla niego przykrym obowiązkiem. CARROT budzi nas z resztą niemiłym dla ucha metalicznym, cyfrowym głosem powtarzającym w kółko słowa typu "to wspaniały dzień by zawładnąć światem" czy "to wspaniały dzień by odpalić kilka bomb atomowych". Jeśli nie wyłączyliśmy alarmu po minucie, program zakłada, że jeszcze lenimy się w łóżku, zmienia więc kolor na czerwony i zaczyna powtarzać nam w kółko, że pora wstawać. Samo wyłączenie budzika nie jest też taką prostą sprawą. Musimy wykonać szereg różnego rodzaju czynności, polegających na przesuwaniu suwaków, stukaniu w przycisk lub we wspomniane już oko. Czasem musimy obrócić iPhone'a i uważać na komunikaty pojawiające się na ekranie (program czasem dla żartu żąda od nas rzeczy niemożliwych). W CARROT Alarm jest też element grywalizacji. Za każde wyłączenie budzika otrzymujemy punkty i przechodzimy na kolejne poziomy. Tak, jak w przypadku poprzedniej aplikacji z tej serii, tak i tutaj autor programu wykazał się dużym poczuciem humoru, tworząc złudzenie obcowania z inteligentną maszyną, niczym z komputerem Hal 9000 z Odysei Kosmicznej. Program CARROT Alarm dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store w cenie 0,89 €. CARROT Alarm w App Store