Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.
Część czytelników z pewnością pamięta czasy – a było to jeszcze w ubiegłej dekadzie – kiedy po wymienieniu wielu zalet komputerów Mac osoba zainteresowana taką maszyną kwitowała to stwierdzeniem, że i tak na Maca nie ma GaduGadu. I choć ten serwis niemal odszedł już do historii (choć wciąż działa), to temat nieobecności pewnych aplikacji klienckich różnych serwisów webowych wciąż jest aktualny. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy wspomnieć o Facebooku czy Instagramie, a nawet o Twitterze, choć dla tego ostatniego dostępne są świetne programy takie jak choćby Tweetbot, Twitterrific czy Tweetdeck.
W ostatnich tygodniach, zwłaszcza po poniedziałkowym Keynote, wiele mówi się o końcu iTunes i rozbiciu tej aplikacji na mniejsze: Muzyka, Apple TV, Podcasty i dostępne już wcześniej Książki. Pojawiły się głosy, że to koniec pewnej epoki i że to koniec historii sklepu iTunes. Epoka skończyła się już kilka lat temu, a aplikacja iTunes to nie iTunes Store, czyli właściwy sklep z multimediami. Ten zostaje, choć oczywiście coś się zmienia.
W jednym z poprzednich numerów MyApple Magazynu pisałem o Timie Cooku, porównując przy tym Apple do popularnego zespołu rockowego, w którym – w wyniku śmierci – zabrakło charyzmatycznego lidera i frontmana. Nowa osoba na tym miejscu, choćby i jeden z wieloletnich członków kapeli, będzie już zawsze porównywana i oceniania przez pryzmat tamtego artysty. Tak jest właśnie z Timem Cookiem, który moim zdaniem niesłusznie zbiera cięgi od niektórych komentatorów i użytkowników za to, że nie jest Steve'em Jobsem. Równie ważną i niemal tak ikoniczną postacią w zespole rockowym zwanym Apple jest Jonathan Ive. Ogłosił on właśnie swoje rychłe odejście. To zdecydowanie koniec pewnej ery w historii tej firmy, zapoczątkowanej właśnie powrotem Steve'a Jobsa w 1996 roku.
Z góry przepraszam za być może „clickbaitowy” tytuł, który wcale nie wynika z mojej niechęci do tego południowokoreańskiego koncernu. Chodzi o ostatnie wypowiedzi CEO tej firmy DJ Koha, który przyznał, że naciskał na premierę składanego smartfona Galaxy Fold, gdy urządzenie to nie było jeszcze gotowe.
Ten numer był już gotowy w piątek i gdyby nie niespodziewana tego dnia informacja o planowanym odejściu Jonathana Ive'a z Apple, pewnie czytalibyście go już właśnie wtedy. I choć w ostatnich latach widać było, że Ive przestaje grać na tych samych falach co Apple, to jednak takie informacje są zawsze dużym zaskoczeniem. Kiedy dotarła do mnie ta informacja, wiedziałem, że jest to koniec pewnej ery, ale i szansa dla Apple. O tym piszę w otwierającym najnowszy numer naszego magazynu artykule.
W ubiegłym roku na moim blogu w serwisie MyApple pisałem o pewnym moim noworocznym postanowieniu i jego następstwach. Chodziło oczywiście o naukę programowania w Swift i chęć zostania programistą. Tamten tekst był podsumowaniem swego rodzaju pierwszego etapu mojej deweloperskiej kariery - od powzięcia wspomnianego postanowienia i rozpoczęcia nauki po napisanie pierwszych aplikacji i znalezienie pierwszej pracy na tym stanowisku. Od tego czasu zdarzyło się jednak wiele i zebrałem też bardzo dużo doświadczeń, o które jestem stale pytany przez osoby nie tylko w moim wieku (po czterdziestce). Okazuje się bowiem, że takich osób jak ja jest więcej. Wielu zastanawia się, czy rozpocząć swoją przygodę z programowaniem.
O tym, że zaprezentowane przez Samsunga i Huawei na przełomie lutego i marca smartfony ze składanymi ekranami to taki technologiczny Miś z filmu Stanisława Barei, pisałem kilka miesięcy temu. Zdania nie zmieniłem, co więcej coraz bardziej przekonuję się, że oba smartfony niczym filmowy miś miały pokazać niedowiarkom, na co obie firmy stać, no to pokazały. Zwłaszcza Galaxy Fold, kiedy trafił do dziennikarzy i blogerów. Teraz, najpewniej spodziewając się podobnej katastrofy, odpowiednie kroki podjął chiński Huawei.
Kompaktowe głośniki Bluetooth to dość popularne akcesoria, do których jednak podchodzę dość sceptycznie. Nie licząc sprzętów z naprawdę wysokiej półki, zwykle grają one bardzo przeciętnie. Marka Fresh'n Rebel reprezentuje średnią półkę cenową, na której bywa różnie. Po teście słuchawek Clam miałem jednak nadzieję, że otrzymany do testów głośnik Rockbox Bold L zaskoczy mnie pozytywnie. Czy tak się stało? Odpowiadam poniżej.
Power banki to nieodzowny element wyposażenia właściwie każdego użytkownika smartfona. Można je znaleźć w kieszeni lub torbie niemal każdego z nich. Są power banki o mniejszej i większej pojemności, różnią się też wielkością i wyglądem, są także takie wyposażone w złącze USB-C Power Delivery, za pomocą których naładujemy nie tylko smartfona czy tablet, ale również podładujemy laptopa.
Chyba każdy z serwisów oferujących muzykę na żądanie ma swoich fanów. Ja przesiadłem się ze Spotify na Apple Music właściwie zaraz po otwarciu tego drugiego. Nie przeszkadzał mi interfejs, na który wielu narzekało, a już na pewno nie przeszkadza mi obecny wygląd aplikacji Muzyka w iOS. Faktycznie jednak jest on sztywny, nie można dostosować go do własnych potrzeb. Tutaj użytkownikom Apple Music przychodzi z pomocą API MusicKit, które umożliwia tworzenie własnych aplikacji pozwalających korzystać z zasobów tej usługi. O kilku webowych aplikacjach pisaliśmy już na MyApple. W przypadku iOS jedną z takich aplikacji jest Marvis Pro.
Nowy monitor Apple Pro Display XDR to koszt ponad pięciu tysięcy dolarów. Do tego doliczyć trzeba sprzedawaną osobno stopkę, której cena wynosi 999 dolarów. Tak, to nie błąd. Za ten być może designerski kawałek metalu trzeba zapłacić niemal cztery tysiące złotych. Nic zatem dziwnego, że Apple wspomniało o cenie tego gadżetu mimochodem. Craig, Tim nie chwalili się że to arcydzieło Jonathana Ive'a kosztuje „jednie” 999 dolarów.