Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.
Locko dla OS X opisywałem w kwietniu tego roku. To program do bezpiecznego przechowywania haseł i różnych innych cennych informacji i danych. Ze względu na cenę, 0,89 € nazwałem go 1Password dla ubogich. Teraz jest on dostępny za darmo w związku ze zbliżającą się premierą wersji dla iOS. Locko, choć moim zdaniem nie tak rozbudowany, jak 1Password oferuje jednak to co najważniejsze, możliwość generowania i przechowywania danych logowania czy innych haseł (włącznie z adresami i innymi detalami serwisów internetowych, baz danych), danych kart kredytowych, kont bankowych oraz różnego rodzaju innych dokumentów (dane paszportu, numer ubezpieczenia), licencji oprogramowania, kodów dostępów itp. Przypomnę także, ze możemy w nim trzymać także dokumenty i zdjęcia. Jak dotąd największą wadą tego programu było moim zdaniem brak wersji dla iOS, pozwalającej na synchronizację i dostęp do zapisanych w programie danych z każdego urządzenia. Teraz się to zmieni, a Locko będzie moim zdaniem mógł wreszcie powalczyć z 1Password. Jego przewagą na pewno będzie cena. Na pewno Locko staje się wartą uwagi i tańszą alternatywą dla 1Password. Jeśli cena tego drugiego była lub dalej jest dla Was barierą, to spróbujcie Locko. Teraz wersję dla OS X możecie pobrać za darmo. Locko dla Mac w Mac App Store za darmo: Pobierz z Mac App StoreObserwuj @mackozer
Instagram (a właściwie to Facebook) wypuścił właśnie nową aplikację dla iPhone'a o nazwie Hyperlapse, służącą do kręcenia filmów poklatkowych.
W mojej pracy na co dzień korzystam z dwóch komputerów Mac ustawionych na biurku. Jest to ubiegłoroczny model MacBooka Air (jego recenzję znajdziecie TUTAJ) jak i stosunkowo sędziwy już iMac z 2007 roku (który jednak dalej wspierany jest przez Apple i będzie na nim działał OS X Yosemite). Mojego starego iMaca używam też często jako dodatkowego, zewnętrznego ekranu dla MacBooka Air, łącząc je przez WiFi za pomocą odpowiednich programów. To właśnie przy takich połączeniach pomiędzy tymi maszynami widać, że karta sieciowa w iMacu jest wyraźnie wolniejsza. Nic dziwnego, nie obsługuje najnowszych technologi w standardzie 802.11ac. Choć iMac jest komputerem stacjonarnym, to jednak jego budowa przypomina bardziej laptopa. Wymiana karty sieciowej nie wchodziła więc w grę. Rozwiązaniem okazała się miniaturowa karta sieciowa Edimax EW-7711MAC wspierająca transmisję w standardzie 802.11ac właśnie. Urządzenie jest niewielkich rozmiarów i ma formę małego klucza, czy jak kto woli "dongla" USB. Plastikowa obudowa udaje aluminium tak, by pasowała do aluminiowych MacBooków Pro czy Air, np. do odziedziczonego przez moją żonę mojego MacBooka Pro 13" z 2009 roku (wymianę w nim dysku HD na SSD opisywałem TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ). Mojej żonie nie są jednak potrzebne większe prędkości przesyłu, dlatego podłączyłem opisywaną kartę sieciową do mojego starego iMaca właśnie. Szybkość przesyłu pomiędzy dwoma Macami widoczna była gołym okiem. Różnice w maksymalnej szybkości przesyłu fabrycznej karty sieciowej, a karty Edimax widoczne są na poniższych zrzutach ekranu. Fabryczna karta sieciowa w moim iMacu z 2007 roku: Karta Edimax: Przyczepię się tylko w sumie do jednego mniej istotnego szczegółu: osobnego interfejsu obsługi karty, w postaci aplikacji zagnieżdżającej się w górnym menu - gdzie jej ikona po prostu straszy. Więcej na jej temat znajdziecie na stronie Edimax.plObserwuj @mackozer
Czas nie stoi w miejscu, każda, choćby najbardziej doskonała aplikacja wymaga ciągłego ulepszania. Wie o tym doskonale Dropbox, którego aplikacji dla iOS do doskonałości jeszcze daleko. Najnowsza aktualizacja to jednak krok w dobrym kierunku. Program zyskał funkcję wyszukiwania bezpośrednio w prezentacjach PowerPoint (.ppt) i dokumentach Word (.doc) oraz wsparcie dla dużych animowanych gifów.
Królem wśród pakietów aplikacji biurowych dla komputerów osobistych pozostaje bez zmian Microsoft Office, choć od lat konkurencja nie śpi, a walka toczy się zwłaszcza obecnie, przede wszystkim na urządzeniach mobilnych. Tutaj pozycja Microsoftu Office jest słaba, a to m.in. za sprawą pakietu iWork (dostępnego za darmo wraz z zakupem nowego iPhone'a, iPada czy iPoda touch) oraz aplikacji biurowych od Google. Firma ta właśnie wydała swój program do prezentacji - Slides - w wersji dla iOS i zaktualizowała pozostałe dwa: Docs i Sheets. Aktualizacja Docs i Sheets przyniosła możliwość otwierania, edycji i zapisywania plików w domyślnych formatach Worda i Excela. Wydany właśnie w wersji dla iOS program Slides pozwala na to samo w przypadku plików w formacie PPT (Microsoft PowerPoint). Korzystając teraz z aplikacji Google'a można bez problemu otwierać, edytować i tworzyć dokumenty w tych formatach. Czy aby na pewno? Nie wiem do końca jak jest z Docs i Sheets (zwłaszcza z rozpoznawaniem różnych formuł w komórkach) W przypadku Slides mam duże wątpliwości. Program pozwala co prawda na otwieranie i edycję prezentacji (nie tylko tych stworzonych w PowerPoint), ale i tych stworzonych w Sheets w wersji webowej. Niestety aplikacja dla iOS pozwala jedynie na dodawanie kolejnych slajdów (do dyspozycji kilka szablonów) i właściwie tylko tekstu. Nie mogę nigdzie znaleźć narzędzi do wstawiania obrazków, rysowania kształtów itp., które dostępne są w wersji webowej Google Sheets. Można co prawda edytować kształty stworzone za pośrednictwem przeglądarki (możemy zmienić grubość i kolor linii oraz kolor wypełnienia), ale mimo wielu prób zarówno na iPhone jak i iPadzie nigdzie nie znalazłem możliwość stworzenia kształtu bezpośrednio w samej aplikacji dla iOS. To moim zdaniem bardzo poważne braki, co czyni Slides raczej dość ograniczonym narzędziem do edycji i odtwarzania prezentacji. Google Slides dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo: Pobierz z App Store Google Docs dla iPhne'a i iPada w App Store za darmo: Pobierz z App Store Google Sheets dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Piszę krótko, bo szkoda czasu na dłuższy tekst w tej sytuacji. Najlepszy moim zdaniem program do podcastów dla iOS - Instacast - dostępny jest dzisiaj tylko za darmo. Instacast poza typowymi funkcjami znanymi z chyba wszystkich aplikacji do odtwarzania podcastów, jak odtwarzanie w różnym tempie (przyspieszenie x 1,5, 2, 3 i spowolnienie x 0,5), przeskakiwanie do przodu i do tyłu (z możliwością ustawienia interwału - domyślnie 30 sekund), no i pobieranie najnowszych odcinków do odsłuchu offline, posiada także kilka moim zdaniem bardzo przydatnych, jak dodawanie zakładek w konkretnym miejscu podcastu oraz synchronizację pomiędzy urządzeniami (jest też wersja tego programu dla Mac) za pomocą własnej dedykowanej chmury Instacast Cloud (należy założyć tam konto). Użytkownik ma do dyspozycji także też funkcję wyłączania czasowego, jeśli slucha podcastu do poduchy lub prowadzący mocno przynudza. Instacast pozwala nie tylko na odtwarzanie podcastów audio ale także wideo. Jest przy tym spolonizowany i domyślnie serwuje listę sugerowanych podcastów w naszym języku. Przy okazji jak zwykle zapraszam do słuchania mojego autorskiego podcastu Diabelskie Ustrojstwa oraz podcastu MacGadka. Instacast dla iPhone'a i iPada w App Store (przez chwilę za darmo): Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Crowdsourcing to świetna metoda włączania w prace nad jakimś projektem masy ludzi. Dane czy treści do jakiegoś projektu czy produktu zbierają sami jego użytkownicy. Wykorzystywany jest on dość powszechnie z korzyścią dla obu stron. W taki sposób Google zbiera zdjęcia sferyczne do swoich map. To dzięki użytkownikom wysyłającym tego typu właśnie fotografie możemy rozejrzeć się w miejscach, których nie obejmuje Street View. Aby ułatwić użytkownikom tworzenie i dodawanie do map zdjęć sferycznych Google dodało już jakiś czas temu odpowiednią funkcję do systemu Android. Kilka dni temu to samo narzędzie, już jako aplikacja dla iPhone'a pojawiło się w App Store. Photo Sphere Camera (lub Aparat Photo Sphere) przypomina mi wydany w 2011 roku przez Microsoft program Photosynth (opis na mackozer.pl), który także pozwala na tworzenie tego typu fotografii. Aplikacja od Google jest jednak narzędziem stworzonym w konkretnym celu - rozbudowania bazy zdjęć we własnej usłudze map. Pozwala ona właściwie tylko na wykonanie zdjęcia sferycznego i opublikowanie go w serwisie Google Maps. Nie jest to program społecznościowy, w którym możemy podziwiać tego typu fotografie wykonane przez innych użytkowników, choć znajdziemy w nim dwa przykładowe zdjęcia sferyczne. Samo stworzenie takiej fotografii jest stosunkowo proste. Wykonujemy kolejne zdjęcia przesuwając się w prawo lub w lewo, naprowadzając "celownik" aparatu na wyświetlany na ekranie pomarańczowy punkt. Program następnie łączy je w całość. Na koniec pozostaje tylko opublikować nasze dzieło w Google Maps - to jedyny sposób podzielenia się nim z innymi. Nie wiem jak Wy, ale ja często korzystam z Google Street View oraz właśnie z fotografii sferycznych dostępnych w mapach od Google. Teraz będę mógł dodawać je sam. Photo Sphere Camera dla iPhone'a w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Kilka dni temu Michał Masłowski pisał na MyApple o bliskich rekordowych cenach akcji Apple, które przekroczyły wartość 100 dolarów (czyli ponad 700 dolarów uwzględniając niedawny split w stosunku 1:7). Michał wyjaśnił dlaczego Apple jeszcze brakuje trochę do rekordu. Jako że temat giełdy i finansów Apple to dla mnie temat dość grząski, a rekordowe ceny akcji Apple to świetna okazja by o tym porozmawiać i podpytać fachowca, zaprosiłem do tego odcinka właśnie Michała. Osobiście nie znam wśród użytkowników Apple, blogerów i podcasterów większego fachowca od finansów i giełdy od niego. Dziewiąty odcinek to rozmowa totalnego finansowego i giełdowego analfabety - czyli mojej nieskromnej osoby - z kimś dla kogo tego typu tematy nie stanowią zagadki. Mi ta rozmowa sporo wyjaśniła, była szybkim kursem finansów Apple dla opornych. Michała Masłowskiego znacie m.in. z newsów dotyczących wyników finansowych Apple, a przed wszystkim z MacGadki i bloga MacTutorial. Warstwę muzyczną tym razem zapewnia mój od wielu lat nieistniejący już zespół The Company. Nagranie, które możecie usłyszeć zostało zarejestrowane... 18 lat temu, bo w roku 1996. Zapraszam do odsłuchu. Diabelskie Ustrojstwa w iTunes StoreObserwuj @mackozer
Firma Lytro znana jest ze swoich plenoptycznych aparatów fotograficznych. Plenoptycznych - czyli takich, które za sprawą specjalnego zestawu soczewek i odpowiedniej matrycy wykonują zdjęcia, w których można zmieniać punkt ostrzenia. Wykonujemy zdjęcie, a potem już oglądając je w odpowiednim programie sami ustawiamy sobie, czy chcemy wyeksponować pierwszy czy dalszy plan. Do niedawna brakowało jednak aplikacji, która pozwoliłaby wygodnie dzielić się takimi zdjęciami. Już jest, firma Lytro właśnie udostępniła taki program w App Store. Aplikacja Lytro pozwala na przeglądanie zdjęć zrobionych aparatami tej firmy. Możemy dowolnie zmieniać punkt ostrzenia w każdym zdjęciu. Oczywiście wykonywanie takich zdjęć także wymaga pewnego doświadczenia. Wiele zależy od kompozycji sceny. Odpowiednie ułożenie planów pozwala cieszyć się uzyskanym efektem. Zdjęcia możemy także polubić, możemy także opublikować własne. Program pozwala na połączenie bezprzewodowe z aparatem Lytro (obecnie firma ma w ofercie dwa modele). Tego typu aparaty plenoptyczne nie są tanie, dlatego zabawa w tego typu fotografię to wciąż temat dość niszowy. Dzięki aplikacji Lytro będzie można z bliska przyjrzeć się uzyskiwanym za ich pomocą efektom. Lytro dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Na pojawienie się tej gry w polskim App Store czekałem od jakiegoś czasu. Disney, ale i kilku innych wydawców ma dziwny zwyczaj wprowadzania nowych gier czy aplikacji do stosunkowo egzotycznych sklepów, jak na przykład nowozelandzki czy australijski App Store. Tak właśnie było w przypadku tej pozycji, czyli Star Wars: Commander.
Programy pocztowe to stosunkowo trudny temat. Nie ma jak dotąd aplikacji idealnej, która w 100 procentach pasowała by każdemu użytkownikowi. Opisywałem właśnie betę Mailbox - programu, który także nie jest wolny od wad. To, co mnie osobiście czasami odrzuca od aplikacji mailowych, to fakt odpalania całej wielkiej maszynerii. Całego programu, pobierania wiadomości itp., kiedy tak naprawdę chcę sklecić maila skupiając się na jego treści, bez zerkania na to, co właśnie przyszło. Rozwiązaniem może być prosty, czy wręcz minimalistyczny program Let.ter. Let.ter przypomina prosty edytor tekstu wspierający proste formatowanie za pomocą znaczników Markdown. Każde okno to nowa wiadomość. Aplikacja pozbawiona jest zbędnego interfejsu. Adres lub adresy wpisujemy w lewym dolnym rogu. W prawym możemy podejrzeć gotowy list i wysłać go. To właściwie wszytko co potrafi Let.ter. Nie ma tutaj wsparcia dla podpisów, choć nikt nie broni nam się podpisać ręcznie lub wkleić podpis z innego programu. Program Let.ter dostępny jest w cenie 3,99 dolarów na stronie theletterapp.comObserwuj @mackozer