Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.
Niezależnie od tego jaki wielu hejterów będzie psioczyć, wylewać żółć, nie zmienią oni tego, że iPhone zmienił nawyki, a więc w pewnym stopniu życie wielu ludzi, nie tylko poweruserów, fanów Apple, ale też zwykłych użytkowników smartfonów, które pojawiły się już w tej nowej erze. Aplikacje, które wcześniej ograniczały się do prostych gier, a także bardziej lub mniej skomplikowanych i odstraszających przeciętnego użytkownika programów stały się naprawdę przydatne. Przed iPhonem pobierali je przede wszystkim geecy, teraz pobierają je zwykli użytkownicy smartfonów. Co więcej sam proces tworzenia aplikacji przestał być domeną tylko programistów, których stereotypowy obraz (zamkniętego w pokoju, opychającego się pizzą) już dawno jest nieaktualny. Tworzenie aplikacji stało się często aktem kreacji, tworzeniem dzieła ludzkiego umysłu i ręki - stąd przecież pochodzi słowo art (sztuka). Ich twórcy mogą być zarówno rzemieślnikami, mogą jedna być i stosunkowo często są prawdziwymi artystami, związanymi ze swoim dziełem. Aplikacje pokazują też tym kim są ich twórcy. Temu wszystkiemu poświęcony ma być film dokumentalny, na którego realizację trwa właśnie zbiórka funduszy w serwisie Kickstarter. Na ten dokument składać się będą wywiady z deweloperami, dziennikarzami i blogerami. Wśród potwierdzonych osób znaleźli się m.in. : John Gruber (bloger piszacy na Daringfireball.net a także jeden z twórców firmy programistycznej Q-Branch), Marco Arment (twórca Instappaer, Tumblr i The Magazine), Bjorn Jeffry (współtwórca i CEO Toca Boca - studia tworzącego świene gry i programy dla dzieci), Jean MacDonald (Smile Software znanego przede wszystkim ze świetnej aplikacji Text Expander), Jason Snell (dziennikarz i podcaster). Lista jest jednak znacznie dłuższa. Tyle ode mnie, zobaczcie zwiastun: Więcej o filmie dowiecie się TUTAJ Źródło: KickstarterObserwuj @mackozer
Pisałem ostatnio kilkukrotnie o aktualizacjach oficjalnych aplikacji Twittera przede wszystkim dla iPhone'a i Maca. Dostały one m.in. wsparcie dla wysyłania i wyświetlania do czterech obrazków w tweecie. Pod pewnymi względami te oficjalne programy zaczęły wyprzedzać mój wciąż ulubiony program do obsługi Twittera na urządzeniach Apple czyli Tweetbot. Deweloperzy z Tapbots jednak nie zasypiają gruszek w popiele. Jakiś czas temu dodali funkcję wysyłania i podgląd maksymalnie czterech zdjęć do aplikacji dla iPhone'a (choć program jest uniwersalny), teraz pojawiła się ona w Tweebocie dla Mac. Najnowsza aktualizacja przynieś ma także wyraźne oznaczenie miniatur filmów opublikowanych w serwisie Instagram. Dobra robota Tapbots! Tweetbot dla Mac to mój wciąż klient twittera numer 1 i dalej warty swojej ceny. Nie ma co jednak ukrywać - ta nie jest najniższa. Program dostępny jest w Mac App Store w cenie 17,99 €. Pobierz z Mac App StoreObserwuj @mackozer
Wspominałem w poprzednim wpisie o aktualizacji aplikacji SoundCloud, ale to nie koniec na dzisiaj. Właściwie to nie starczyłoby mi doby by opisać wszystkie aplikacje, które zostały dzisiaj zaktualizowane (m.in. Google Drive) dlatego ograniczyłem się do kilku, wspomnianego już SoundCloud i przegladarki Opera Mini, która aktualizacji doczekała się po niemalże dwóch latach.
SoundCloud dla iPhone'a i iPada to jedna z tych aplikacji z których w miarę często korzystam. To za pośrednictwem tego serwisu odkrywam nowości muzyczne z gatunków i wytwórni, które mnie interesują. Robię to przede wszystkim właśnie za pośrednictwem oficjalnej aplikacji. Ta doczekała się dzisiaj aktualizacji przynoszącej zupełnie nowy, moim zdaniem świetny wygląd dla iPhone'a. Przypomnę tylko, że dzięki aplikacji SoundCloud możecie odsłuchiwać (nie możecie jednak pobierać do pamięci na stałe) utwory opublikowane w tym serwisie. możecie je także polubić, komentować, możecie je także dodawać do list odtwarzania, ale wracam do sedna, czyli nowego interfejsu. Widać, że twórcy się postarali, a ich dzieło zainspirowane jest w pewnym stopniu interfejsem iOS 7 a dokładnie efektem paralaksy. Przesuwając listę nowych utworów widać wyraźnie, że obrazki okładek albumów są jakby położone na niższej warstwie. Przesuwając listę możemy odsłaniane są fragmenty, które wcześniej nie były widoczne. Nowa wersja pozawala m.in. na przejście do profilu użytkownika bezpośrednio z odsłuchiwanego utworu. Największe wrażenie robi na mnie jednak widok odtwarzania utworu. Grafika albumu stanowi tło zajmujące cały ekran, przesuwa się wraz z przesuwającym się śladem muzycznym. Wygląda to naprawdę super. W nowej wersji zabrakło możliwości nagrywania i wrzucania na SoundCloud muzyki czy innych nagrań (np. podcastów nagrywanych iPhonem) ale mi osobiście to nie przeszkadza. Z tej funkcji nigdy nie korzystałem. Jeśli szukacie muzycznych inspiracji, perełek, bootlegów wrzucanych czasem przez wytwórnie (te, które mnie interesują mają tam swoje profile) to SoundCloud i nowa aplikacja dla iPhone'a warta jest polecenia. Czekam teraz na aktualizację SoundCloud dla iPada. SoundCloud dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Nigdy nie byłem mistrzem w poola. Jeśli szukacie przeciwnika, którego możecie rozgromić, wygrać z nim wszystkie gry (a przegrany zwykle stawia piwo), to jestem idealnym kandydatem. Zdecydowanie lepiej, choć i tak nie jakoś dobrze idzie mi w grze w poola na szklanym ekranie. Teraz właśnie trenuję dzięki nowej grze dla iPhone'a, jaka pojawiła się w App Store - Pool Stars. Mógłbym powiedzieć, że Pool Stars powstało po sąsiedzku. Wydała ją firma Lucky Clan Sylwestra Łosia z Łodzi, którego z pewnością znacie za sprawą świetnej aplikacji do rysowania na iPadzie i iPhone o nazwie ArtStudio. Pool Stars to prosty symulator gry w poola, w którym naszym zadaniem jest oczywiście wbić bile do dziur (nie będę tutaj analizować zasad myślę, że te są dość proste). Jak w innych tego typu grach regulujemy kąt uderzenia kija w białą bilę, a co za tym idzie miejsce i kąt uderzenia w tę właściwą, a więc i jej kąt odbicia. Mamy też możliwość, za pomocą bocznego suwaka, regulacji siły uderzenia. Pool Stars ma ładną grafikę i przyjemne efekty dźwiękowe - słyszymy uderzające o siebie bile, czy łoskot, z jakim wpadają w dziury. Wszystko tak, jakbyśmy grali na prawdziwym stole. To, co jednak czyni tę Pool Stars grą wartą uwagi to tryb wieloosobowy. Tak naprawdę jest to jedyny tryb w tej grze. Możemy co najwyżej sami potrenować, bez przeciwnika w postaci sztucznej inteligencji programu. Możemy zaprosić do gry znajomych lub wybrać losowo jednego z przeciwników. Sama gra odbywa się na czas, musimy się więc spieszyć ustawiając odpowiedni kąt uderzenia. Wspomnieć jeszcze wypada, że każda gra w trybie wieloosobowym, w zależności od poziomu wymaga opłaty wejściowej w wirtualnej walucie. Kiedy wygramy odzyskamy ją z nawiązką. Kiedy przegramy grę, tracimy ją. Oczywiście wirtualne monety można kupić za te prawdziwe pieniądze, w ramach mikropłatności. Twórca zaznacza jednak, że codziennie wśród graczy losowana ma być pewna pula wirtualnych monet, dzięki czemu będą mogli wrócić do gry bez dodatkowej opłaty. Gra Pool Stars dla iPhone'a dostępna jest w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Keynote Googe było zdecydowanie za długie, trwało w sumie ponad 3 godziny i było z jednej strony nudne i sztywne, z drugiej jednak pokazało wyraźne różnice w sposobie komunikacji w stosunku do Apple. Podczas keynote Apple na scenie pojawiają się panowie w średnim wieku, niemal wszyscy są biali. Nie ma wśród nich przedstawicieli innych narodów, ras czy grup etnicznych. I choć pracują tam ludzie z całego świata (kto był w Cupertino na pewno to zauważył), to jednak ścisłe kierownictwo jest złożone z samych białych z USA i Wielkiej Brytanii. Prezentacje Apple niemal zawsze dopięte są w 100 procentach. Każde słowo wyuczone, ruch wyreżyserowany, przygotowane żarty celne i przede wszystkim śmieszne. Keynote Google wyglądało inaczej, a jednocześnie trochę podobnie. Otworzył je jeden z dyrektorów tej firmy, pochodzący z Indii Sundar Pichai, który momentami gestykulował, cedził słowa niemal jak Tim Cook. Na scenie pojawiali się następnie ludzie różnych narodowości, nie tylko biali Amerykanie. Google zaznaczyło swoją wielokulturowość także łącząc się na krótko telemostem ze zgromadzonych przed kamerami i telewizorami uczestnikami swoich programów szkoleniowych w Brazylii i Nigerii - w tym ostatnim wypadku akcentując jeszcze równouprawnienie płci (był to bowiem zespól złożony z samych kobiet). Z jednej strony to bardzo ważny i silny sygnał wysłany w świat: "Jesteśmy firmą globalną, działamy nie tylko w wysoce rozwiniętym USA ale także w Nigerii, a przy tym nie dyskryminujemy nikogo". I choć trudno w tym kontekście zarzucać Apple zarzucić dyskryminację, a samo Keynote Google'a było nudne i rozwlekłe, to jednak jeśli chodzi o tego typu przekaz wygrywa właśnie ta firma. Google z tą swoją wielokulturowością i nową linią produktów Android One skierowanych na rynki rozwijające się (tak, by każdy mógł wreszcie mieć swojego smartfona) może budzić podziw. Ten świetny wydawać by się mogło obraz Leander Kahney, redaktor naczelny Cult Of Mac, nazywa jednak fałszywym altruizmem. Jego zdaniem Google chodzi przede wszystkim o pieniądze, o wzrost przychodów z wyświetlanych reklam, których odbiorcami będą rzesze nowych użytkowników smartfonów Android One na całym świecie. Zwraca także uwagę na trwające od miesięcy protesty mieszkańców San Francisco, którzy narażeni są na eksmisje ze względu na skupowanie przez Google mieszkań i domów w bardziej atrakcyjnych dzielnicach tego miasta. Podczas konferencji przypomniał o tym jeden z protestujących. Ktoś inny głośno zaprotestował przeciwko kupieniu przez Google firmy Boston Dynamics, która wytwarza roboty dla wojska. Można oczywiście zastanawiać się dlaczego na konferencji Apple nie ma tego typu protestujących. Kto chciałby wydać 1600 dolarów by krzyknąć parę zdań i zostać wyproszonym? A przecież trzeba jeszcze mieć szczęście i wylosować bilet na WWDC. Konferencja Google jest tańsza - choć na pewno nie tania. Bilet na Google I/O kosztował 900 dolarów. Możliwe, że na takie koszta stać było już protestujących. Niezależnie od tego prawdziwego czy nie wielokulturowego przekazu jaki próbuje budować Googe, widać wyraźnie, że to, w jaki sposób firma prowadzi swoje konferencje, jest jeszcze dalekie od doskonałości. Google zdecydowanie brakuje dobrych prezenterów. Wspomniałem że Sundar Pichai wywołał u mnie skojarzenia z Timem Cookiem - choć nawet do niego mu jeszcze daleko. A przecież Cook nie jest świetnym prezenterem co więcej, jest za swoją bezpłciowość krytykowany. Apple ma jednak Craiga Federighi'ego, który zaczarował zebranych podczas Keynote otwierającego WWDC. Nowości zaprezentowane przez Google trudno mi komentować. Nie jestem na co dzień użytkownikiem urządzeń z systemem Android, choć nowy Android L (a właśnie, Google ma problem z nazewnictwem swoich produktów) wygląda naprawdę dobrze. I jak iOS 7 był krokiem w kierunku Androida, to Android L jest krokiem w kierunku iOS. Internet już huczy od komentarzy, że Google tak naprawdę skopiowało pomysły Apple. Faktycznie, oglądając wczorajsze Keynote miałem momentami wrażenie dejavu (podobne produkty, funkcje w systemie no i jeszcze Sundar Pichai udający Tima Cooka). Nie jest to jednak dla mnie problemem. Ważne, żeby obydwie platformy oferowały podobne rozwiązania, zyskają na tym przede wszystkim użytkownicy, czyli my sami. Cieszę się więc na ten nowości w Androidzie razem z użytkownikami tego systemu. Na pewno ciekawie prezentuje się platforma Android Wear. Przypomina mi to trochę Pebble tyle, że tutaj dostaniemy więcej i do tego w kolorze. Nie jestem jednak pewien, czy mi osobiście potrzebna jest namiastka telefonu na nadgarstku, a takie trochę odniosłem wrażenie. Pewnie zmienię zdanie, kiedy Apple zaprezentuje swojego iWatcha. Czas pokaże. Obserwuj @mackozer
O Analytiks pisałem wielokrotnie, zarówno na mackozer.pl jak i TUTAJ, na blogu MyApple. To jeden z ładniejszych programów przedstawiających w graficznej formie statystyki z Google Analytics. Analytiks pozwala na podgląd statystyk odwiedzi stron z bieżącego dnia i miesiąca. Zebrane dane przedstawione są w postaci wykresu lub rozbudowanej i bardzo ładne infografiki. Znaleźć w niej można informacje o krajach z których użytkownicy odwiedzili naszą stronę, przeglądarkach internetowych, średnim czasie odwiedzin. Są też informacje o stronach odsyłających, czy udziale w ruchu na stronie komputerów stacjonarnych, Mac, PC oraz urządzeń mobilnych (iOS kontra inne systemy). Analytiks oferuje do tego dwa tematy kolorystyczne, czarny (dla czarnych iPhone'ów) i biały... (dla niebieskich...). Przypominam o Analytiks dlatego, że jest to świetny program, a dzisiaj możecie pobrać go za darmo. Pobierajcie bo warto! Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Panoramy kołowe to wdzięczny obiekt zabawy. Odpowiednio złożona panorama tworzy efekt malutkiej planety, na której mieści się niewiele, raz będzie to tylko jedne miasto, innym razem tylko jeden budynek, albo i mniej, np. jedno drzewo. Ich tworzenie umożliwiają różnego rodzaju programy, także te dla iPhone'a i iPada, a jednym z nich jest Circular+. Program do tworzenia małych planet nie wymaga tak naprawdę zdjęć panoramicznych. Możemy utworzyć taką planetę właściwie z każdego zdjęcia, jakie znajdziemy w naszej bibliotece w iPhone. Oczywiście panoramiczne zdjęcia dają moim zdaniem lepszy efekt. Możemy jednak bezpośrednio w programie zaraz po wybraniu zdjęcia wykadrować je do formatu panoramy. Po jej utworzeniu mamy możliwość ustawienia odpowiedniego przybliżenia lub oddalenia wspomnianej już miniaturowej planety. Możemy zmienić jej kąt, tak by wszystkie elementy dobrze wpasowały się w kadr. Mamy wreszcie możliwość stworzenia odwróconej panoramy kołowej, w której to obiekty w panoramie ustawiają się przy krawędziach obrazu. Możemy także potraktować nasze dzieło jednym z kilku kolorystycznych oraz efektami w postaci przede wszystkim odbić światła ale nie tylko. Gotową panoramę kołową możemy wysłać do Instagram lub po prostu zapisać, wysłać mailem lub przez iMessage czy podzielić się nią ze znajomymi za pośrednictwem Twittera i Facebooka. Circular+ dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Jedną z rzeczy, którą każdego dnia produkuję w dużych ilościach na moim iPhone, ale także iPadzie są zrzuty ekranu aplikacji i gier, które testuję. Od dawna czekam na to, by Apple wprowadziło w aplikacji Zdjęcia osobny folder na tego typu pliki, tak by łatwo było nimi zarządzać i je usuwać. Co kilka tygodni powtarzam tę samą procedurę mozolnego wyszukiwania zrzutów ekranu, zaznaczania ich i usuwania. Nieraz jest ich ponad tysiąc. Niestety ze względu na ograniczenia w iOS narzucone przez Apple, żadna z aplikacji nie jest w stanie dać mi tej funkcjonalności. Są więc namiastkami, pokazują jedynie jak można i że faktycznie można ten problem rozwiązać. Takim właśnie programem jest Screenshotter dla iPhone'a. Program wyszukuje w zbiorach zdjęć na iPhone wszystkie surowe zrzuty ekranu. Mowa tutaj tylko o zrzutach bez żadnych dodatkowych ramek (np. tych dodanych za pomocą programu iWrapper). Zdjęcia możemy następnie poukładać w kolekcje lub zarchiwizować, tak by nie były widoczne w samym programie. Możemy przenosić wiele zdjęć, jak i pojedyncze. W tym celu wystarczy tylko przytrzymać palec na wybranym zrzucie. Możemy go także wrzucić do serwisów społecznościowych. Jeśli ktoś kolekcjonuje zrzuty ekranu, to Screenshotter jest dobrym rozwiązaniem do zapanowania nad tymi kolekcjami. Wspomnę tylko, że tworzone w programie foldery, włącznie z archiwum, nie są widoczne w aplikacji Zdjęcia - tam wszystkie obrazki są tam gdzie były. Oczywiście Screenshotter ma poważne braki wynikające ze wspomnianych przeze mnie wyżej ograniczeń. Dziwi mnie jednak brak wersji uniwersalnej, przecież zrzuty ekranu robi się także na iPadzie? Mam nadzieję, że Apple w końcu, może w iOS 9 wprowadzi wreszcie osobny folder dla zrzutów ekranu. Obecnie robią je nie tylko blogerzy i deweloperzy, a i tych drugich jest już coraz więcej, tyle, że warto by zadbać i o ich wygodę. Screenshotter dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Przejęcie Lucasarts przez Disney'a mam wrażenie, że pociągnęło za sobą zwiększoną aktywność w temacie wyciągania kasy od fanów serii, zwłaszcza tych wyposażonych w iPady. Kilka tygodni temu opisywałem aplikację i grę Star Wars Journeys: The Phantom Menace, a tu kilka dni temu w App Store pojawiła się kolejna aplikacja. Tym razem jest to Star Wars Scene Maker - program, który pozwoli każdemu użytkownikowi iPada na nakręcenie własnej wersji jednej z kilku bardziej popularnych czy charakterystycznych scen ze starej sagi Gwiezdnych Wojen.
Apple zwykle dostarcza swoje urządzenia ze świetnymi tapetami. Apple jako firma ma generalnie oko do dobrej fotografii. Tego typu świetne obrazy znaleźć można nie tylko w zbiorze tapet na komputerze Mac, iPhonie czy iPadzie, ale także w serwisie Apple.com. W tym wypadku fotografie zwykle przedstawiają rzeczy bezpośrednio lub pośrednio związane z firmą i jej produktami. Okazuje się, że wiele z tych zdjęć dostępnych jest w wysokiej rozdzielczości, a więc świetnie nadaje się na różnego rodzaju tapety. Odnalazł je blog OS X Daily. Wiele z nich z założenie nie jest tapetami, a po prostu ilustracjami do tekstów prezentowanych w serwisie Apple.com. Tak czy inaczej ich wysoka rozdzielczość pozwala niejako z marszu na umieszczenie ich na pulpicie w OS X czy iOS (tak, wiem w iOS nie ma pulpitu, ale wiecie o co chodzi). Moim zdaniem pięć najlepszych tapet, które wyszukał w serwisie Apple.com serwis OS X Daily (stuknięcie w miniaturę otworzy fotografię w dużej rozdzielczości bezpośrednio z serwera Apple): I ostatnia moim zdaniem warta uwagi - jednocześnie odpowiedź na pytanie jak to niby Apple zamierza uczynić okolicę nowego kampusu zieloną, pełną drzew. Drzewa, które staną na nowym kampusie już rosną... Resztę znajdziecie oczywiście na blogu OS X Daily Podpatrzone na OS X DailyObserwuj @mackozer