Bloger technologiczny, piszący przede wszystkim o Apple. MacUser od stycznia 2007 roku. Swoje pierwsze kroki stawiał tutaj, na MyApple. Przez lata prowadził bloga mackozer.pl. Od marca 2013 roku pisze znowu na MyApple, którego jest redaktorem naczelnym.
Opera zaktualizowała właśnie swoją przeglądarkę Opera Coast z wersji dostępnej tylko dla iPada do wersji uniwersalnej. Opera Coast dla iPada pojawiła się w App Store we wrześniu ubiegłego roku, zrobiła na mnie dobre wrażenie choć miałem pewne wątpliwości co do tego, czy uda się jej zawalczyć o użytkowników (tekst znajdziecie TUTAJ). Teraz szanse wzrosły. Opera Coast wydaje mi się wręcz stworzona dla iPhone'a. Opera Coast nie została zwyczajnie przeniesiona z większego ekranu iPada na mniejszy ekran iPhone'a. Interfejs programu został dostosowany do potrzeb tego drugiego urządzenia, co więcej w związku z aktualizacją przepisano częściowo kod programu. Kilka godzin surfowania za pomocą Opera Coast na iPhone pozostawia bardzo dobre wrażenie. Interfejs programu świetnie nadaje się do korzystania za pomocą jednej dłoni, a właściwie jednego kciuka. W każdym miejscu w programie do wygodnego korzystania wystarczą nam proste gesty przesuwania palcem w prawo lub w lewo (czyli wstecz do przodu przy przeglądaniu stron czy powrót do poprzedniego widoku), w dół lub w górę (przejście do lub wyjście z widoku wyszukiwania). W widoku podstawowym na ekranie startowym zobaczymy zbiory złożone z dziewięciu kafelków, będących oczywiście linkami do stron internetowych. Każdy kafelek wyświetla logo danej strony (czasem jest ono różne na iPhone i iPadzie co wynika z faktu ładowania różnych wersji stron - mobilnej lub pełnej - na obydwu urządzeniach). Pod kafelkami znajdziemy swego rodzaju stos z kafelkami stron, które przeglądaliśmy, a których jeszcze nie dodaliśmy do jednego ze zbiorów. Wystarczy przesunąć stos na jeden z boków by odsłonić większą liczbę kafelków. Później pozostaje przytrzymać palec na wybranym z nich i przesunąć go do jednego ze zbiorów. Dostosowanie ekranu startowego nie ogranicza się tylko do wspomnianych zbiorów kafelków z linkami do stron. Możemy zmienić także tapetę. Wystarczy przytrzymać na niej palec, a program wyświetli zbiór proponowanych tapet (stale powiększany). Możemy też wybrać tapetę z dowolnej strony. W tym celu należy przytrzymać palec na zdjęciu i następnie stuknąć w ikonę tapety i wałka. Nie znajdziemy w programie żadnego paska adresu, choć oczywiście bez problemu znajdziemy interesującą nas stronę. Wystarczy użyć w tym celu wbudowanej w program wyszukiwarki. W tym celu wystarczy przesunąć palcem w dół w głównym widoku. Nie musimy przesuwać napisu "Szukaj w sieci". Możemy zrobić to przesuwając palcem w dół w dowolnym miejscu ekranu. Teraz wystarczy wpisać choćby fragment nazwy interesującej nas strony lub frazy wyszukiwania. Opera Coast wyświetli kafelki proponowanych stron. Program wyświetli także sugerowane frazy wyszukiwania w Google. Jeśli w wynikach Google nie znajdujemy szukanej odpowiedzi czy strony w każdej chwili możemy wrócić do widoku wpisywania zapytania i je skorygować. Wspomnieć też wypada, że przeglądarka Opera Coast wyposażona jest w zabezpieczenie przed niebezpiecznymi stronami. Z tego co wiem Opera prowadzi swój własny katalog tego typu stron i jeśli przypadkiem będziemy chcieli na taką wejść program wyświetli nam odpowiednie ostrzeżenie. Na dole ekranu znajdziemy jedynie dwa przyciski. Środkowy przenosi nas do ekranu startowego, prawy - z ikoną symbolizującą karty - otwiera widok wyboru kart. To w tym widoku dostępne jest menu udostępniania adresu strony w serwisach społecznościowych czy mailem. Wspomnę jeszcze, że nowa Opera Coast synchronizuje zbiory kafli z linkami oraz wspomniany wyżej stos przez chmurę Apple, czyli iCloud. Jeśli więc korzystamy z tej przeglądarki zarówno na iPhone jak i iPadzie to te same strony znajdziemy na jednym i drugim urządzeniu. Sama synchronizacja odbywa się z dbałością o oszczędzanie energii. Opera Coast synchronizuje się z chmurą w określonych interwałach czasowych (na moje oko jest to kilka minut). Opera Coast to bardzo specyficzna przeglądarka, stworzona raczej dla relaksu, wygodnego przeglądania stron w każdych warunkach. Nie jest to produkt napakowany różnymi funkcjami, a raczej wygodne narzędzie do surfowania po sieci zarówno na kanapie jak i w tramwaju czy autobusie. W tych dwóch ostatnich przypadkach zdecydowanie wygrywa Opera Coast na iPhone. Przyznam, że osobiście dopiero wersja dla iPhone'a zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Sam program działa szybko i w miarę stabilnie, jak na tak dużą aktualizację (w ciągu kilku godzin zdarzyło mu się wysypać tylko raz). Szczerze polecam Waszej uwadze, choćby celem sprawdzenia. Wspomnę na koniec, że spora część kodu tego programu powstała w Polsce. Opera Coast dla iPhone'a i iPada w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
No i proszę, BinaryNights, twórcy popularnego managera plików ForkLift (z którego od lat korzystam) wydali właśnie swoją nową aplikację, która w przyszłości może stać się konkurencją dla równie albo nawet bardziej popularnego programu 1Password (który właśnie doczekał się aktualizacji). Locko wygląda dość podobnie, choć zdecydowanie bardziej ascetycznie i płasko i w pewnym stopniu gorzej niż 1Password dla Mac. Na pierwszy rzut oka oferuje w sumie podobne możliwości, nie licząc agenta 1Password, który zdecydowanie poprawia wygodę korzystania z tego typu aplikacji. Jest co prawda wtyczka (agent) dla przeglądarki. Locko oferuje schowki na różnego rodzaju dane, od danych logowania, danych kart kredytowych, kont, po notatki, zdjęcia i dokumenty oraz generator haseł (czyli to co oferuje 1Password). Na obecną chwilę nie widzę żadnych dodatkowych opcji, którymi poszczycić się może właśnie 1Password, o aplikacji dla iOS nie wspomnę - Locko to program tylko dla OS X. Loco umożliwia import z 1Password, choć moim zdaniem oczekiwanie, że ktoś się na obecną chwilę przesiądzie jest mocno na wyrost. Wiem, że tytuł tego wpisu jest dość kontrowersyjny, ale tak moim zdanie plasuje się ten produkt. Jeśli rozbudowany 1Password to górna półka premium, to stosunkowo ubogi w dodatkowe funkcje Locko na obecną chwilę jest produktem budżetowym. Na szczęście BinaryNights może z niego jeszcze zrobić kombajn, który będzie mógł zawalczyć z 1Password o palmę pierwszeństwa. Czekam zatem na szybkie aktualizacje i aplikację dla iOS! Jeśli korzystacie tylko z komputera Mac, nie macie iPhone’a, iPada czy iPoda touch, a szukaliście takiego rozwiązania Locko wydaje się wartym rozważenia programem, zwłaszcza, że w obecnej chwili mona go kupić w promocyjnej cenie za 0,89 €. Pobierz z Mac App StoreObserwuj @mackozer
Twitter udostępnił dzisiaj wszystkim użytkownikom nowy wygląd swojego serwisu w wersji web, a właściwie lub przede wszystkim nowy wygląd strony profilowej. Nowy profil użytkownika nie przypomina już tego małego, niszowego serwisu mikroblogowego, do którego dołączyłem w grudniu 2008 roku. Twitter przemienia się w serwis społecznościowy z prawdziwego zdarzenia, co ma oczywiście zalety i wady. W nowym profilu sporo miejsca zajmuje nie tylko zdjęcie czy obrazek użytkownika ale obrazek profilowy. Przypomina mi to zarówno strony (fanpage) na Facebook jak i profile w Google+. Nie jest to wada. Jak dla mnie to profil użytkownika Twittera wygląda chyba najładniej z tych trzech, choć może być to efekt nowości. Podoba mi się wygodny dostęp zarówno do list użytkowników, którzy śledzą dany profil, jak i tych śledzonych, a także do tweetów zawierających zdjęcia i filmy. Tutaj Twitter trochę się powtarza, bo link do podglądu wiadomości z multimediami znajdziemy i na pasku profilowym (tak go nazywam) i w lewej kolumnie. Twitter rozdzielił też nasze tweetnięcia od tych, które są odpowiedzią na inne. Nie do końca rozumiem takie posunięcie, które moim zdaniem przynosi więcej szkody niż pożytku. Zauważyłem też, że w widoku profilu nie mam dostępu do wątków dyskusyjnych - szkoda. Podoba mi się za to funkcja przypinania tweetnięcia do linii czasu. Możemy teraz jedną wybraną wiadomość, której treść chcemy promować, przypiąć na samą górę naszego profilu. W każdej chwili możemy ją odpiąć i przypiąć coś innego. Wiadomości prywatne dostępne są cały czas w górnym pasku, w prawym rogu ekranu, obok ikony tworzenia nowej wiadomości. Wyświetlane są one - podobnie jak panel tworzenia wiadomości w swego rodzaju "oknie" zawieszonym nad właściwym profilem. Zauważyłem jednak że nie wszystko zostało zmienione i niektóre ze stron webowego Twittera wygląda tak jak dawniej. Mówię tutaj o widoku głównym (Home) i powiadomieniach. W sieci pojawiają się już dyskusje, czy to dobry ruch. Moim zdaniem tak. Pamiętajmy, że Twitter musi na siebie zarobić, a na tym, jak wyglądał stary serwis moim zdaniem za bardzo zarobić się nie dało. Jeśli cały Twitter zmieni się w taki sposób jak profile użytkowników, to znajdzie się miejsce na reklamę i promowane treści nie tylko we właściwym timeline. Nie mam nic przeciwko by Twitter zarabiał, ważne by sposób w jaki to robi nie uwierał mnie - użytkownika. Wydaje mi się, że kierownictwo tego serwisu poszło już jakiś czas temu po rozum do głowy, kiedy widzę w jaki sposób zmienia się oficjalna aplikacja Twittera dla iOS. Obserwuj @mackozer
Użytkownicy 1Password dla iOS od dawna czekali na aktualizację, która przyniosłaby zarówno dostosowanie wyglądu programu do iOS 7 jak i nowe funkcje. Okazuje się, że AgileBits zaktualizowała zarówno wersję tego programu dla iPhone'a, iPada i iPoda touch oraz 1Password dla Mac. W przypadku wersji dla iOS twórcy 1Password reklamują tę aktualizację jako największą w historii tego programu. Program zyskał nie tylko ładny interfejs ale przede wszystkim działa wyraźnie szybciej. W niemal każdym widoku - z wyjątkiem już podglądu konkretnej informacji - dostępna jest wyszukiwarka, dzięki czemu jesteśmy w stanie szybko odnaleźć interesujące nas dane (np. login i hasło do jakiegoś serwisu). Zaktualizowane 1Password dla iOS zyskało funkcję udostępniania danych poprzez AirDrop. Nie musimy teraz wysyłać danych mailem czy za pośrednictwem iMessage. Możemy teraz udostępnić jakieś tajne informacje bezpośrednio z urządzenia na urządzenie. Samo menu udostępniania to obecnie standardowy element systemu iOS 7. 1Password dla iOS zyskało wsparcie dla wielu sejfów (czyli baz danych, w których gromadzone są nasze tajne informacje). Funkcjonalność tę wcześniej posiadało już 1Password dla Mac. Program stracił tryb demonstracyjny, zyskał za to jednak właśnie sejf demonstracyjny. Chcąc pokazać możliwości 1Password (jak w niniejszym tekście) przełączam się teraz na sejf demonstracyjny i nie martwię się o to, że zobaczycie mój login np. na NK.pl (zaraz, zaraz czy to jeszcze istnieje?). Aktualizacja przyniosła także wsparcie dla kilku różnych kont Dropboksa (np. jeśli każdy z sejfów synchronizowany jest za pośrednictwem osobnego konta). Nowe funkcje zyskała także wbudowana w 1Password przeglądarka, m.in. funkcję AutoFill, która uzupełni wszystkie wymagane pola, zarówno logowania, jak i kard kredytowych (pod warunkiem, że dane karty mamy oczywiście zapisane w 1Password). Przeglądarka wspiera teraz gesty przesuwania palcem w prawo i w lewo do nawigacji po historii przeglądania. To nie wszystkie nowości w 1Password dla iOS. Wspomniałem tylko o tym, co już sam przetestowałem (aktualizacja pojawiła się raptem kilka godzin temu). Aktualizacja 1Password dla Mac przyniosła kilka wartych wspomnienia funkcji przede wszystkim dla 1Password mini, agenta programu siedzącego stale w pasku menu OS X. Wyświetla on teraz szczegółowe informacje dotyczące jakichś konkretnych danych, np. logowania, umożliwia także ich edycję. 1Password mini można teraz wygodnie obsługiwać za pomocą skrótów klawiszowych. Wracając do głównego programu wspomnieć wypada także o możliwości synchronizacji poprzez napęd USB. Nowości jest jednak znacznie więcej. 1Password dla iOS dostępne jest w App Store w cenie 7,99 €: Pobierz z App Store 1Password dla OS X dostępne jest w Mac App Store w cenie 21,99 €: Pobierz z Mac App StoreObserwuj @mackozer
Przy okazji dzisiejszego tematu ogórkowego o potworze z Loch Ness podzieliłem się też lokalizacją miejsca, w którym rzekomo go uchwycono. Traf chciał, że kilka dni wcześniej serwis OS X Daily przypomniał mi o funkcji z której co jakiś czas korzystam, a o której warto wspomnieć w kilku zdaniach tutaj na blogu. Mówię dzieleniu się lokalizacją zaznaczoną w Mapach Apple na OS X i iOS i dodawaniu jej do zakładek. Działa to zarówno w przypadku miejsc już oznaczonych na mapach, jak i pinezek, które sami przypinamy. Tak właśnie zrobiłem z rzekomym Nessie widocznym na zdjęciu satelitarnym w aplikacji Mapy zarówno w OS X jak i iOS. Wystarczy kliknąć (w OS X) czy przytrzymać palec na ekranie (w iOS) w wybranym miejscu mapy czy zdjęcia, by dodać pinezkę. W OS X należy teraz kliknąć w ikonę "i" znajdującą się w chmurce pinezki by wyświetlić dodatkowe informacje (np. adres) oraz menu dalszych działań, w tym udostępniania lokalizacji na Twitterze, Facebooku, przez e-mail, wiadomość iMessage, a także innym urządzeniom przypisanym do naszego konta iCloud (iPhone'owi czy iPadowi). Co ważne udostępniony w ten sposób link będzie można otworzyć bez problemu także na urządzeniach z innym systemem operacyjnym. W tym wypadku lokalizacja zostanie wyświetlona w webowej wersji map Google (tak przynajmniej zadziałało to na BlackBerry Z10). We wspomnianym już oknie dodatkowych informacji na OS X możemy też dodać oznaczoną lokalizację do zakładek, tworząc w ten sposób listę ciekawych miejsc, do których będziemy mieli także dostęp na iPhone czy iPadzie. Po dodaniu lokalizacji do zakładek możemy zmienić jej nazwę, na łatwo rozpoznawalną np. "Potwór z Loch Ness". Na iOS działa to podobnie, choć z racji odmiennego interfejsu wygląda trochę inaczej. Po przypięciu pinezki do mapy czy zdjęcia satelitarnego i wyświetleniu się chmurki, w której możemy na przykład przejść do wyznaczania trasy, stukamy w znak ">", który daje nam dostęp do szczegółowych informacji i menu akcji podobnym do tego z OS X. Zaznaczoną lokalizację możemy udostępnić przez wiadomość iMessage, maila czy Twittera i Facebooka. Możemy także dodać ją do zakładek. W tym ostatnim wypadku - tak jak na OS X - możemy zmienić nazwę zakładki na taką, którą łatwo będziemy kojarzyć. Podpatrzone na OS X DailyObserwuj @mackozer
Okres świąt sprzyja przecenom oprogramowania w App Store. Tym razem macie okazję pobrać za darmo świetny program do przeliczania różnego rodzaju wartości. Mowa o Vert 2. O Vert 2 pisałem już dwukrotnie. Szczegółowa recenzja tego programu - jeszcze w wersji dla iPhone'a - pojawiła się TUTAJ. Pisałem o nim także przy okazji jego aktualizacji do wersji uniwersalnej (TUTAJ). Przypomnę, że Vert 2 przelicza wartości pomiędzy systemami metrycznym i imperialnym, a także pomiędzy różnymi innymi mniej standardowymi, jak rozmiarami odzieży czy miarami kuchennymi. Program wyposażony jest też w prosty kalkulator. Możemy dzięki niemu dokonać pewnych obliczeń i dopiero później przeliczyć wartość z jednej miary na inną. Vert 2 dla iPhone'a i iPada dostępny jest w App Store za darmo. Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
O tym absolutnym klasyku wśród symulatorów rajdów pisałem w czerwcu ubiegłego roku. Colin McRae Rally, jedna z lepszych tego typu gier, jakie wydane zostały pod koniec ubiegłego stulecia na PC i PlayStation, została wydana ponownie, w czerwcu ubiegłego roku w wersji dla iOS. Odsyłam Was do opisu na gorąco, przypomnę tylko, że gra posiada oryginalną grafikę, choć niektórzy z czytelników wspominali, że tory i poziom trudności różni się od wersji sprzed mniej więcej 15 lat. Wspominam o tej grze dlatego, że została właśnie przeceniona z 4,49 na 0,89 €. Jak jeszcze nie mieliście okazji, wahaliście się, to 0,89 € moim zdaniem nie może być już wymówką. Przecena to świetna okazja by zagrać w świetną klasyczną grę! Colin McRae Rally dla iPhone'a i iPada w App Store w cenie 0,89 €: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Flickr, choć to wciąż świetny serwis, to jednak przespał rewolucję mobilną. Aplikacja dla iPhone'a przez lata była stosunkowo kiepska, pojawiało się sporo zamienników, głównie do przeglądania zdjęć w serwisie (polecam zapoznać sie z Pure for Flifkr. Tymczasem nastały inne czasy, dzielenia się zdjęciami ze znajomymi, szybkiej integracji, czasy Instagramu. Flickr bez przegrał walkę o użytkowników mobilnych. Od niemal 1,5 roku Flickr próbuje jednak ich odzyskać. Pod koniec 2012 roku aplikacja Flickr dla iPhone'a zyskała funkcję dodawania filtrów, co upodobniło ją w pewnym stopniu do Instagram. Dalej jednak nie była w pełni społecznościową aplikacją mobilną dla osób, które chcą robić zdjęcia i dzielić się nimi ze znajomymi. Ostatnia aktualizacja do wersji 3.0 ma szansę wreszcie to zmienić. [video=youtube;UeC-cwC4Kk]https://www.youtube.com/watch?v=UeC-cwC4Kk[/video] Program zyskał nowy wygląd, a właściwie zupełnie nową, jednokolumnową linię czasu, która przypomina Instagram właśnie. To, co mi się bardzo podoba, to fakt, że choć zdjęcia w niej prezentowane są wykadrowane do kwadratowych, to jednak po stuknięciu w wybrane pojawia się ono w całej okazałości, a więc i w pełnych wymiarach. Bardzo fajne rozwiązanie, którego moim zdaniem Instagramowi brakuje. Jedną z fajniejszych funkcji jest możliwość podejrzenia metadanych każdego zdjęcia. Są one dodatkowo prezentowane w bardzo przyjemny sposób, włącznie z rysunkiem aparatu lub urządzenia, którym zostały wykonane i mapką miejsca, gdzie dane zdjęcie zostało zrobione (jeśli oczywiście takie dane są dostępne). Flickr zyskał też nową, wygodną wyszukiwarkę zdjęć. Algorytmy serwisu wyszukują nie tylko po nazwach ale także analizują zdjęcia, rozpoznając na nich różne obiekty. O tym, że Flickr jest teraz bardziej społecznościowy świadczą łatwo dostępne pod każdym zdjęciem ikony interakcji. Możemy każdą fotografię polubić, skomentować czy podzielić się nią (a właściwie to linkiem do niej) ze znajomymi w popularnych serwisach społecznościowych, czy też po prostu wysłać link mailem. Widok aparatu nie zmienił się specjalnie, dalej możemy dodać jeden z 14 filtrów, zmienić balans bieli czy kolorów, podejrzeć histogram itp. Flickr 3.0 dla iPhone'a pozwala jednak dodawać teraz krótkie, bo trwające maksymalnie 30 sekund filmy w rozdzielczości HD. Flickr dla iPhone'a ma też jedną wyraźną przewagę nad Instagramem (i nie chodzi o to, że nie jest własnością Facebooka) W przeciwieństwie do aplikacji Instagram, z którą Flickr chce konkurować, pozwala on także na automatyczne wysyłanie wszystkich zrobionych przez nas zdjęć na serwer. Czy Flickr ma faktycznie szansę zawalczyć o użytkowników Instagram? Myślę, że tak, choć na duże zwycięstwo bym nie liczył. W tym wypadku uszczknięcie kawałka tego instagramowego tortu i tak będzie sporym sukcesem. Ważne, że Flickr stał się wreszcie społecznościowy jak należy. Flickr dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer
Niektórzy z Was z pewnością wiedzą, że jednym z moich podstawowych narzędzi codziennej pracy blogera piszącego o Apple jest aplikacja Pixelmator.
RunKeeper to dobrze znana aplikacja pomagająca nam śledzić nasze statystyki i postępy w różnego rodzaju treningach. Wraz z wprowadzeniem w iPhone 5S koprocesora ruchu M7 i wszelkiej maści liczników kroków i spalonych kalorii modne stało się także bycie fitness wśród leniwców takich jak ja. Pojawiła się masa tego typu aplikacji, kilka z nich opisałem nawet na blogu MyApple (Steps+ i Pedometer++). Twórcy RunKeepera postanowili zawalczyć też na tym polu, wydając aplikację Breeze. Breeze to taki właśnie krokomierz, który nie tylko zlicza kroki ale wyznacza różne cele (ilość kroków do przejścia danego dnia), bazując na pobranej z procesora M7 informacji o naszej aktywności. To pewna różnica w stosunku do innych tego typu aplikacji. Nie ustawiamy sobie poprzeczki, robi to za nas sam program. Cały czas możemy podejrzeć biały wskaźnik pokazujący ile kroków powinniśmy mieć już w danym momencie dnia zrobionych, czy jesteśmy poniżej, czy powyżej średniej. Aplikacja ma ładną, choć jak dla mnie trochę zbyt pstrokatą szatę graficzną (głównie za sprawą zdjęć w tle). Program nie podaje nam liczby spalonych kalorii ale inne ciekawe dane, jak na przykład ile czasu spędziliśmy w ruchu w minionym tygodniu. Breeze dla iPhone'a dostępny jest w App Store za darmo: Pobierz z App Store Warto spróbować, choć ja pozostanę jednak przy Steps+.Obserwuj @mackozer
Pod koniec lutego opisywałem bardzo fajny program dla wszelkiej maści podróżników, także tych, którzy nie ruszając się z domu żyją w różnych sterach czasowych (których śmiało można by nazwać tytułem płyty zespołu Camel - "Stationary Traveller, ale.. to już zupełnie inna historia). Mowa o Globo dla iPhone'a. Przypomnę tylko, że Globo serwuje prostą ale za to bardzo ładną listę różnych miejscowości z aktualnym czasem w każdym z tych miejsc. Przydać się to może właśnie podróżnikom (sam zwykle żyję w dwóch strefach czasowych: naszej środkowo-europejskiej i pacyficznej). Pełną recenzję Globo znajdziecie TUTAJ. Wspominam o tym programie głównie dlatego, że obecnie jest on dostępny za darmo. Szczerze polecam! Globo dla iPhone'a w App Store: Pobierz z App StoreObserwuj @mackozer